Od pani prezydent do kampanii reklamowej Brawo ja! To hasło błyskawicznie podbiło rodzimy internet i zostało przyswojone przez ludzi młodych. Teraz, za sprawą emitowanej w telewizji kampanii reklamowej jednego z operatorów sieci komórkowej, jego popularność zatacza jeszcze szersze kręgi. Skąd się wzięło? Popularne Hozmówki Wszystko zaczęło się we wrześniu 2014 r., kiedy pracownica jednej z warszawskich agencji reklamowych postanowiła założyć na Facebooku stronę Hozmówki z Hanną, która w humorystyczny sposób przedstawiała poczynania prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Źródłem dowcipów, o czym świadczy sam tytuł fanpage’a, stała się również charakterystyczna wada wymowy. Na publikowanych grafikach zadowolona z siebie pani prezydent zawsze podsumowywała swoje dokonania krótkim stwierdzeniem: „Bhawo ja!”. Autorka strony i grafik doskonale wyczuła moment. Wszystko działo się w przeddzień październikowych wyborów samorządowych, więc strona notowała wręcz lawinowy przyrost facebookowych fanów. – Mieszkam w Warszawie i dopada mnie absurd tego miasta. Wkurza mnie działanie władzy – tak tłumaczyła później na łamach warszawskiego dodatku do „Gazety Wyborczej” przyczyny swojej wirtualnej aktywności. Z obrazków publikowanych w ramach Hozmówek skwapliwie korzystali też oponenci polityczni pani prezydent, którzy krytyczne komentarze wobec Platformy i Hanny Gronkiewicz-Waltz opatrywali na Twitterze hasztagiem (znacznikiem pozwalającym grupować wiadomości – przyp. red.) „Bhawo ja!”. Na niewiele jednak to się zdało, ponieważ w drugiej turze wyborów dotychczasowa prezydent stolicy została po raz kolejny wybrana na włodarza miasta. Sztab Hanny Gronkiewicz-Waltz sukces uczcił na Facebooku, publikując tuż po ogłoszeniu wyników zdjęcie pani prezydent trzymającej koszulkę z napisem… „Bhawo ja”. Fotografię podpisano natomiast skierowanym do wyborców komunikatem: „Bhawo wy!!! Dziękuję bahdzo”. Warszawski ratusz wyciągnął lekcję z Hozmówek i postanowił zadziałać w myśl zasady, że jeśli nie można kogoś pokonać, trzeba się do niego przyłączyć. Nieco odwrócono jednak jej zastosowanie. W listopadzie 2014 r. bowiem przez warszawskie media przetoczyła się informacja, że twórczyni popularnej strony została przez ratusz zatrudniona w dziale marketingu. Po raz kolejny pani prezydent mogła powiedzieć „Bhawo ja”. Śmieszne powiedzonko przypadło do gustu nie tylko warszawiakom. Szybko „odkleiło się” od postaci Hanny Gronkiewicz-Waltz i zaczęło żyć własnym życiem. Internauci używali go do opisywania w mediach społecznościowych swoich osiągnięć i dokonań. Rzadziej stosowali je autoironicznie, odnosząc się do tego, co im nie wyszło. Narcyzm koniecznością Dlaczego tak chętnie bijemy sobie brawo? Odpowiedź okazuje się bardzo prosta. Tego wymaga od nas współczesna kultura, która w centrum stawia indywidualizm oraz skupianie się na sobie. Z badań przeprowadzonych przez profesor Wydziału Zamiejscowego Uniwersytetu SWPS w Sopocie Krystynę Drat-Ruszczak i dr Różę Bazińską, również z Uniwersytetu SWPS w Sopocie, wynika wręcz, że narcyzm przestaje być zaburzeniem. Przeciwnie, świadczy o tym, że dana jednostka potrafi się przystosować do oczekiwań współczesności. W samozadowoleniu wydają się przodować ludzie młodzi, dla których granica pomiędzy światami realnym i wirtualnym jest już w zasadzie zatarta. Spędzają godziny na portalach społecznościowych, starając się, by ich profile wyglądały jak najatrakcyjniej. Publikowane fotografie i treści mają dla nich ogromne znaczenie, gdyż świadczą o „fajności” i o ciekawym życiu. Współcześnie są to jedne z najważniejszych kryteriów oceny. Amerykańska psycholog dr Jean Twenge w książce „Pokolenie ja” po 20 latach badań stwierdziła wręcz, że ludzie urodzeni po 1982 r. to najbardziej narcystyczne pokolenie w historii świata. Nałogowe korzystanie z portali społecznościowych ma swoją ciemną stronę. Użytkownicy przestają zdawać sobie sprawę z tego, że pokazywany na nich świat jest zaledwie wycinkiem rzeczywistości. Ciągłe informacje o sukcesach znajomych mogą wywołać w nas bardzo negatywne emocje i wpędzić w kompleksy, czego dowiedli naukowcy z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie. Coraz więcej osób małą liczbę lajków pod postami i zdjęciami odbiera jako prawdziwą tragedię. Z sondażu przeprowadzonego w 2013 r. wśród użytkowników Facebooka wynika, że najsilniejszą zawiść wzbudzają w nas zdjęcia z wakacji znajomych oraz zachowania związane z kontaktami społecznymi. Denerwujemy się np., kiedy widzimy, że znacznie więcej ludzi złożyło życzenia naszemu koledze niż nam. Brawo oni Ucieczką od tego typu emocji staje się zatem bezkrytyczne spojrzenie na samego siebie. Dlatego tak chętnie ludzie posługują