Prokurator z Białegostoku uznał, że swastyka to symbol szczęścia, prokurator z Kielc, że „żydowskie ścierwo” nikogo nie znieważa Niedawno całej Polsce wydawało się, że tylko w Białymstoku pojawił się ten problem. Kiwano głowami nad specyfiką tego miasta i całego Podlasia, które uchodziły dotychczas za przykład wielokulturowości, zgodnego życia wielu nacji, języków, religii. W tym to regionie – zauważono – rozpleniły się czyny znamionujące po prostu rodzący się faszyzm. Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz stwierdził, że sprawcy rasistowskich incydentów w Białymstoku powinni już się bać. – Idziemy po was – zagroził. Zabrzmiało mocno, a Sienkiewicz stał się nową nadzieją polityczną rządzącej partii. Dla samego Podlasia niewiele to oznaczało. Pod koniec czerwca, niemal rok po zniszczeniu przez wandali (nacjonalistów?) dwujęzycznych tablic miejscowości na Sejneńszczyźnie, doszło do podobnych aktów. Tamta sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawców, ta nowa też czekać będzie w nieskończoność na sądowy finał. Kilkanaście dni temu na jednym z białostockich osiedli siedmiu oprychów napadło na mieszkanie rodziny polsko-czeczeńskiej. Wcześniej gospodarz pognał półtrzeźwych łobuzów, którzy go obrażali za… czeczeńskość. Ci, zebrawszy się w większą grupę, zaatakowali, kamieniami i metalowymi przedmiotami wybili okna. Omal nie doszło do tragedii, gdy narzędzia wylądowały tuż przy maleńkim dziecku śpiącym w łóżeczku. Złapano drani, część na wyrok poczeka w areszcie. Tych kilka tygodni pokazało, że dziarskie pokrzykiwania ministra niewiele znaczą, a problem nie jest wyłącznie białostocki, czego przykładem sprawa wrocławska, gdzie grupa ogolonych facetów znieważyła prof. Zygmunta Baumana na zorganizowanym przez uniwersytet spotkaniu naukowym. Wprowadziło to, zdaje się, pewien zamęt w jasną wizję „Idziemy po was”. We Wrocławiu powstał problem ze wskazaniem tego, kto ma iść. Pomstujący na sprawców prezydent Wrocławia zażądał skutecznego działania policji, minister zaś wskazał błędy, jakie popełnił Dutkiewicz, fraternizując się z kibolami Śląska. Minister mówi, że rusza, ale skutków jeszcze nie widać. Prezydent Wrocławia rusza, dopiero gdy okazuje się, że NOP może mu popsuć opinię o mieście „europejskim”, czyli o nim samym. Można się tak przepychać, tylko trzeba widzieć, że brunatna horda stopniowo rośnie. Zaniechania państwa Zauważmy, że taki mechanizm może powstać wszędzie. Już nie da się go lokalizować wyłącznie w dwóch miastach – jednym na wschodnich kresach, drugim na przeciwnym krańcu. Jakieś serie zaniechań, jakieś doraźne schlebianie tałatajstwu i jednocześnie fatalny brak stosownej refleksji na ten temat obserwujemy w służbach prawnych państwa. W Kielcach zdarzył się ostatnio kolejny skandal. Prokuratura Rejonowa Kielce-Zachód umorzyła postępowanie w sprawie internetowych wpisów pod adresem jednego z biznesmenów, który został nazwany m.in. „żydowskim ścierwem” i „grubym Żydem”. Śledczym wystarczyła opinia biegłej, nauczycielki zresztą, która uznała wpisy za ironiczne i satyryczne, ale nieznieważające z powodu przynależności do mniejszości narodowej. Dopiero po nagłośnieniu sprawy przez media Prokuratura Okręgowa nakazała kontynuowanie śledztwa. Jak się ono skończy – zobaczymy. Coś z tymi służbami ścigania jest systemowo trwożącego. Prokurator z Białegostoku trzy tygodnie temu umorzył postępowanie wobec sprawców malowania swastyk na jednym z osiedli Białegostoku. Nie dopatrzył się w tym propagowania faszyzmu. I uzasadnił m.in., że swastyka nie jest taka całkiem trefna, bo… to znany w hinduizmie symbol pomyślności i szczęścia. Tu, w Polsce, tako rzecze prokurator! Rzecz spotkała się z kategoryczną reprymendą przełożonych stróża prawa. Andrzej Seremet powiedział, że decyzja jest skandaliczna, a prokuratura jest, owszem, niezależna, lecz przecież nie od rozumu. Przełożeni białostockiego prokuratora wszczęli wobec niego procedurę odwoławczą, a prokurator generalny ogłosił, że w każdej ze swoich jednostek w kraju ulokuje prokuratora, który wyspecjalizuje się w ściganiu przestępstw z nienawiści. Pokazuje to jednak, jak powoli zmienia się stosunek aparatu państwowego do przejawów nazizmu. Nie obywa się bez ofiar i bez oporu środowiska. Po tych decyzjach przedstawiciele związku zawodowego prokuratorów z Białegostoku ogłosili publicznie, że postanowienia Andrzeja Seremeta i procedura odwołania ich kolegi, znawcy hinduskiej symboliki szczęścia, naruszają godność zawodową, a przeciw stróżom prawa rozpętano nagonkę medialną pod pretekstem decyzji dotyczącej swastyki. Z jednej strony śmiech szalony, z drugiej strony gorzki płacz… Internet zareagował po swojemu, ironią. „I po co ci Niemcy
Tagi:
Zbigniew Krzywicki