Stała się najbogatszą kobietą w historii Polski i jedną z największych krezusek swojej epoki Wyścig ze śmiercią Pierwszy sukces przyszedł dużo szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał. Nie minęły dwa lata, a Litwini okrzyknęli małego Augusta swoim władcą. W obliczu faktów dokonanych Polacy nie mieli wyboru. W grudniu 1529 r. sejm w Piotrkowie zdecydował o wyniesieniu siedmioletniego królewicza na tron. Po raz pierwszy w dziejach Polska miała dwóch monarchów jednocześnie. Zaskoczony podkanclerzy koronny Piotr Tomicki donosił bezpośrednio Bonie: „Trudno opisać, jak wbrew oczekiwaniom szybko i zgodnie dokonała się pomyślna elekcja przyszłego króla!”. Z podziwu nie mógł wyjść także mąż Bony. W listach do małżonki wyrażał najgłębsze zaskoczenie. I chyba też niezrozumienie. Nie mieściło mu się w głowie, że tak wielkich rzeczy mogła dokonać kobieta. Bona wreszcie miała okazję odetchnąć z ulgą i odpocząć. Wcale jednak nie zamierzała. Walka o wpływy stała się jej drugą naturą i teraz, gdy znalazła się u szczytu potęgi, nie potrafiła ani nie chciała jej przerwać. Z roku na rok coraz bardziej kurczowo trzymała się władzy i niezauważalnie od bronienia interesów syna przechodziła do walki o własną pozycję. (…) Augusta wychowywała tak, by we wszystkim był jej posłuszny. Wykształciła w sobie neurotyczną, obsesyjną potrzebę kontrolowania jedynaka. Chciała, by został władcą idealnym. A że jednocześnie samą siebie – nie bez powodu – uważała za świetną królową, wierzyła, że optymalną drogą do zapewnienia Jagiellonom świetności będzie uczynienie z ukochanego synka bezwolnej marionetki. Ona miała pociągać za sznurki, a on – tańczyć tak, jak mu zagra. Pewnie nawet nie przyszło jej do głowy, że kiedyś umrze, a August będzie musiał sam rządzić krajem. Tym bardziej nie brała pod uwagę, że maminsynkowaty królewicz wypuści z rąk rąbek jej sukni i wybije się na niezależność. Także wielu innych rzeczy Bona nie przewidziała. Przede wszystkim nie mogła wiedzieć, że Zygmunt Stary w pełni wróci do zdrowia i przeżyje kolejne 20 lat. Elekcja vivente rege (za życia króla), która w 1529 r. wydawała się potrzebą chwili, okazała się zupełnie zbędna. Jej konsekwencje zaważyły jednak na dalszej karierze Bony. Ignorując przywileje szlachty i panów królestwa, narobiła sobie niezliczonych wrogów w najwyższych sferach. Pożarów, które roznieciła przy tej okazji, nie dało się ugasić. Tym bardziej niemożliwe było zaspokojenie oczekiwań wszystkich tymczasowych sojuszników, których skaptowała, by okrzyknąć syna władcą. W społecznym odczuciu z królowej wychwalanej jako najpiękniejsza córa italskiej ziemi Bona zaczęła przeobrażać się w znienawidzoną intrygantkę, despotkę i trucicielkę. Im więcej odnosiła sukcesów – tym głośniejsza stawała się jej krytyka. Czarę goryczy przelał w końcu jej największy talent. Dość niespodziewanie Bona odkryła, że ma fenomenalną wręcz żyłkę do interesów. Dotyk Midasa W 1518 r. Bona przybyła do Polski ze wspaniałym orszakiem i okazałą wyprawą ślubną, jednak wszystkie te pozory luksusu skrywały niewygodną prawdę. Dziedziczka Sforzów nie była żadną bogaczką. Już prędzej – bankrutką. Jej matka, rozkochana w wystawnych ceremoniach i panicznie bojąca się samotności, wiecznie żyła ponad stan i nieustannie utrzymywała większą świtę niż ta, na którą było ją stać. Boleśnie przekonał się o tym Zygmunt Stary, kiedy nadszedł termin zapłaty posagu Bony. Księżna Izabela na wszelkie sposoby unikała tematu. Odsyłała polskich posłów z kwitkiem; tłumaczyła, że w danym roku oliwki słabo obrodziły, ale na pewno następny będzie lepszy i w jej skarbcu znajdzie się potrzebna rezerwa. Wreszcie zdesperowana wepchnęła w ręce zdezorientowanych emisariuszy z Polski drogie kamienie i poprosiła, by sami zastawili je u rzymskich kupców w celu uzyskania potrzebnej sumy. Gdy nawet ten pomysł spalił na panewce, wzięła kolejny kredyt, na który żadnym prawem nie było jej stać. Dopiero z jego pomocą, i z wieloletnim opóźnieniem, uregulowała długi wobec zięcia. Dzięki temu Bona mogła nareszcie legalnie wejść w posiadanie swojej oprawy. Zgodnie z obyczajem epoki posag wypłacany przez rodziców panny młodej przechodził na własność męża, ale ten w zamian był zobowiązany zapisać jej dwa razy większą kwotę na dobrach ziemskich. Co ważne, w realne posiadanie tych dóbr żona wchodziła dopiero w przypadku
Tagi:
Kamil Janicki