Stosunek Platformy Obywatelskiej do gen. Jaruzelskiego i rosnące represje wobec autorów stanu wojennego zamykają możliwość dalszego akceptowania i popierania polityki tej partii przez niezorganizowany politycznie, ale istniejący i znaczący obóz ludzi o poglądach centrolewicowych. Gdyby nie oni, to PO chodziłaby dziś w butach PiS jako największa partia opozycyjna, a wielu jej działaczy miałoby za sobą procesy przygotowywane przez ekipę eksministra Ziobry. Poparcie wyborcze dla PO tej części elektoratu, który wcześniej głosował na SLD, wiązało się oczywiście z chęcią odsunięcia od władzy PiS i aprobatą dla zapowiadanej przez Donalda Tuska zmiany awanturniczej i represyjnej polityki braci Kaczyńskich. Do niedawna, przy wielu zastrzeżeniach wobec polityki rządu PO, ówczesne poparcie wyborcze dla Platformy było podtrzymywane. I to jest jeden z najważniejszych powodów tak dobrych wyników PO w sondażach. Tyle że to poparcie było i jest warunkowe. I zależy tak naprawdę od dwóch elementów. Od stopnia akceptacji dla projektów politycznych rządu i od tego, czy pojawi się wiarygodna partia lewicowa, mogąca lepiej i pełniej reprezentować interesy lewicy. Tylko dureń może liczyć na dalsze poparcie centrolewicy, gdy mówi i robi to, co Prawo i Sprawiedliwość zarówno w czasie swoich rządów, jak i teraz. Jeszcze pamiętamy umizgiwanie się do wyborców lewicowych! I to, co teraz PO robi, musi być traktowane jako rażące złamanie niepisanej umowy. Zamiast złudzeń co do liberalizmu i przywiązania do idei państwa prawa, jaką czaruje wyborców PO, pozostaje skupić się na jak najrychlejszej sanacji sytuacji po lewej stronie. Nie mam wątpliwości, że decyzje PO w sprawie gen. Jaruzelskiego i autorów stanu wojennego są zarówno efektem politycznych kalkulacji, jak i faktycznych poglądów części tego środowiska. Gdzieś w tle jest chęć pozyskania środowisk pro-PiS-owskich. Niemało jest przecież ludzi, którzy domagają się odbierania emerytur, wieszania i kastrowania przestępców, i to najlepiej zbiorowo. Całym grupom zawodowym w myśl zasady odpowiedzialności zbiorowej. To są poglądy, jakie nieustannie prezentują Springerowskie szmatławce, w których sowicie opłacana szuja opluje wszystko i wszystkich. PO wiążąca się z takimi środowiskami nie ma przyszłości, bo nigdy nie dogoni ich najbardziej obskuranckich i prymitywnych oczekiwań. Pod sztandarami walki z gen. Jaruzelskim i Wojskową Radą Ocalenia Narodowego, walki o sprawiedliwość dziejową, znaleźli się ludzie, którzy mają ogromne kłopoty z własną moralnością. Jak choćby 27 szmaciarzy z PiS, o których piszemy w tym numerze, jak chcą wyciągnąć nienależne im 300 zł. Czy genetyczni kłamcy, uwikłani w przepychanki z własnymi dziećmi, którym nie chcą płacić alimentów. Są też ludzie, którzy stracili mandat do moralizowania. Jak abp Gocłowski. Piętnując autorów stanu wojennego, abp Gocłowski zapomina, że był w samym centrum złodziejskiej afery Stella Maris, w wyniku której Skarb Państwa stracił dziesiątki milionów złotych. I pozostaje bezkarny. Jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, by go posadzić na ławie sądowej. Gen. Jaruzelski także tym się różni od wielu dzisiejszych antagonistów, że nigdy nie był złodziejem. A draństwu, które się wokół niego wyprawia, trzeba się przeciwstawić. Dalsze milczenie środowisk, które aktywnie przeżyły lata 80., jest niczym nieusprawiedliwionym tchórzostwem. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański