Cyryl, patriarcha moskiewski, mówi: prowadzimy świętą wojnę z globalizmem i Zachodem, który popadł w satanizm. Slavoj Žižek, słoweński marksista, twierdzi: Rosja jest zagrożeniem dla Zachodu większym niż Chiny. W Polsce ambasador Rosji, Siergiej Andriejew, odmawia udania się do naszego MSZ. Rosja przygotowuje wielką ofensywę, a Francja wzywa do wzmożenia pomocy dla Ukrainy. Europa na krawędzi wojny? Dziś już wiemy: Rosja nie może zerwać ze swym imperializmem – wszak samo jej powstanie dokonało się niegdyś w drodze podbojów. Wiemy także, że Rosja nie może przestać się kreować na emanację całej Rusi – wszak nazwy „Ruś” i „Rosja” to synonimy, więc inne państwa ruskie, Białoruś i Ukraina, nie mają dla Rosji racji bytu. Wiemy więc też, że to właśnie w imię imperium i w imię „świętej Rusi” Rosja zdecydowała się podeptać nie tylko prawo narodów, lecz i własne zobowiązania. Przecież w memorandum budapeszteńskim z grudnia 1994 r. (trzeba to zawsze przypominać) Rosja zagwarantowała Ukrainie niepodległość i integralność terytorialną. Czy kiedyś będzie jeszcze można Rosji zaufać? Cokolwiek jednak się stanie, konsekwencje nowej „brudnej wojny” są dla Rosji katastrofalne. To europejskie mocarstwo nie ma już polityki europejskiej – jej miejsce zajęła walka z „kolektywnym Zachodem”, jak u Putina, i wojna z satanizmem, jak u Cyryla. A przecież Rosja to też Europa! I mogła być sojuszniczką Europy. W rozgrywce cywilizacji euroatlantyckiej z Chinami, Iranem czy nieobliczalną Koreą Północną Rosja powinna automatycznie sytuować się w kręgu cywilizacji chrześcijańskiej, o której tak dziś lubi perorować. Mogła być z Europą, tak jak przed wiekami była z nią w zmaganiach z islamem. Dzisiaj nic z tego nie zostało – Rosja nie ma w Europie partnerów, bo mimo wszystko trudno za takich uznać Viktora Orbána i Roberta Ficę. Jak głęboka zaś jest rosyjska izolacja, o tym świadczy ewolucja prezydenta Emmanuela Macrona: dwa lata temu podtrzymywał kontakt z Putinem, teraz jest europejskim jastrzębiem, rozważającym wysłanie na Ukrainę wojsk NATO. A wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny nakaz aresztowania prezydenta Rosji? Takiego upokorzenia głowy państwa nikt dotąd nie mógł sobie wyobrazić. Rozpad ZSRR był dla Rosji „największą katastrofą geopolityczną XX w.”. W jego konsekwencji trzy republiki bałtyckie, Litwa, Łotwa i Estonia, odepchnęły Rosję od Bałtyku, po czym wstąpiły do NATO. Na nowo więc, jak w okresie międzywojennym, zamurowały rosyjskie „okno” na Bałtyk i świat. Ale jeszcze większą katastrofą stała się obecna wojna. Dokonało się przecież coś jeszcze bardziej dramatycznego: między dwoma państwami ruskimi – Rosją a Ukrainą – rozwarła się przepaść. A od lat neutralne Finlandia i Szwecja schroniły się pod parasol Paktu Północnoatlantyckiego. Wszyscy uciekają od Rosji. Bałtyk stał się faktycznie wewnętrznym jeziorem NATO. „Oknem na świat” wielkiej Rosji jest już tylko mikroskopijny okręg królewiecki. Ale nie wolno triumfować: u boku Europy wyrósł wróg groźny i nie zawsze przewidywalny. Rosyjska retoryka wojenna, rosyjskie zbrodnie na Ukrainie i w samej Rosji zrywają raz za razem nici jakiegokolwiek kompromisu, wycofania się pół kroku, chwilowego choćby porozumienia. Jeśli Rosja, jako państwo ruskie, uzurpuje dziś sobie prawo do wszystkich państw ruskich, to kto zaręczy, że jako państwo słowiańskie nie zechce jutro zgłosić prawa do wszystkich państw słowiańskich? A w każdym razie – do Europy Środkowej, w której niemal pół wieku królowała? Europa naprawdę musi być przygotowana na wszystko. Fraza Si vis pacem, para bellum (Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny) rzadko była aż tak aktualna. A jednak! Po pokazie arogancji ambasadora Andriejewa wróciła w Polsce polityka godnościowa. I wróciła tam, gdzie byśmy najmniej się tego spodziewali. Bartosz T. Wieliński, od niedawna zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, napisał 27 marca o ambasadorze: „Zastanawiam się, co ten jegomość w naszym kraju robi. Nie musimy znosić impertynencji ze strony tego sługusa Putina. Po prostu won!”. Sens tej wypowiedzi nie jest jasny: chodzi o uznanie Andriejewa za persona non grata czy o zerwanie stosunków dyplomatycznych? Relacje polsko-rosyjskie sięgnęły dna, ale właśnie dlatego nie wolno ich dodatkowo rozjątrzać. I mniejsza nawet o to, że Rosja to duży kraj, bo w przypadku każdego