Polska na olimpiadzie odnosi sukcesy duchowe, o jakich Zachodowi nawet się nie śniło.
Na podbój Paryża wybrali się nie tylko sportowcy, ale także trenerzy, lekarze, dietetycy, masażyści, psycholodzy, psychiatrzy i… księża.
Duszami naszych reprezentantów oraz pozyskaniem przychylności niebios zajmuje się Edward Pleń, kapelan olimpijczyków i członek zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Na pasterzowaniu wyczynowcom ksiądz Edi, jak o nim mówią, zjadł zęby – zadebiutował podczas olimpiady w Sydney w 2000 r. i od tego czasu regularnie towarzyszy naszym orłom.
Z pozoru osiągnięcia ks. Plenia nie powalają. Chociażby w 1976 r. w Montrealu olimpijczycy byli pozbawieni duchowego wsparcia, bo w czasach PRL o kapelanach na garnuszku państwa lub organizacji w rodzaju PKOl nie było mowy. Rezultat? Nasi przywieźli 26 medali, w tym siedem złotych i sześć srebrnych. To do dziś niepobity rekord. W czasie 24-letniej współpracy ks. Plenia ze sportowcami Polacy na pięciu letnich igrzyskach zdobyli 71 krążków, najwięcej w Sydney i w Tokio – po 14. To niemal dwukrotnie mniejszy dorobek niż w Kanadzie przed 48 laty.
Sportowcy Chińskiej Republiki Ludowej tylko w 2021 r. w Tokio wywalczyli 89 medali, więcej niż Polacy na pięciu igrzyskach. A reprezentanci Państwa Środka w ogóle nie korzystają ze wsparcia duchownych – w Chinach władzę sprawuje partia komunistyczna. Na zawodników co najwyżej mają więc wpływ kapłani partyjni, co, jak wskazują na to owoce, w osiąganiu sukcesów nie przeszkadzało. I nie przeszkadza – przez cztery dni po otwarciu olimpiady w Paryżu Chiny zdobyły osiem złotych medali i jest niemal pewne, że tylu – jeśli nie dojdzie do interwencji góry – otoczeni opieką kapłana Polacy nie zdobędą przez całe igrzyska. Jeśli już uciułają cztery, zostanie otrąbiony sukces na miarę zwycięstwa pod Grunwaldem.
Na razie niebiosa, mimo pośrednictwa prześwietnego zawodnika w sutannie, nie kwapią się, by Polska stała się sportową potęgą i odgrywała w klasyfikacji medalowej igrzysk rolę adekwatną do znaczenia w dziejach świata, choć wyeliminowanie z rywalizacji Danielle Collins podczas meczu z Igą Świątek budzi szacunek.
Lecz ks. Pleń zasługuje na platynowy medal, bo zademonstrował, w jaki sposób należy reagować na bluźnierstwa, a to poziom międzynarodowy, chińszczyźnie niedostępny. Z podobnych względów krążki z najszlachetniejszych kruszców winny zawisnąć na szyjach patriotów w osobach Jarosława Kaczyńskiego i Patryka Jakiego. Nie uprzedzajmy jednak wypadków.