O stanowiska w samorządach w Wielkiej Brytanii ubiega się zwykle od kilkudziesięciu do ponad stu Polek i Polaków Najbliższe wybory samorządowe w Wielkiej Brytanii odbędą się 6 maja, z niemal rocznym opóźnieniem spowodowanym pandemią. Pobrexitową Anglię, Szkocję, Walię oraz Irlandię Północną zamieszkuje ponad 800 tys. Polek i Polaków. Polski jest drugim po angielskim językiem, jakim posługują się mieszkańcy Wysp. W maju zeszłego roku przedstawiciele rządów Polski i Wielkiej Brytanii podpisali w Warszawie traktat gwarantujący zachowanie prawa do udziału w wyborach samorządowych po zakończeniu okresu przejściowego. Od stycznia 2021 r. zarówno Brytyjczycy w Polsce, jak i Polacy w Wielkiej Brytanii mogą nadal korzystać z czynnego i biernego prawa wyborczego w kraju stałego pobytu. O stanowiska w lokalnych samorządach ubiega się zazwyczaj od kilkudziesięciu do ponad stu rodaczek i rodaków. Znikoma reprezentacja polityczna jak na tak dużą społeczność oraz niska frekwencja wyborcza na emigracji budzą niepokój działaczy polonijnych, którzy już w zeszłym roku, mimo pandemii, odnieśli wielki sukces w mobilizowaniu Polonii do udziału w wyborach prezydenta RP. Organizacje polonijne od kilku tygodni zwierają szyki, organizują kampanię przedwyborczą w mediach społecznościowych i poza nimi. Kobiety zagłosują Aż 10 tys. Polek w Wielkiej Brytanii chcą zmobilizować przed majowymi wyborami organizatorki kampanii SheVotes/OnaGłosuje. – Od wyborów parlamentarnych w Polsce w 2019 r. jesteśmy świadkami ogromnego zwrotu brytyjskiej Polonii, zwłaszcza kobiet i młodych ludzi, w kierunku wzrastającej świadomości politycznej – mówi Marzena Żukowska, współzałożycielka organizacji POMOC (Polish Migrants Organise for Change). – W brytyjskich strukturach politycznych jest niewiele kobiet, zajmują mniej więcej jedną trzecią stanowisk w parlamencie i we władzach lokalnych. Brytyjscy politycy, z którymi jestem w kontakcie, twierdzą, że nie warto rozmawiać z Polakami, bo i tak nie głosują. To wykluczenie polityczne. Dlatego zaczęłyśmy działać. Zmiana zaczyna się od zwiększenia frekwencji. – Jako imigranci z UE nie mogliśmy głosować w referendum brexitowym – kontynuuje Marzena – czyli decydować o czymś, co wpłynęło na nasze życie. Kształt nadchodzących wyborów pokaże, jak działa demokracja po brexicie. Kampania www.shevotes.org.uk opiera się na inicjatywach online i offline. Młodych mają przyciągać akcje takie jak #modanawybory, konkursy artystyczne ogłaszane na Instagramie i TikToku. Liderki kampanii biorą udział w warsztatach. Profrekwencyjne działania POMOC-y wspierają PoloniaExpress, New Europeans UK, the3million, Young Europeans Network, Europia, Centrala, Merseyside Polonia, Polonia Głosuje i dużo innych grup. POMOC jest organizacją non profit, która wspiera kreatywną współpracę i solidarność pomiędzy Polkami mieszkającymi w Wielkiej Brytanii oraz społecznościami imigrantów. 30 marca działaczki POMOC-y zorganizowały pierwszą w historii dwujęzyczną, angielsko-polską, debatę przedwyborczą, skierowaną do Polek i Polaków zamieszkałych w Londynie, którzy będą wybierać burmistrza i radę swojego miasta. Obejrzało ją na żywo prawie 100 osób, nagranie w ciągu kilku dni zebrało kilka tysięcy odsłon. Panelistki oraz jeden panelista reprezentowali pięć ugrupowań politycznych – Partię Konserwatywną, Partię Zielonych, Partię Liberalno-Demokratyczną, Partię Pracy oraz Partię Równości Kobiet. Społeczność polonijna miała możliwość zadawania pytań, które dotyczyły m.in. prawa do udziału w protestach ulicznych, ochrony środowiska i programu szczepień. Warto zwrócić uwagę, że poruszone kwestie dotyczą wszystkich obywateli Unii Europejskiej zamieszkałych w Londynie, a szacuje się, że jest ich około miliona. Po referendum brexitowym częściej dochodzi do aktów dyskryminacji i nienawiści wobec Europejczyków, w tym Polek i Polaków. Obywatele krajów unijnych czują się w Londynie niepewnie. Walczą z problemami w miejscu pracy i zamieszkania, gdzie wymaga się od nich udowodnienia prawa stałego pobytu. Do końca 2020 r. ponad 700 tys. rodaczek i rodaków złożyło wnioski o status osoby osiedlonej, ale fizycznego dokumentu potwierdzającego taki status rząd brytyjski nie oferuje. W debacie Louise Calland jako reprezentantka partii rządzącej broniła jej działań. Podkreślając, że przestępstwa z nienawiści należy zgłaszać, znalazła się jednak w defensywie wobec zarzutu laburzystki Catherine West, która zwróciła uwagę, że ofiary tych i innych przestępstw, w tym kobiety, nie mają dokąd pójść po likwidacji przez torysów połowy komisariatów. Marijn van de Geer z Partii Zielonych podkreślała, że to radni powinni dawać przykład równego traktowania wszystkich mieszkańców.