Błękitny anioł seksu

Błękitny anioł seksu

Marlena Dietrich, inaczej niż pruderyjna Greta Garbo, traktowała swe związki z kobietami jako całkowicie naturalne Na cześć tej niezwykłej kobiety, „której męskość podobała się kobietom, a urok erotyczny – mężczyznom”, autor tych słów, pisarz Kenneth Tynnan, i reżyser Noel Coward układali wiersze. Sir Aleksander Fleming podarował jej swą najcenniejszą pamiątkę – flakon z pierwszym szczepem wyhodowanej przez siebie penicyliny. Listów Ericha Marii Remarque’a i Ernesta Hemingwaya do Marleny Dietrich starczyłoby na kilka tomów prozy lirycznej. Zbiór listów Hemingwaya zapewne jednak nigdy się nie ukaże, ponieważ zmarła w wieku 91 lat w samotności z wyboru (w 1992 r.) aktorka postanowiła, że nikt ich nie dostanie i „nie zarobi na nich żadnych pieniędzy”. Rene, naturalny syn Hemingwaya i jego murzyńskiej utrzymanki, który po śmierci wielkiego pisarza został kustoszem domu- -muzeum ojca w San Atonio de Paula pod Hawaną, opowiedział mi pewnego wieczoru o przyjaźni „papy” i Marleny Dietrich. Rachunki za rozmowy telefoniczne pisarza z Marleną, która przebywała w Stanach, wynosiły nieraz po tysiąc dolarów i więcej. Pisarz posyłał Marlenie swe manuskrypty, które ona odsyłała z uwagami. „Jest inteligentnym i sumiennym krytykiem. Jeśli napisałem coś, co wydaje mi się dobre, a jej się to po przeczytaniu spodoba, jestem najszczęśliwszy na świecie”, pisał Hemingway. A ona o nim: „Był ostoją, mędrcem, tym, który decydował, najlepszym doradcą, zwierzchnikiem mego osobistego Kościoła”. W spodniach, ale nie nago Z okazji przypadającej w tym roku setnej rocznicy urodzin (27 grudnia) Marii Magdaleny Dietrich – dla celów scenicznych wybrała sobie imię Marlena utworzone z pierwszej sylaby pierwszego imienia i ostatniej drugiego – urywki tej korespondencji ujrzą jednak światło dzienne w książce-dokumencie, zawierającej liczne świadectwa jej przyjaciół o życiu artystki. Ukaże się ona w USA pt. „Marlene Dietrich: Photographs and Memories”. Wśród 400 fotografii będzie tylko jedno zdjęcie młodziutkiej nimfy w negliżu zrobione na plaży. Aktorka, pieśniarka i tancerka, która niemal przez połowę XX wieku była uosobieniem wyrafinowanej zmysłowości, nigdy nie fotografowała się nago. Piosenkarka Lola-Lola w „Błękitnym Aniele” jest bezwstydnie wyzywająca, ale podkreśla to właśnie jej ubiór: cylinder, krótka spódniczka odsłaniająca oszałamiająco zgrabne nogi, papieros w długiej cygarniczce, obojętny wzrok skierowany gdzieś poza horyzont. Te legendarne nogi eksponuje też, nosząc jako pierwsza kobieta w Berlinie długie, obcisłe spodnie. Podbijanie nie wymaga nagości. Marlena zawsze uważała, że większe efekty daje nagość ubrana. W Hollywood wywalczyła sobie prawo decydowania o swych kostiumach. Pewna włoska firma produkowała dla niej specjalny materiał, cieńszy od muślinu. „Był dokładnie tym, czego potrzebowaliśmy: byłam ubrana, a jednocześnie wydawałam się naga”, mówiła z dumą gwiazda. Jej wynalazkiem są też tak modne dziś hot panty – niezwykle krótkie i seksowne spodenki. Zadrwiła z Hitlera Panna Dietrich wychowała się w tradycyjnej, mieszczańskiej rodzinie oficera cesarskiej policji, w której nieliczne przyjemności – spacery, lody, teatr – oczekiwały ją jedynie jako nagroda za solidnie wypełnione szkolne i domowe obowiązki. Ta pruska pracowitość, punktualność, solidność połączone zamiłowaniem do literatury pozostały cechami jej charakteru na całe życie. Po przeszło dziesięciu latach nauki – wbrew woli matki – porzuciła skrzypce, które miały stać się jej przeznaczeniem, i podjęła studia aktorskie w szkole dramatycznej M. Reinhardta, zarabiając przez sześć lat machaniem nogami w modnej grupie tanecznej Thielscher Girls. Dała się porwać fali życia, jakie prowadziła bohema artystyczna Berlina, wówczas trzeciego co do wielkości miasta świata. Ekranizacja książki Heinricha Manna „Błękitny Anioł”, w której reżyser Joseph von Sternberg obsadza ją w roli tytułowej, otwiera jej drogę do Hollywood, gdzie kreują ją na prawdziwą gwiazdę. W 1932 r. aktorka po raz ostatni przed wybuchem II wojny światowej odwiedza matkę w Berlinie. W 1936 r. ambasador III Rzeszy w Paryżu, hrabia Welczeck, obiecuje jej triumfalny wjazd do Berlina przez Bramę Brandenburską, jeśli tylko zgodzi się wrócić i nie przyjmie obywatelstwa amerykańskiego. Marlena ze spokojną drwiną w głosie odpowiada, że rozważy propozycję, jeśli Hitler pozwoli jej przyjacielowi, von Sternbergowi, nakręcić z nią film

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 35/2001

Kategorie: Sylwetki
Tagi: Iwo Wilkanin