Bije dzwon dla OFE – rozmowa z Jolantą Fedak

Bije dzwon dla OFE – rozmowa z Jolantą Fedak

Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej Wybieram interes 14 mln pracujących, a nie interes 14 szefów powszechnych towarzystw emerytalnych – Czy pani oraz minister finansów chcecie rzeczywiście dokonać zmian w funkcjonowaniu otwartych funduszy emerytalnych? Pytam, bo coraz częściej mi się zdaje, że wasze zapowiedzi mają wyłącznie charakter propagandowy. Wiecie, że ludzie są rozczarowani działalnością OFE, więc obiecujecie zmiany – ale tak naprawdę nie widzę woli ich wprowadzenia. – Jak to, nie widzi pan woli? Naprawdę nie zauważa pan mojej determinacji? Odwiedzam wszystkich jak świadek Jehowy i bardzo systematycznie, z głęboką wiarą opowiadam, co należy poprawić. Na różnych konferencjach urządzanych przez konfederację pracodawców czy Izbę Gospodarczą Towarzystw Emerytalnych, sama jedna wobec wszystkich, tłumaczę, jakie dobrodziejstwa płyną z naszych propozycji zmian. Minister finansów przysłał mi bardzo pochlebne uwagi dotyczące wszystkich moich propozycji, uzgodniłam już z nim projekt ustawy – a to duży sukces… – Nie wątpię, zwłaszcza że te propozycje brzmią dobrze – wprowadzenie konkurencyjności pomiędzy funduszami, zmniejszenie opłat ściąganych przez powszechne towarzystwa emerytalne, przyznanie obywatelom prawa do decydowania o własnych składkach i wycofania się z funduszy. Tylko kiedy staną się one obowiązującym prawem? – Zakończyły się już uzgodnienia międzyresortowe. Projekt – a dokładnie mówiąc, „założenia do projektu ustawy zmieniającej ustawę o emeryturach kapitałowych” – już w tym tygodniu zostanie przesłany przez Ministerstwo Pracy na komitet stały Rady Ministrów. Wierzę, że jeśli „przeciągnę” tę ustawę przez rząd, to parlament uchwali ją jesienią i od 1 stycznia 2011 r. wejdzie w życie. Oczywiście są tam zapisy o dobrowolności członkostwa w otwartych funduszach emerytalnych i opuszczeniu ich, możliwości jednorazowej wypłaty wszystkich środków gromadzonych przez obywateli w OFE, o ograniczeniu składki przekazywanej do funduszy emerytalnych z 7,3% zarobków do 3%. Przypominam, że wszystkie kraje Europy Środkowej i Wschodniej, w których istnieje system emerytalny podobny do naszego, albo ograniczyły do zera przekazywanie składek do funduszy emerytalnych, albo utrzymały je na minimalnym poziomie 2% – tak jak Litwa czy bogata Szwecja. Słowacja pozwoliła obywatelom wyjść z funduszy emerytalnych. Czechy w ogóle zrezygnowały z wprowadzenia takiego systemu, choć się przymierzały. – Nasi „reformatorzy emerytalni” chętnie powołują się właśnie na Szwecję – no bo skoro kraj o tak wysokim poziomie opieki socjalnej zdecydował się na zmianę systemu emerytalnego, to tym bardziej w Polsce usprawiedliwione było przeprowadzenie w 1999 r. reformy zmniejszającej emerytury. Choć można by na to odpowiedzieć, że szwedzki emeryt nawet nie zauważy, jeśli trochę zbiednieje, natomiast dla polskich seniorów obcięcie emerytur jest nieszczęściem. – Zwłaszcza że szwedzki emeryt bynajmniej nie zbiednieje, bo ich system jest bardziej racjonalny niż polski i tam w ogóle nie ma funduszy emerytalnych. To nie przyszli emeryci muszą w Szwecji wpłacać swoje składki do funduszy emerytalnych – lecz państwo, jako instytucja publiczna, lokuje nadwyżki w funduszach inwestycyjnych. W polskiej reformie wciąż nie ma części wypłatowej. Nasi reformatorzy określili, jak należy ściągać składki, ale nie powiedzieli, jak będą wypłacane świadczenia. Istnieje tylko, wprowadzone przeze mnie, rozwiązanie przejściowe. Trzeba było je szybko zastosować, by umożliwić wypłacenie świadczeń pierwszemu rocznikowi 60-letnich kobiet, które w 2009 r. zaczęły przechodzić na emeryturę już w nowym systemie. Niech emeryt decyduje – Powstał natomiast szkodliwy pomysł powołania zakładów emerytalnych – czyli prywatnych firm zajmujących się wypłatą świadczeń i utrzymywanych z naszych składek tak jak powszechne towarzystwa emerytalne. Czy wciąż jest to realne? – Pan prezydent Lech Kaczyński zawetował ustawowy zapis dotyczący zakładów emerytalnych, z czego zresztą byłam zadowolona, bo od początku nie miałam do tego przekonania. Zaproponowałam inne rozwiązanie, bez zakładów emerytalnych, ze świadczeniem wypłacanym przez ZUS. Do wyboru byłaby: albo emerytura dożywotnia ustalona według wielkości wpłaconych składek; albo świadczenie w wysokości dwóch najniższych emerytur plus jednorazowa wypłata; albo w wysokości dwóch najniższych emerytur, z wpłaceniem reszty składek na indywidualne konto emerytalne (środki na IKE są zwolnione z 19% podatku od dochodów kapitałowych). Zarzuca mi się, że przeze mnie emeryci nie będą wiedzieli, co zrobić z własnymi pieniędzmi. Twórcy reformy emerytalnej uważają widocznie ludzi w wieku 60 czy 65 lat za jednostki nieodpowiedzialne, którym nie należy pozwolić na dysponowanie zgromadzonym przez siebie kapitałem. To reformatorzy – jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 29/2010

Kategorie: Wywiady