Są dyrygenci, którzy mają ogromną wiedzę i wizję dzieła, ale nie zawsze przekłada się to na interesujący efekt Tomasz Tokarczyk – dyrygent, kierownik muzyczny Opery Krakowskiej Czy któryś z członków orkiestry oskarżył już pana o spowodowanie u niego zeza rozbieżnego? – Zeza? Dlaczego? Bo jednym okiem musi zaglądać w partyturę, a drugim obserwować pana ruch batutą. – Nie (śmiech). Nikt mnie nigdy nie oskarżył, muzycy orkiestrowi są przyzwyczajeni do takiej pracy. To ich wyuczone, wypracowane zachowania. Skoro taki proces dyrygentom nie grozi, porozmawiajmy o relacjach z orkiestrą. Co odróżnia wielkiego dyrygenta od rzemieślnika? – To pytanie należałoby zadać przede wszystkim muzykowi orkiestrowemu czy soliście, bo oni współpracują z wieloma dyrygentami. Dyrygenta cechować powinny pewne predyspozycje, a dokładnie to, czy potrafi zainteresować, zainspirować orkiestrę. Ważne, czy intencje dyrygenta są odpowiednio odbierane i realizowane przez muzyków. Są i tacy dyrygenci, którzy mają ogromną wiedzę, swoją wizję dzieła, jednak nie zawsze przekłada się to na interesujący efekt końcowy. A czym się różni znakomita orkiestra od słabej? Ta pierwsza może zagrać bez dyrygenta? – Pytanie tylko, jak zagra… Dobra orkiestra charakteryzuje się przede wszystkim znakomitymi muzykami, utalentowanymi i bardzo sprawnymi technicznie. Dlatego potrzebuje odpowiedniej osoby, która ją poprowadzi, nada właściwy rytm pracy, a muzyce jednorodną interpretację. Ale i pogrozi batutą. – Na tym polega zarządzanie zespołem. Efekt jest wtedy, gdy znajdziemy balans we wspólnej pracy. Nie poprzez dyktaturę, ale przez wzajemne słuchanie się i inspirowanie. Propozycje zagrania danej frazy wolniej, szybciej, piano? – Też, na to się składa wiele elementów. Jednak miara nuty jest ustalona. – Owszem, ale są różne interpretacje danego utworu. Bywa, że to samo dzieło pod dyrekcją innego dyrygenta różni się czasem trwania, co może być zaskakujące. To nie jest wbrew zamysłom kompozytora? – Dyrygent powinien wykonać dzieło zgodnie z zapisami partytury. Dopuszczalne są jednak dowolności zarówno w muzyce instrumentalnej, jak i w operowej ze względu chociażby na możliwości wykonawcze. Znam arie, które znacząco się różnią w tempach – są to genialne interpretacje. Słuchaczowi nie przeszkadza, że daną frazę słyszy dużo wolniej lub szybciej, niż zwyczajowo się ją wykonuje. Spowalnia pan, bo wyczuwa, że solista jest w dobrej formie i może wyciągnąć daną frazę? – Owszem. A przyśpiesza, widząc, że śpiewakowi gorzej idzie? Inaczej mówiąc, ratuje go pan? – Może nie ratuję, ale pomagam. Przyśpieszanie lub spowalnianie tempa daje jednak różne efekty. Żywiołowe tempo uwydatnia wirtuozowski charakter dzieła, natomiast wolniejsze pozwala na wydobycie niuansów i odcieni muzyki. Kształcił się pan w Polsce, RFN, USA. Można mówić o szkołach w dyrygenturze, tak jak w teatrze? – Tak. Technicznie należy rozróżnić szkoły dyrygenckie. Niemiecka szkoła dyrygowania np. polega na tym, że dyrygent wyprzedza gestem grę zespołu, w Polsce z reguły gra się na ruch batutą, w punkt. Czyli równocześnie. – Tak. W niemieckiej jest to troszkę wcześniej, o ten ruch batutą w dół. To, że część dyrygentów nie korzysta z batuty, ma jakieś znaczenie? – W operze dość istotne, to kwestia jej widzenia. Jeżeli biała batuta odbija się od czarnego fraka, ruch ręki jest bardziej widoczny. Natomiast dyryguje się nie tylko batutą, ale całym sobą. Da się to wyćwiczyć przed lustrem? – Nie do końca. To jest kwestia predyspozycji i intuicji. Czy dyrygenci mają problemy z pamięcią? Widz np. podczas koncertu fortepianowego widzi pianistę grającego z pamięci i dyrygenta ciągle spoglądającego na partyturę. – Pianista jest solistą, jest skupiony na swojej partii, podobnie jak śpiewak w teatrze operowym. Dyrygent prowadzi spektakl, kontroluje całokształt. Nuty muszą być na pulpicie nie ze względu na pamięć dyrygenta, lepszą lub gorszą, ale ze względu na to, co się może wydarzyć. Muzyka od zarania ewoluuje, a w jaką stronę będzie się zmieniała opera? – Fantazja i pomysłowość kompozytorów z jednej strony będą stanowić o rozwoju gatunku, a z drugiej publiczność poprzez frekwencję pokazuje uwielbienie dla opery klasycznej. Spektakl jest wystawiany dla widza. Jeżeli on się zmieni, to razem z nim i opera. Czytałem wyniki badań w USA na temat związków między rodzajem muzyki granej w restauracjach a obrotami. Okazało się, że najmniejszy przychód jest