Biotechnologia uratuje etykę? – rozmowa z prof. Adamem Łomnickim

Biotechnologia uratuje etykę? – rozmowa z prof. Adamem Łomnickim

Coraz więcej jest niekorzystnych mutacji, młodzi ludzie zapadają na choroby, które kiedyś dotykały jedynie starców Powtarzany jest pogląd, że „człowiek pochodzi od małpy”. W parze z nim idzie często przekonanie, że naszym ewolucyjnym przodkiem są małpy bardzo podobne do żyjących współcześnie. Czy jest to uprawnione? – Nie! Można powiedzieć jedynie, że mieliśmy wspólnego przodka, z którego wyewoluowały i małpy, i człowiek. Pogląd, o którym pan mówi, jest zdecydowanie błędny. Takich błędnych wyobrażeń jest znacznie więcej. Dlaczego? – Jeszcze w pierwszej połowie XX w. biolodzy mieli bardzo niejasne wyobrażenia na temat funkcjonowania mechanizmów ewolucji. Nie wiedziano chociażby, czy dobór naturalny działa dla dobra gatunku, czy konkretnych osobników. Przekonanie, że prawdą jest to pierwsze, było bardzo częste, a dla niektórych pozostaje obowiązujące. Szczególnie tam, gdzie popularyzuje się biologię. Później tworzono nonsensowne połączenia. Kiedy studiowałem, mówiono jeszcze, że zwierzę chce przeżyć dla własnego dobra, ale rozmnaża się dla dobra gatunku. Tak nie może być, bo w celu przekazywania swego materiału genetycznego przyszłym pokoleniom trzeba jednocześnie potrafić przeżyć i rozmnażać się. Przez pewien czas funkcjonowało też przekonanie, że ewolucja to proces, który istniał w odległej przeszłości i przebiegał bardzo powoli. Trwał miliony lat. Spowodował, że mamy taki świat, jaki mamy, i możemy abstrahować od teorii ewolucji. Tymczasem proces ewolucyjny trwa cały czas. Ciągle wykorzystujemy teorię ewolucji do opisywania zmian we współczesnym świecie. Dzięki niej łatwiej zrozumieć, dlaczego nie można sobie poradzić z problemem kibiców i dlaczego tak silne jest przywiązanie do klubowych barw oraz grup, które je reprezentują. Dlaczego tak jest? – Ludzie są gatunkiem, u którego szczególne znaczenie ma dobór grupowy. Ukształtowaliśmy się w okresie paleolitu, gdy obcy był zwykle wrogiem, a ogromny wpływ na szansę przetrwania miała spójność grupy. Dlatego przez tysiące lat ewolucji wytworzyliśmy bardzo silną potrzebę bycia razem oraz mechanizmy, które pozwalały na jej zachowanie i usuwanie poza grupę tych, którzy jej zagrażali. To tkwi w ludziach bardzo głęboko, ponieważ kształtowało się przez setki tysięcy lat. Dla porównania proszę pomyśleć, że my – jako gatunek – w neolicie jesteśmy dopiero od 10 tys. lat. Okres dobrobytu, w którym nie musimy na co dzień walczyć z innymi o przetrwanie i pożywienie, a dzięki temu możemy sobie pozwolić na bycie otwartymi i potępianie ksenofobii, to już rzecz całkiem nowa. Sugeruje pan, że kibole to po prostu jaskiniowcy? – W pewnym sensie tak. To ludzie z paleolitu, ale to w zasadzie nic nie znaczy, ponieważ wszyscy jesteśmy z paleolitu. Proszę tylko zobaczyć, jak bardzo wciągają nas takie zajęcia jak łowienie ryb albo zbieranie grzybów. To także pozostałość czasów, gdy byliśmy łowcami-zbieraczami. Dobór na wielu poziomach Pojawił się już dobór gatunkowy, krewniaczy, grupowy. Jak ma się do tego słynny „samolubny gen”? – Dobre pytanie. Mechanizmy doboru można sobie po prostu wyobrazić na różnych poziomach. Jednym z nich jest poziom genów, który pozwala wytłumaczyć wiele fenomenów biologicznych. Inne to te, które wymienił pan w pytaniu. Wiele zależy od zjawiska, które próbujemy wytłumaczyć, oraz od tego, jakich organizmów to dotyczy. Także środowiska, w którym one funkcjonują. Jest np. dobór krewniaczy, tłumaczący zachowania nepotyczne… …który z pewnością mógłby pomóc polskim, i nie tylko, politologom. – Ale też poziom gatunku, gdzie sprawa jest niejasna i istnieje problem ze stworzeniem właściwego modelu. Choć oczywiście zdarza się, że jeden gatunek eliminuje drugi. Tak dzieje się np. teraz z biedronką europejską, opisywaną przez jeden z ostatnich numerów „Science”, która jest eliminowana przez biedronki azjatyckie, tzw. harlequiny. Powodem są pasożyty, na które nasze biedronki nie są odporne. Przypomina to choroby, które zdziesiątkowały mieszkańców Ameryki po przybyciu tam Europejczyków. – Zdarzają się takie rzeczy, ale niezbyt często. Powstawanie i znikanie gatunków jest czymś o wiele rzadszym niż narodziny i śmierć pojedynczych organizmów. Do tego nie zawsze to wynika z rywalizacji między gatunkami. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której pojawia się mutacja korzystna dla osobnika, ale niekorzystna dla gatunku. Ona bardzo szybko wygrywa. Z kolei dobór grupowy może mieć sens w bardzo określonym środowisku. To muszą być stosunkowo niewielkie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 24/2013

Kategorie: Nauka