Bezdomni wyborcy lewicy

Bezdomni wyborcy lewicy

Prawica koncentruje się na kumulacji strachu, podczas gdy program pozytywny musi się łączyć z osłabianiem go i budową prawdziwego poczucia bezpieczeństwa Prof. Wojciech Łukowski – politolog i socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego Panie profesorze, czy wie pan, ilu radnych w 25-osobowej radzie miasta w Zielonej Górze będzie miał Sojusz Lewicy Demokratycznej po wyborach z 15 marca? – Nie znam jeszcze tych wyników. Jednego. Zielona Góra ze względu na silną pozycję lewicy do niedawna uchodziła za czerwoną. Prezydentem miasta na trzecią kadencję został samorządowiec, który w 2012 r. opuścił SLD. Teraz poparła go Platforma Obywatelska. Nietrudno zgadnąć, kogo on poprze w wyborach na prezydenta Polski. Bronisław Komorowski już otrzymał wsparcie od kojarzonych przez lata z lewicą prezydentów Krakowa i Rzeszowa. Lewica wciąż się zwija? – Z pewnością. Nietrudno byłoby mi dorzucić wiele innych przykładów potwierdzających tę ocenę. Czarna wyspa Graniczymy z czterema państwami Unii Europejskiej. We wszystkich rządzi lub współrządzi socjaldemokracja, a w dwóch – w Niemczech i w Czechach – opozycyjna lewica antykapitalistyczna jest licznie reprezentowana w parlamencie. Polska na tym tle to czarna prawicowa wyspa. Jak pan to tłumaczy? – Nie da się znaleźć prostego wyjaśnienia. Uważam, że źródeł erozji lewicy, szczególnie SLD, od którego teraz odcinają się m.in. wywodzący się z tej partii prezydenci i burmistrzowie, powinniśmy szukać głęboko – w funkcjonowaniu socjaldemokracji w latach 90. oraz w rządzie Leszka Millera. Lewicowość SLD była naskórkowa. Nawet rządząc, partia nie miała własnego pomysłu na politykę społeczną i gospodarkę, niwelowanie nierówności, zwiększanie poczucia sprawiedliwości i bezpieczeństwa socjalnego. W głównym nurcie lewicy dominowało myślenie neoliberalne, przekonanie, że to najwłaściwsza droga do społeczeństwa dobrobytu. Sojusz kontynuował politykę poprzedników. Swoją wrażliwość społeczną sprowadził do ograniczania najdotkliwszych dolegliwości transformacji. SLD nie był jedyną partią lewicową, która uległa neoliberalizmowi. Leszek Miller jako premier czerpał z trzeciej drogi Schrödera i Blaira. Jednak niemieccy socjaldemokraci wciąż są jedną z dwóch wiodących sił politycznych w swoim kraju, czego nie da się powiedzieć o SLD. – Porównanie SLD z SPD nie jest właściwe. Niemiecka socjaldemokracja ma stukilkudziesięcioletnią tradycję, jest głęboko zakorzeniona społecznie i kulturowo. To prawda, że tendencja przesuwania partii socjaldemokratycznych w stronę projektu neoliberalnego występowała w wielu krajach Europy. Jednak partie zachodnioeuropejskie zachowywały w swoim obiegu intelektualnym, a także w poglądach dużej części członków, lewicową wrażliwość, lewicowe pomysły i scenariusze. Tego zabrakło w SLD, jego życie umysłowe i ideowość uwiędły. Dlatego po klęsce wyborczej w 2005 r. Sojusz nie zdołał już się odbudować jako partia licząca się w walce o władzę. Gdyby w Sojuszu zachowała się lewicowa wrażliwość, mógłby liczyć na przynajmniej 15-20% poparcia. Platforma opuszczonych Lewica to nie tylko SLD. W latach 90. w Sejmie zasiadała samodzielnie Unia Pracy, a od 2004 r., gdy powstała Socjaldemokracja Polska Marka Borowskiego, który także udzielił wsparcia Bronisławowi Komorowskiemu, podjęto wiele lewicowych inicjatyw. Największym sukcesem okazała się śmiała platforma wolnościowa Janusza Palikota w 2011 r. Jednak jego projekt kończy się katastrofą. Może po prostu społeczeństwo przesuwa się na prawo? – Nie wydaje mi się, aby tak było. Obecna dominacja prawicy wynika z braku odpowiedniej oferty na lewicy. Po jednej stronie mamy ciągły happening Palikota, po drugiej zaś dawnych i obecnych polityków SLD, którzy zużyli się moralnie i nie są w stanie odzyskać wiarygodności. Wielu lewicowych wyborców dotknęła bezdomność polityczna, z której korzysta PO. Przedstawia się im jako partia buforowa, nie tylko blokująca zmianę w kierunku konserwatywnym, ale także oferująca – zwłaszcza kiedy zbliżają się wybory – pewne lewicowe propozycje. To trafia do przekonania, bo wielu bezdomnych wyborców lewicy dostrzega w Platformie istotny komponent lewicowy, z którym się identyfikuje. O jakiej lewicowości PO mówimy? W ubiegłym roku parlament niezwykle konserwatywnej Estonii uchwalił ustawę o związkach partnerskich. Platforma po ośmiu latach rządzenia nie jest na to gotowa. – W Polsce postulat legalizacji związków partnerskich jest traktowany jako radykalny i niepriorytetowy, ma niewielkie przełożenie na poparcie w wyborach. W czasie badań, które prowadziłem, dostrzegłem, że wiele osób bezwarunkowo deklarujących poparcie dla zapłodnienia in vitro miało opory przed akceptacją związków partnerskich. W naszym społeczeństwie nie ma nacisku na radykalne przekształcenia w sferze kulturowej, obyczajowej. O ile

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2015, 2015

Kategorie: Wywiady