Duane „Dog” Chapman oddał tysiące zbiegów w ręce sprawiedliwości „Wytropimy każdego od 18 do 80 lat. Czy to ślepy, czy szalony, jeśli nie jest w stanie chodzić czy pełzać, przywleczemy go z powrotem” – tak brzmi motto firmy Da Kine Bail Bonds z Honolulu. Jej szefem i głównym pracownikiem jest Duane „Dog” Chapman, cieszący się sławą najsłynniejszego łapacza Stanów Zjednoczonych. 50-letni Chapman, muskularny olbrzym o jasnych włosach i zimnych błękitnych oczach, przedstawia się jako „współczesny Billy Kid, charyzmatyczny były skazaniec, obecnie odrodzony chrześcijanin”, który pragnie uczynić Stany Zjednoczone bezpieczniejszym miejscem, a więc bezpardonowo ściga „złych facetów”. „Nie noszę broni palnej, gdybym ją miał, zabiłbym każdego z tych łobuzów, tak ich nienawidzę. Za to mam kajdanki i spray pieprzowy w pojemniku, który wygląda jak mała gaśnica. Ten oręż powali na kolana nawet muła. Nawet jeśli nasz gagatek jest supermanem czy zapaśnikiem, potraktowany sprayem pada jak długi”, przechwala się Chapman, który pewnego razu ledwie uszedł z życiem, gdy broniący się przed aresztowaniem rozsierdzony gangster podziurawił kulami jego samochód jak sito. Przydomek „Dog” nie oznacza bynajmniej psa, jest angielskim słowem Bóg, pisanym od tyłu. Bowiem przed Chapmanem nie ma ucieczki, podobnie jak przed mściwym bóstwem. Podobno od 1978 r. Duane ujął już ponad 6 tys. zbiegłych morderców, oszustów, gwałcicieli i nielegalnych imigrantów, których oddał w ręce władz. Oczywiście, ten przypominający wodza Wikingów osiłek, paradujący chętnie w okutych srebrem kowbojskich butach, nie czyni tego za darmo. Jest jednym z około 7 tys. łowców nagród (bounty hunters), czy łowców głów działających w USA, zresztą absolutnie zgodnie z prawem większości stanów. Ścigają oni oskarżonych, którzy wpłacili kaucję, a potem jednak uciekli w nieznane. Jeśli zbieg zostanie ujęty, łowca nagród otrzymuje zwyczajowo od 10 do 15% kaucji. Ten system przypomina Europejczykom bezpardonowy świat Dzikiego Zachodu. Jednak Amerykanie uważają go za skuteczny i tani, ponieważ policja nie musi tracić środków i czasu na tropienie złoczyńcy. Zadowolone są również firmy czy osoby, które wpłaciły kaucję za oskarżonego. Dzięki łowcom odzyskują bowiem znaczną część swoich pieniędzy (jeśli w przeciągu sześciu miesięcy podejrzany się nie odnajdzie, kaucja przepada na rzecz sądu). Bounty hunters co roku aresztują w USA od 30 do 40 tys. zbiegłych przestępców, bez żadnych kosztów dla podatnika. W czerwcu br. „Dog” Chapman znów znalazł się na pierwszych stronach gazet, dokonał bowiem wyczynu, po którym jedni uznali go za dzielnego obrońcę prawa, drudzy za pozbawionego skrupułów kowboja. Łowca nagród przekroczył meksykańską granicę, aby ująć zbiegłego milionera, skazanego zaocznie na 124 lata więzienia. Pisaliśmy już w „Przeglądzie” o sprawie Andrew Lustera z kalifornijskiego Ventura County, prawnuka Maxa Factora, założyciela imperium kosmetyków. 39-letni Luster został oskarżony o to, że zwabił do swego domu nad oceanem trzy młode kobiety i odurzył je osławionym specyfikiem GHB. Swoje ofiary zgwałcił „jak bezwolne lalki”, przy czym wszystko filmowała kamera. Prawnuk Maxa Factora tłumaczył, że akty seksualne odbywały się za zgodą partnerek, a on właśnie rozpoczynał karierę producenta filmów pornograficznych. Wolał jednak nie czekać na wyrok, lecz w styczniu br. zniknął bez śladu, nie przejmując się złożoną kaucją w wysokości miliona dolarów. „Dog” Chapman uznał, że to szansa jego życia. Zachęcony przez kilku przyjaciół z Hollywood, producentów i aktorów, podjął pościg. W kwietniu zapowiedział na łamach dziennika „Los Angeles Times”: „To ja poślę Lustera za kratki”. Niektórzy przypuszczali, że zbieg znalazł schronienie w Australii czy w którymś z domów publicznych Dalekiego Wschodu, ale łowca głów z Honolulu był pewien, że skazaniec zaszył się znacznie bliżej, zapewne w Meksyku, gdzie drinki i dziewczyny są tanie, policja przekupna i łatwo ukryć się wśród wielu obywateli USA, którzy na południe od Rio Grande znaleźli nową ojczyznę. Na swojej stronie internetowej „Dog” zbierał informacje dotyczące zbiega. Meksykańskim szpiegom zostawiał połowy przedartych banknotów studolarowych. Obiecywał, że drugą połowę da temu, kto wypatrzy uciekiniera. Przez Internet otrzymał wskazówkę, aby szukać występnego milionera nad oceanem, bo Luster nie może żyć bez surfowania. Później pewna amerykańska rodzina spędzająca
Tagi:
Marek Karolkiewicz