Bo Środa była za głośna

Bo Środa była za głośna

Likwidacja urzędu pełnomocnika nie tylko stawia Polskę w złym świetle, ale też niesie ryzyko utraty milionów euro Rząd premiera Marcinkiewicza od początku miał same problemy. A to z powołaniem koalicji, a to z uzyskaniem większości potrzebnej do swojego zaprzysiężenia. Nie miał jednak najmniejszych problemów ze zlikwidowaniem urzędu Pełnomocnika ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Taka decyzja zapadła już na drugim posiedzeniu. Dokładnie 3 listopada, czyli na wiele dni przed oficjalnym exposé premiera. Wniosek z tego jest bardzo prosty. Zacietrzewienie ideologiczne nowych władz to absolutna podstawa programowa nowego gabinetu. – Reakcja premiera Marcinkiewicza była emocjonalna i bardzo prywatna. Doszedł do wniosku, że przyjęcie mojej dymisji to za mało. I chciał mnie jakoś ukarać. Ale niechcący ukarał siebie. Dlatego że rozwiązał biuro, o którego kompetencjach nie miał pojęcia. A zwłaszcza nie miał pojęcia o tym, że to część jego kancelarii. I konsekwencje wynikające z zamknięcia biura spadają właśnie na kancelarię – mówi bez ogródek Magdalena Środa, była już pełnomocniczka rządu. – W ramach kancelarii moje biuro podpisało umowy wspólnotowe. Kilkanaście projektów za kilka milionów euro. Te projekty trzeba skończyć, sprawozdania napisać, poddać się audytowi Brukseli. I nie można tak po prostu umów zawartych między kancelarią a konkretnym ciałem unijnym przenosić. A na pewno nie bez renegocjacji większości ustaleń. W organizacjach pozarządowych, które cały czas stoją murem za minister Środą, słychać jeden komentarz do decyzji Marcinkiewicza: to było ideologiczne zwycięstwo. A ono ma to do siebie, że łatwo przychodzi, ale też niczego dobrego nie wróży. Było sobie biuro W istniejącym od 2002 r. biurze ponad 20 osób zajmowało się polityką równościową – walką o prawa kobiet, mniejszości seksualnych i narodowych, o godność osób starszych. – Mimo że likwidacji urzędu można było się spodziewać, i tak wyszło to dość żałośnie. Rząd pokazał, jakie ma priorytety – komentuje sprawę Magda Mosiewicz z Zielonych 2004. – Minister Środa została odwołana w sposób równie spektakularny, co nieprzemyślany. Nie można z dnia na dzień zwolnić pracowników biura. Oni nadal urzędują, tylko nie mają kierownictwa. Odbyła się szybka akcja na pokaz, ofiara została złożona, lud ma igrzyska, a państwo płaci. Jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że żaden z polityków, którzy tak pragnęli likwidacji urzędu, nie wie, czym naprawdę zajmował się pełnomocnik. Sprowadzają działalność biura do walki feministek i homoseksualistów. Żaden nie potrafił dopuścić do siebie informacji, że chodziło o pomaganie ludziom w trudnej sytuacji, bez jakichkolwiek ideologicznych podtekstów – o pomoc ofiarom przemocy, aktywizację kobiet na rynku pracy. – Biuro pełnomocnika zajmowało się w końcu nie tylko sprawami feminizmu, który jest solą w oku prawicowych polityków, lecz także walczyło na przykład z rasizmem. Było organem państwowym stworzonym do monitorowania takich zjawisk i reagowania, gdy okazywało się to konieczne. Tymczasem politycy sprowadzili całą sprawę do kilku zachowań pani Środy, a zapomnieli zupełnie o pozostałych jej działaniach – wtóruje Marcin Kornak, prezes Stowarzyszenia „Nigdy więcej”. – Kto teraz będzie zajmował się kwestiami równości i poszanowania praw mniejszości? Nie rozumiem zupełnie, dlaczego wylano dziecko z kąpielą. W organizacjach kobiecych dominuje niemiłe przeczucie, że to dopiero początek i że podobne spektakularne akcje rządowe mogą mieć swój ciąg dalszy. – Już było słychać zapowiedzi Ligi Polskich Rodzin, by wrócić do ustawy antyaborcyjnej. Podobny ton miały wypowiedzi Marka Jurka, nowego marszałka Sejmu – wylicza Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Jej zdaniem, likwidacja urzędu pełnomocnika jest symbolicznym aktem odejścia od polityki wyrównywania szans. – Żaden polityk nie powie głośno, że wszystkim obywatelom jest dobrze, że wszyscy żyją spokojnie. Nikt tak nie powie, bo każdy myślący człowiek wie, że byłoby to kłamstwo. Ale ci sami prawicowi politycy skutecznie wprowadzają teraz w życie swoją ideologię. W ich świecie jest miejsce tylko dla tradycyjnego modelu rodziny z kobietami sprowadzonymi do dość podrzędnej roli. A co się tyczy pieniędzy i głośnych rządowych haseł szukania oszczędności, to warto mieć na uwadze fakt, że po likwidacji urzędu Polska może stracić duże środki z Unii właśnie na prowadzenie polityki równościowej. Feminizm jak terroryzm Jednak likwidacja urzędu to jedno, a osobista niechęć do Magdaleny Środy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 46/2005

Kategorie: Kraj