Bobry – opanowały kraj, zdobywają Warszawę

Bobry – opanowały kraj, zdobywają Warszawę

05.2012 Rzeka Narew w okolicy Pultuska N/z bobr fot. Przemyslaw Getka/REPORTER

Mamy dziś w Polsce ponad 100 tys. bobrów, za cztery lata może ich być 140 tys. Kilka lat temu, żeby zobaczyć bobra, trzeba było spędzić noc na mokradłach w dolinie Czarnej Hańczy. Dziś największego polskiego gryzonia można spotkać nad Wisłą w centrum Warszawy, w Poznaniu, Krakowie, Szczecinie, Trójmieście, a nawet w okolicach Łodzi. I to jest bardzo poważny problem. Kunsztowny budowniczy Już w X w. książęta otaczali bobry szczególną opieką, a polowania na te zwierzęta były przywilejem sprawujących władzę. W XIII w. na dworach została wprowadzona funkcja bobrowniczego, do którego obowiązków należały ochrona i dokarmianie zwierząt w zimie. W 1919 r. bobry zachowały się w Polsce jedynie w dorzeczu Prypeci i Niemna, a ich populacja szacowana była na 235 osobników. Dzięki aktom prawnym z lat 1919 i 1934, stanowiącym fundament ochrony przyrody, liczebność bobrów tuż przed wybuchem wojny zwiększyła się do ok. 400 osobników. Po zakończeniu wojny zakupiono w ZSRR 26 sztuk tych zwierząt. W 1974 r. z inicjatywy prof. Wirgiliusza Żurowskiego i pracowników Stacji Doświadczalnej PAN w Popielnie na Mazurach rozpoczęto Program Aktywnej Ochrony Bobra Europejskiego. Do 1992 r. corocznie kilkadziesiąt bobrów wyhodowanych w Popielnie przesiedlano na nowe tereny, dzięki czemu populacja tych zwierząt w Polsce zwiększyła się do ok. 2,3 tys. osobników. W następnych latach sprawy pozostawiono już w rękach natury. Dziś w Polsce mamy ponad 100 tys. bobrów. Niestety, błyskawiczny przyrost populacji tych zwierząt przynosi szkody wynikające z budowy przez nie grobli, tam i kaskad na ciekach wodnych, począwszy od małych strumyków, na rzekach skończywszy. W wyniku tej kunsztownej „inżynierskiej” pracy powstają różnej wielkości rozlewiska – tzw. stawy bobrowe, które na terenach nizinnych mogą mieć powierzchnię nawet kilkudziesięciu hektarów, zwłaszcza gdy bobry wybudują cały system tam w obrębie jednego strumienia, potoku lub rzeki. Oczywiście są i plusy takiej działalności. Bobrowe budowle zmniejszają szczyt potencjalnej fali powodziowej, podwyższają i stabilizują poziom wód gruntowych – zwłaszcza na terenach z deficytem wody, a ponadto powodują niezwykle pożyteczne osadzanie się cząsteczek organicznych i mineralnych. Ale w przypadku wolnego biegu rzeki i łagodnej rzeźby terenu te zalety stają się mankamentami. Strumienie i rzeki tracą pierwotny charakter, do tego stopnia, że trudno znaleźć odcinki, w których rzeczka płynie swoim właściwym korytem. Cierpią na tym cenne ryby z gatunku łososiowatych, przywykłe do szybszych rzek i potoków na Pomorzu, Kujawach czy Dolnym Śląsku. Zagrożona jest również rzeka Pasłęka na Warmii. Smakosz kapusty i kukurydzy Na terenach zamieszkanych przez bobry i ludzi dochodzi do podtopień gruntów rolnych. Bobry niszczą groble i wały przeciwpowodziowe, wycinają drzewa ozdobne i owocowe, na co szczególnie skarżą się sadownicy z okolic Góry Kalwarii, Grójca i Warki, niszczą plantacje ogrodnicze, wyjadają uprawy marchwi, kapusty, kukurydzy i buraków położone m.in. na terenie wilanowskich Zawad. Jamy i kanały wykopane przez zwierzęta doprowadzają do licznych tąpnięć i zapadania się ziemi na polach i łąkach Mazowsza, Wielkopolski oraz Śląska. Straty w uprawach są znaczne, niekiedy całkowicie pozbawiają rolników czy sadowników dochodu z ich ciężkiej pracy. Odtworzenie zniszczonego przez bobry sadu trwa kilka lub kilkanaście lat. W gospodarstwach rybackich wydrążonymi przez gryzonie kanałami wypływa ze stawów woda wraz z hodowanymi w nich rybami. Na skutek działalności bobrów zaburzeniu ulegają stosunki wodno-powietrzne w glebie, co prowadzi do jej zakwaszenia i rozwoju niekorzystnej mikroflory. Przy długo utrzymujących się podtopieniach dochodzi do tzw. zaduszenia roślin z uwagi na brak powietrza w glebie. Wszystko to niekorzystnie odbija się na uprawach rolnych. Bobry dają się we znaki drogowcom i kolejarzom, podkopują bowiem nasypy kolejowe i drogowe na nowo oddanych odcinkach dróg i autostrad, blokują przepusty. Bardzo często ścinane przez bobry drzewa spadają na linie energetyczne i telefoniczne. Z aktywnością tych gryzoni od lat borykają się władze Warszawy, Poznania, Szczecina i Wrocławia. W stolicy bobry zadomowiły się w Jeziorku Czerniakowskim i w stawie pałacowym w Wilanowie. We Wrocławiu upodobały sobie opuszczone i zaniedbane stare baseny portowe na Odrze, podobnie sytuacja wygląda na Warcie w Poznaniu oraz w innych częściach kraju. W chronionych rezerwatach leśnych na Warmii, Mazurach i Pomorzu bobry wycinają wiele cennych gatunków drzew, a podtopienia na tych terenach

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 31/2017

Kategorie: Kraj