Bogaci nie płac(z)ą

Bogaci nie płac(z)ą

Polscy milionerzy nie zamierzają zaciskać pasa Nowy Świat 6/12. Dawna siedziba Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, obecnie Centrum Bankowo-Finansowe. Powierzchnię na parterze – tam, gdzie w czasach, gdy „partia kierowała, a rząd rządził”, były szatnia, obszerny hall i „ściana płaczu” (pokój, w którym obywatele wypłakiwali się członkom kierownictwa PZPR) – wynajęły firmy oferujące towar z najwyższej, światowej półki luksusu. Przez przeszklone witryny można podziwiać ustawione w szeregu ferrari. W ofercie dostępny jest m.in. 599 GTB Fiorano z sześciolitrowym silnikiem, rozpędzający się do setki w niecałe cztery sekundy i rozwijający prędkość do 327 km na godzinę. Cena – przeszło 300 tys. euro. Za najtańszy model Ferrari – California – trzeba zapłacić nieco ponad 200 tys. euro. Należący do Sobiesława Zasady (37. na liście najbogatszych Polaków magazynu „Forbes”, który oszacował jego majątek na 460 mln zł) salon spółki Ferrari Warszawa otwarto w październiku ub.r. W tym czasie Daniel Chwist, wnuk Zasady, prezes Ferrari Warszawa, prognozował roczną sprzedaż na 15 sztuk. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku sprzedano w Polsce 23 samochody tej marki (za „Pulsem Biznesu”). W grudniu ub.r. agencja Bloomberg w obszernym tekście o dobrej sytuacji gospodarczej Polski przytoczyła wypowiedź dyrektora warszawskiego salonu Ferrari. – Mam klientów, którzy mają w garażu po dziesięć ferrari – mówił Dante Cinque. Pod koniec lipca zarząd Ferrari podsumował najlepsze w historii firmy półrocze. Na świecie, mimo kryzysu i wielkich dziur budżetowych, od stycznia do końca czerwca sprzedano 3577 tych samochodów – o prawie 12% więcej niż w pierwszym półroczu 2010 r. Przychody firmy przekroczyły miliard euro, były o 20% wyższe niż przed rokiem. 18 sierpnia 64-letni prezes Ferrari markiz Luca di Montezemolo w wywiadzie dla gazety „La Repubblica” ogłosił, że gotów jest płacić wyższe podatki, wpisując się w chór wystąpień, któremu początek dał trzy dni wcześniej 81-letni Warren Buffett (trzeci na liście najbogatszych magazynu „Forbes”, z majątkiem szacowanym na 50 mld dol.). W przeciwieństwie do prezesa Ferrari, który zgodę na wyższe podatki uzależnił od przeforsowania przez rząd Silvia Berlusconiego ostrego programu oszczędnościowego (z jego powodu 6 września we Włoszech doszło do strajku generalnego), Warren Buffett rozprawił się z neoliberalnym podejściem do gospodarki. Zaprzeczył tezie, że niskie podatki sprzyjają wzrostowi gospodarczemu i powstawaniu nowych miejsc pracy – w latach 80. i 90., gdy stawki podatku dla najbogatszych były wyższe niż obecnie, w USA powstało 40 mln miejsc pracy, a w pierwszej dekadzie bieżącego stulecia, mimo obniżenia podatków za kadencji George’a W. Busha, miejsc pracy nie przybyło. Buffetta oburzają liczne przywileje podatkowe bogatych: „Kiedy biedni i członkowie klasy średniej walczą za nas w Afganistanie i kiedy większość Amerykanów ledwo wiąże koniec z końcem, superbogacze nadal otrzymują niezwykłe upusty podatkowe”. Buffetta wsparł m.in. Bill Gates (56 lat, 53 mld dol., numer dwa na świecie na liście „Forbesa”), który już w 2008 r. opowiedział się za podniesieniem podatków dla najbogatszych, uznając to za sprawiedliwe i nieuniknione. Przed rokiem Buffett i Gates wezwali amerykańskich miliarderów do przekazania połowy majątku na cele społeczne. Obliczyli, że w ten sposób udałoby się zgromadzić co najmniej 600 mld dol. Apel Buffetta podchwyciło 16 multimilionerów francuskich. „Prosimy, opodatkujcie nas bardziej!”, napisali w liście otwartym do rządu, który 23 sierpnia wydrukował „Le Nouvel Observateur”. Zapewniali, że chcą pomóc państwu w walce z kryzysem. Wśród autorów listu znaleźli się m.in.: właścicielka L’Oréal, prezesi banku Société Générale, linii lotniczych Air France-KLM, koncernu spożywczego Danone, sieci telefonii komórkowej Orange i koncernu motoryzacyjnego PSA Peugeot-Citroën. Ich wystąpienie było podyktowane nie tylko ideą solidaryzmu, lecz także obawą, że francuski rząd w ramach poszukiwania wpływów do budżetu zajrzy głębiej do ich kieszeni. Dlatego w „Le Nouvel Observateur” zastrzegli, że podatek dla bogatych powinien mieć „racjonalne proporcje”, bo inaczej pojawią się „niekorzystne skutki gospodarcze, takie jak ucieczka kapitału i wzrost oszustw podatkowych”. Nazajutrz po opublikowaniu listu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 37/2011

Kategorie: Kraj