Błyskotka Balearów
Korespondencja z Ibizy Graffiti we wszystkich odmianach. Dziwaczne szyldy i neony, prowokujące hasła, zderzenia ostrych barw, maźnięcia i wyraźne strzałki… To graficzny świat stolicy Ibizy. Pasuje do muzyki techno i ekstrawaganckiej, kontestującej mody. Nie kłóci się ze światem harleyowców i hipisów. Ale to tylko jedna twarz Ibizy – błyskotki hiszpańskich Balearów, jednej z najmodniejszych wysp świata. Kataloński miesza się tutaj z kastylijskim, a tradycyjne ubiory wyspiarzy z szokującymi propozycjami współczesnych kreatorów mody. Obok siebie żyją zgodnie wypoczywający urzędnicy i kontestatorzy, średniozamożni i milionerzy. Wszechobecnemu rytmicznemu techno, dyskotekom w błocie i pianie towarzyszą sceny rodzajowe wyjęte jakby ze starych hiszpańskich obrazów. Tutaj szukał inspiracji do swoich książek Juliusz Verne. Tutaj postawił dom Roman Polański. Częstymi bywalcami są przedstawiciele książęcych rodów i ludzie wielkiego biznesu. Jednocześnie to miejsce spotkań hipisów, harleyowców i gejów. Lądują tu wprawdzie samoloty w barwach znanych światowych przewoźników, ale znacznie przyjemniej jest przypłynąć z któregoś portów Hiszpanii. Zobaczyć, jak Ibiza wyłania się z wody pośród sterczących nad taflą Morza Śródziemnego mniejszych wysepek. Rejs statkiem z Denii trwa trzy i pół godziny. Samolotem z Barcelony dostaniemy się tutaj w 35 minut. W stolicy o tej samej nazwie co wyspa (w języku kastylijskim – Eivissa, ale spopularyzowano katalońską nazwę Ibiza) czas sjesty wydaje się płynąć jeszcze wolniej niż na kontynencie. Aż nie chce się zdobywać górującej nad miastem średniowiecznej twierdzy z niezbyt zresztą ciekawą gotycką katedrą. Trudy wędrówki wijącymi się w górę wąskimi, orientalnymi w charakterze uliczkami łagodzą nie tylko niezwykłe widoki, ale i prowadzące w górę (na skróty) tunele z naturalną klimatyzacją… Pierwsze udokumentowane wiadomości o Ibizie pochodzą z 654 r. p.n.e. Wtedy właśnie Fenicjanie założyli dzisiejszą stolicę wyspy. Po ich upadku Ibiza zawarła pakt z Rzymianami i cieszyła się dużą autonomią. Później należała do Wandalów i podlegała Bizancjum, by wreszcie ulec Arabom, którzy nazwali ją Yabisah. W 1114 r. flota katalońskiego króla Jaime I zrównała miasto z ziemią, wypędzając na zawsze Arabów. Wyspa nękana była jeszcze m.in. przez berberyjskich piratów i Anglików, ale Katalończycy zadomowili się tutaj na dobre. Zaś kultura stała się mieszanką wszystkich docierających tu przez wieki narodowości. W połowie ubiegłego stulecia pojawili się pierwsi turyści, a w końcu lat 60. zaczęli osiedlać się na wyspie hipisi. Bez hippisów nie byłoby dzisiejszej legendy i mody na Ibizę. Za nimi podążyli geje, artyści, sfrustrowani milionerzy, miłośnicy rocka, techno i hip-hopu. Senny kiedyś zakątek pełen jest dziś plaż nudystów, zwariowanych klubów, salonów tatuażu, miejsc spotkań homoseksualistów, sklepików z indyjskimi wonnościami, błotnych dyskotek, salek z najbardziej aktualną muzyką live. I niezwykłych butików. Tutaj można się ubrać tak, by wzbudzić zazdrość w nawet najbardziej odjazdowych miejscach Paryża czy Londynu. Często właśnie na Ibizie wcześniej niż w światowych centrach mody pojawiają się w sprzedaży propozycje liczących się kreatorów mody. Korzystają oni chętnie z wzorów hipisowskiej kultury. Stąd popularność luźnych, jasnych strojów z naturalnych materiałów. Pierwszym ośrodkiem hippisów przed 30 laty było San Carlos. Młodzi kontestatorzy – najczęściej z bogatych amerykańskich rodzin – wynajmowali całe domy, tworząc w nich komuny, w których najważniejszą zasadą było: „Żyj i pozwól żyć innym”. Ci zwykle co miesiąc dostawali od rodziców pieniądze na utrzymanie. Biedniejsi nie chcieli się zhańbić żadną stałą posadą, więc rzeźbili w drzewie oliwnym lub wytwarzali z muszli biżuterię. Swoje produkty oferowali turystom. Do dziś w kilku miejscach wyspy odbywają się hipisowskie targi, na których można spotkać dawnych kontestatorów w mocno zaawansowanym wieku średnim… Zmysłowa, kosmopolityczna stolica i krańcowo inne wnętrze wyspy. Gwar klubów i senne życie rodowitych wyspiarzy. Góry, lasy sosnowe, puste skaliste plaże na północy i zupełnie odmienne południe z piaszczystymi, zatłoczonymi w sezonie plażami. A wszystko to na wyspie na której najbardziej oddalone punkty dzieli najwyżej 40 km. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint