Na ogół ludzie umierają za wcześnie. Kiedy wypada odezwać się do kogoś w kondukcie albo coś mądrego powiedzieć już nad samym grobem, żałobnikom najczęściej przychodzą do głowy myśli tak banalne, że to wielkie szczęście dla nieboszczyka, że tego nie usłyszy. Zbigniew Wodecki, nawet gdyby dożył matuzalemowego wieku, dla Telewizji Polskiej odszedłby za wcześnie. To jest instytucja, która potrzebuje pogrzebów wielkich ludzi tylko do westchnień, że tyle jeszcze mogliby zrobić. Nie ma w tym prawdy, jest sama obłuda maskująca lenistwo i brak instrukcji obsługi Artysty. Telewizja nie powinna być teatrzykiem, który co chwila zwołuje (casting) chętne osoby, za nasze pieniądze (abonament) obwozi je po jarmarkach, aby potem, kiedy umiera sztukmistrz, który przyciągał najwięcej publiczności, żałować, że umarł. Bo wygląda to na płacz z powodu utraconych pieniędzy, a nie z powodu utraty artysty, którego talentów nie wykorzystano właściwie za życia. Przepraszam bliskich Zbigniewa Wodeckiego za posługiwanie się przykładem człowieka, którego im nagle zabrakło. Mam przekonanie, że on sam by się nie obraził, że używam jego nazwiska do sformułowania poważnego oskarżenia telewizji publicznej w Polsce o historyczne zaniedbanie programowe dotyczące jego kariery i katastrofalne dla kultury polskiej przegapienie talentu wielkiego artysty. Kierowanie telewizją, szanowni panowie prezesi, nie polega na tym, że podaje się publiczności adres, ustala termin i jak ktoś coś umie, niech przyjdzie i wam pokaże, a wy zrobicie sobie selekcję po uważaniu i będziecie pokazywać na antenie tę amatorszczyznę pomiędzy reklamami. Waszym kontraktowym obowiązkiem jest tworzenie warunków rozwoju wyszukanym talentom i tworzenie dla nich nowych, polskich, oryginalnych formatów. Kupowanie tego towaru od innych, kupowanie tego, co wszyscy, a nawet podkupywanie innych, to nie jest zajęcie dla telewizji publicznej, która ma w zadaniach misyjnych wyznaczanie nowych standardów programowych oraz podnoszenie artystycznego i edukacyjnego poziomu przekazu. Pojawienie się Zbigniewa Wodeckiego mogło być dla polskiej telewizji czymś więcej, niż dla Polskiego Związku Piłki Nożnej był przebłysk talentu Roberta Lewandowskiego w Zniczu Pruszków. Wodecki tak wyglądał i tak promieniował osobowością, że nie musiał nawet otwierać ust, żeby zwrócić na siebie uwagę. A jednak amatorom zatrudnionym na menedżerskich stanowiskach w TVP udało się tego nie zauważyć. Odnotowali, owszem, że śpiewa, a nawet gra, sam sobie pisze słowa i muzykę, ale nie dało im do myślenia, że umie o tym zajmująco mówić i że prezentowania muzyki nie ogranicza do obracania paroma wyliniałymi frazesami etatowych prezenterów. Przegapili dokładnie wszystko: nienaganne maniery, staranne wykształcenie, wrażliwość i wysoką kulturę muzyczną, umiejętność słuchania i demonstrowania dźwięków, plastycznego opowiadania o sprzężeniu instrumentu z wykonawcą, o złożonej konstrukcji, barwie i zapachu dźwięku. Tak jak był ukochanym przez publiczność wykonawcą, byłby Zbigniew Wodecki również zachwycającym popularyzatorem muzyki oraz wielkim nauczycielem miłości do śpiewu i gry na instrumentach. Byłby, ale z wyroku telewizji nie został. Tacy jak on naprawdę przychodzą na świat bardzo rzadko. Telewizja przegapiła wielką szansę na wyprodukowanie oryginalnej serii z perspektywą ogromnego powodzenia w Europie i nie tylko. Nie wylansowano żadnego, najskromniejszego nawet projektu antenowego z udziałem Wodeckiego, choćby na wzór „Spotkań z Aleksandrem Bardinim” w Studiu 2 w latach 70. TVPiS kupiła nam za to „The Voice Kids”, obciachowy zagraniczny format do bałamucenia dzieci i rodziców. Przyjdź, jeżeli masz mniej niż 15 lat, a więcej niż osiem, będziesz w telewizji, nasze jury ci powie, że jesteś super, może wygrasz, a może tylko sobie popłaczesz z mamusią przed kamerą. Łzy dobrze się sprzedają. Obłoży się je reklamami na antenie, żeby zarobić na następną licencję. Dokładanie polskich wzruszeń i polskich reklam do kupionych za granicą seriali i formatów wyczerpuje ambitny plan repolonizacji kontentu misyjnej telewizji publicznej. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint