Kiedy biorą z naszej półki

Kiedy biorą z naszej półki

Comfortable workplace with computer near wooden wall in stylish room interior. Home office design

Biurko Biurko nie jest zdrobnieniem takiego biura, jakie znamy, takie biuro jest zbyt poważne, by mieć zdrobnienia, nie mają ich zresztą i inne takie poważne słowa, jak urząd i instytucja. Biurko jest zdrobnieniem od słowa biuro, ale w dawnym znaczeniu – a dawniej oznaczało urzędowy, kancelaryjny lub sądowy stół, a też kantorek, a nazwa wzięła się od rodzaju pokrycia takiego stołu, takiego zielonego sukna (starofrancuskie burel, które było gdzieś na początku biurka, to było zresztą sukno raczej ciemnobrązowe, czyli bardziej bure). Biurko pisało się dawniej też biórko, a Mickiewicz pisał nawet czasem biorko, żeby się ze zbiorkiem rymowało (choć rymował je i z pagórkiem, i z Peterburkiem). Telimena w takim biurku przechowywała różne rzeczy, którymi się chwaliła. W biurku domowym, niedużym, trzymano listy, pamiątki. Dzisiejszy mebel zwany biurkiem służy do pracy w pracy, ale i w domu. Jego szuflady, które mają porządkować dokumenty i inne ważne papiery, często są miejscem chaosu, by nie rzec: bałaganu, ale wywołują wrażenie możliwości jego zorganizowania. A na biurku piętrzą się sprawy do załatwienia. Chociaż można tam położyć różne rzeczy. Zwrot „na biurku cielęcina!” – cytat z żartobliwego wierszyka Rodocia (Mikołaja Biernackiego) „A to mi się zdarzyło!” – obrazował zastany przez niespodziewanego gościa nieporządek domowy. A jego zdrobnienie to biureczko.   Krzesło   Dawniejsze krzasło to oprócz ‘miejsca do siedzenia’ były i ‘góra przodka wozu’, i ‘przęsło płotu’, a nawet ‘lędźwie’ – wszystkie te znaczenia znamy z dialektów. A w innych pokrewnych językach podobne formy odnosiły się i do innych konstrukcji, m.in. do rodzaju rusztowania przy wędzeniu mięsa. Ale skąd się to słowo wzięło, nie bardzo wiemy. Niektórzy jakiegoś krzesania się w nim dopatrywali, bo krzesano o kamień, a na kamieniu się też siadało… niezbyt to przekonujące. I nie wskazuje na wygodę w siedzeniu na takim stołku z oparciem, któremu kiedyś bliżej było do dziś znacznie odeń wygodniejszego fotela. Krzesła były oznaką wygody i prestiżu. O miejscach w senacie mówiono jako o krzesłach – Mickiewiczowski Stolnik „miał w domu krzesła, wstęgi i buławy” (Trembecki tak pisał o Branickim, tylko zamiast wstęg u niego były mitry), a wahał się, czy oddać córkę komuś, kto zajmował w senacie „niskie, drążkowe krzesło”. Ważne było takie krzesło, choć Krasicki pisał: „Ale nie dość siąść w krześle sporym i wygodnym, trzeba jeszcze coś więcej: być siedzenia godnym, bo krzesło nie nadaje rozumu i cnoty”. Dobre było, a i jest, krzesło. Wokulski co prawda w porównywaniu różnych stosunków mężczyzn do kobiet zestawia ołtarz z krzesłem, wskazując na pospolitość krzesła, ale już samo zestawienie krzesłu może dodać chwały. I od XVII w. mamy powiedzenie „kto nie ma krzesła, niech stoi”. Lepiej je mieć. Tylko w połączeniu z tak nam bliską elektrycznością nie budzi dobrych skojarzeń.   Półka   Dawniej była też polica, a nazwa pochodzi z dawnego prasłowiańskiego pol, czyli ‘oderwany, odszczypany kawał drzewa’, w praindoeuropejskim pel- oznaczało ‘łupać, rozszczepiać’. Taki przecięty na pół pień drzewa już mógł służyć do tego, by coś na nim położyć czy postawić, względnie stabilnie. Potem były już płaskie deski, najpierw głównie przy ścianie (tak w dawniejszych słownikach, gdzie podawano jako synonim półki wyraz rzęd), potem już najpierw w szafie lub framudze. Dziś i tu, i tam. Półki mamy w mieszkaniu, ale są i w sklepach. Pełne półki znamionują obfitość towarów, puste półki są utartym, nawet zbyt oklepanym odniesieniem do niedostatków dystrybucji czasów słusznie minionych. Te pełne muszą być różnie umieszczone. Na najwyższej, zgodnie z metaforycznym zwyczajem, są towary najlepsze, i w ogóle, co dobre, to z wyższej półki. A jak jakość różnych rzeczy jest podobna, są one z tej samej półki. Na takich półkach coś się pojawia, jak dobre, szybko schodzi albo od razu znika. Ale na półki się też różne rzeczy odkłada. Niby na potem, a czasem, żeby nie funkcjonowały. Na półki odkładało się też nieakceptowane przez cenzurę filmy, zwane nieco żartobliwie półkownikami (kiedyś półkę pisało się też pułka, wtedy żart byłby mniej subtelny). I jest jeszcze taka półka, na której jesteśmy my. I z niej biorą. Kiedy biorą z naszej półki, powinniśmy się zastanowić nad marnością

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 40/2020

Kategorie: Kultura