Bez złudzeń

Bez złudzeń

Trzy teksty w kolejnych numerach PRZEGLĄDU – Roberta Walenciaka „Czy Czarzasty chce łapać wyborców, czy Tuska za nogi?”, Jana Widackiego „Gruba kreska po raz drugi!” i Andrzeja Andrysiaka „Lokalsi – przypadek Radomska” – dotykają, choć nie wprost, tego samego problemu. Chodzi o to, by przed czekającymi nas wyborami – parlamentarnymi, samorządowymi i prezydenckimi – mówić o konkretach, jasno i dobitnie. I nie wstydzić się przyznawać do błędów. Bo w wielu wypadkach to one umożliwiły dojście do władzy Zjednoczonej Prawicy i kładły podwaliny pod chore, toksyczne układy na różnych poziomach (przykład z powiatowego Radomska). PiS jedynie wyniosło je na wyższy poziom bezczelności, kumoterstwa i nepotyzmu. Warto w tym miejscu wspomnieć o roli mediów mających ambicje informacyjno-analityczne. Odwołując się do etosu niezależnego dziennikarstwa, próbują one wyjaśnić odbiorcy polityczną i społeczną sytuację w kraju, lecz od lat brakuje jakiejkolwiek analizy przyczyn jej zaistnienia. Media stały się stroną polityczno-kulturowego konfliktu, który niesłychanie głęboko dzieli nasze społeczeństwo. Nikt z opozycyjnych polityków nie zwraca na to uwagi, ale ja jako potencjalny wyborca lewicy chciałbym od niej usłyszeć, co zrobi, aby tę ważną przestrzeń uzdrowić. Bo przed 2015 r. sytuacja również nie była idealna. Pouczano, napominano, wartościowano – pomijając objaśnienia, tłumaczenia, analizy przyczyn poszczególnych zjawisk. I tu dochodzimy do sedna problemu. Co ewentualni kandydaci na posłów lewicy – nieważne, czy w koalicji z kimkolwiek, czy samodzielnie – w tej materii pragną zrobić? Chodzi głównie o media publiczne, zwłaszcza TVP. Czy ma się sprowadzić do wymiany personalnej, tak aby wszystko zostało po staremu, zmieniłby się wyłącznie wektor sympatii/antypatii? Czy jednak projekty zmian uwzględniają absolutne odpartyjnienie i ograniczenie do minimum możliwości wpływu gremiów politycznych na przekaz informacyjny telewizji publicznej? Znając cechy osobowości liderów Nowej Lewicy, trudno mieć nadzieję w tej mierze. W ogóle gdy zagłębić się w programy całej opozycji, trudno z optymizmem patrzeć na kierunki cywilizowania polskiej rzeczywistości po rządach Zjednoczonej Prawicy. Obecna struktura państwa opresyjnego, balansującego na granicy wolności obywatelskich i standardów demokratycznych, jest bliska całej polskiej klasie politycznej. Po zmianie władzy można to i owo przypudrować w prawie czy procedurach i sprzedać to medialnie jako kolosalną sanację postpisowskich porządków. Ale istota opresji, mechanizmy generujące ów nacisk na obywatela – zostaną. Bo pisowski model państwa jest wygodny dla całej polskiej klasy politycznej. Bez względu na barwy klubowe. Chętnie usłyszałbym także od kandydatów na parlamentarzystów Nowej Lewicy, co zamierzają zrobić z: Instytutem Pamięci Narodowej, strukturą toksyczną i tworzącą kategorie obywateli lepszych i gorszych (czyli będącą namiastką apartheidu); słynnym artykułem Kodeksu karnego o obrazie uczuć religijnych; haniebną praktyką tzw. aresztów wydobywczych; służbami specjalnymi, których nadmiar i nakładanie się kompetencji wprowadzają chaos i pożerają ogromne środki, co nie jest bez znaczenia w dobie kryzysu i braków finansowych. Moim zdaniem CBA powinno być ograniczone do instytutu studyjno-logistycznego przy premierze RP, bez możliwości operacyjno-rozpoznawczych; Kartą praw podstawowych Unii Europejskiej (Polska w czasach rządów PO-PSL jej nie podpisała, a rządy Zjednoczonej Prawicy nawet nad tym zagadnieniem się nie pochyliły); silnie progresywnym systemem podatkowym – jedynie Razem coś na ten temat nieśmiało popiskuje, ale bez przedstawienia szczegółów. To tylko nieliczne konkretne problemy, jakimi powinna dziś zająć się partia mieniąca się lewicową. Jeśli Nowa Lewica, zamiast po raz 156. zapewniać ustami swoich medialnych frontmenów – Czarzastego, Żukowskiej czy Kulaska – o takiej czy innej koalicji, takich czy innych układach, bawić się komentowaniem takich czy innych posunięć funkcjonariuszy PiS, nie przedstawi jasnych zamiarów, co chce wnieść do postpisowskiej rzeczywistości nad Wisłą, będziemy mieć kolejny parlament bez lewicy. Bo po co głosować na kogoś, kto de facto nie ma nic do powiedzenia w węzłowych zagadnieniach i jest substytutem liberalnej partii? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 45/2022

Kategorie: Opinie