Janina Jura, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Najkrócej mówiąc, jest to bilans ujemny. Nasze stanowisko krytyczne, dotyczące reformowania systemu edukacji było przedstawiane wielokrotnie, ale opinie odmienne niż jego własne nigdy do ministra nie docierały i nie były uwzględniane. Również rozporządzenie dotyczące minimalnych stawek dla nauczycieli minister wprowadził bez naszego podpisu, a nie miał zapewnionych środków finansowych. Nie wziął pod uwagę symulacji ZNP, które prezentowano jeszcze w maju i czerwcu, kiedy wskazywano na braki w kasie samorządu. Na spotkanie z samorządami minister, choć był zaproszony, nie raczył przybyć. Dopiero po wniosku o wotum nieufności, złożonym przez SLD, minister przyznał, że resort popełnił błąd. Podanie się ministra Handkego do dymisji jest najłagodniejszą karą za błędne działania, bo nadal otwarta jest sprawa bezpłatności i powszechności kształcenia dzieci. W wielu środowiskach ta zasada jest niemożliwa do zrealizowania. Przepaść edukacyjna między dziećmi miejskimi i wiejskimi pogłębia się, nie ma pieniędzy na dotację oświatową i w tym zakresie wina ministra jest ogromna. Stefan Kubowicz, przewodniczący sekcji oświaty KK NSZZ “Solidarność” Bilans ministra Mirosława Handkego oceniam bardzo pozytywnie. Najważniejsze jest wprowadzenie oczekiwanej reformy oświaty, a także przygotowanie bardzo ważnej reformy płac i konsekwentne realizowanie tych zamierzeń. Błąd w obliczeniach, który stał się bezpośrednim powodem dymisji, na dodatek nie musiał być koniecznie jego błędem. Moim zdaniem, powstał on dużo wcześniej w Komisji Trójstronnej, gdyż istniała poważna rozbieżność między średnimi planistycznymi i rzeczywistymi, co w końcu samorządy musiały ujawnić. Minister wziął ten błąd na siebie, ja nie uczyniłbym tak na jego miejscu, gdyż odkąd istnieje Komisja Trójstronna, były rozbieżności między np. liczbą etatów skalkulowanych a rzeczywistych. Dlatego jest mi żal ministra Handkego, ale rozumiem, że polityk po takim doświadczeniu zwykle odchodzi. Grażyna Staniszewska, posłanka UW, przewodnicząca Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży Bilans kadencji jest dwojaki, bo, z jednej strony, minister Handke ruszył zmiany w oświacie i wprowadził reformę, na którą ludzie czekali, a z drugiej, pokazał wyjątkowy talent do zrażania tych, którzy tę reformę mieli realizować. Nie było chyba szefa resortu edukacji bardziej nie lubianego przez nauczycieli w ostatnim dziesięcioleciu. Jedynie prof. Andrzej Stelmachowski, który wygrażał nauczycielom laską, doszedł do tego samego poziomu. W trudnych sprawach finansowych oświaty minister absolutnie nie chciał przyjąć żadnych argumentów, które zgłaszano na sejmowej komisji, nie wierzył związkowcom, ekspertom, nikomu, ale uwierzył swemu zastępcy, byłemu dyrektorowi administracyjnemu z Akademii Górniczo – Hutniczej, Andrzejowi Karwackiemu. Tymczasem to, co mówił w Sejmie min. Karwacki, było tak niejasne, że nie rozumieli tego nawet profesjonalni finansiści. Minister Handke uwierzył w jego zapewnienia, że pieniądze na podwyżki są i na tym się położył. Krystyna Łybacka, posłanka SLD Bilans kadencji ministra jest zasadniczo różny w zamysłach i faktach. To, że miał odwagę mówić o reformie, to plus, ale, że nie miał odwagi wysłuchać tego, co mówili politycy innych opcji – minus. Chciał reformować polską szkołę, doprowadzić do upowszechnienia średniego wykształcenia i zniesienia barier między młodzieżą z dużych i małych ośrodków, to plus, ale jego przesycone ideologią spojrzenie i fakt, iż nie zrealizował żadnego z założeń – minus. Ogromnym mankamentem prof. Handkego było jego gwiazdorstwo. Bardzo brakowało jednak mrówczej pracy od podstaw i wzniesienia się ponad podziałami politycznymi. Izabela Jaruga-Nowacka, przewodnicząca Ligi Kobiet Polskich (Unia Pracy) Kadencję już od pierwszego publicznego wywiadu oceniam niedobrze. Wtedy powiedział m.in., że nie potrzeba w szkole żadnych podręczników wiedzy o życiu seksualnym człowieka, bo podręcznik już jest – to Biblia. Po tej humorystycznej i barwnej wypowiedzi przyszły następne. Powiedział np., że nauczycielom należy się pensja przez 10 miesięcy w roku, a przez pozostałe dwa mogą zbierać runo leśne. Sądzę, że lepiej, aby te pomysły znalazły swoje miejsce w kabarecie, a nie w ministerstwie. Minister Handke nie tylko nie uporał się z podstawowymi problemami szkoły, nie tylko pomylił się co do liczby gimbusów, ale przyczynił się do pogorszenia szans młodzieży z małych ośrodków, bo nie dość, że dzieci żyjące w biednych gminach są gorzej sytuowane, że mają dalej do szkoły, to jeszcze coraz trudniej zdobyć im wyższe wykształcenie. Cieszę się, że złożył dymisję, ale żałuję, że tak późno. Prof. Julian Auleytner, socjolog, rektor Wyższej Szkoły Pedagogicznej Towarzystwa
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz