Brzydkie, lecz święte
Ponad 400 tys. złotych zarobili w ciągu roku pracownicy łódzkiego pogotowia ratunkowego za informacje o zgonach pacjentów. Za dostarczony firmom pogrzebowym towar, zwany „skórami”. Nikt nie wie, na razie przynajmniej, ile zapłaciła szefowa Fundacji Nazaret pani Maria Magdalena Bienkiewicz za 30 anonimowych płodów i noworodków, które potrzebne były jej fundacji do zorganizowania pogrzebu. Urządzonego nie z chęci zysku materialnego, lecz medialnego. Osiągnięcia sławy, rozpropagowania swojej fundacji, siebie, no i idei. Głoszącej, że życie zaczyna się już w chwili udanego zapłodnienia. Zatem dzieci poronione, noworodki zmarłe w czasie porodów powinny być grzebane tak samo jak ochrzczone istoty ludzkie. Warto przypomnieć, że jeszcze niedawno dziecko nawet kilkudniowe, zmarłe, lecz nieochrzczone, w Polsce prowincjonalnej było chowane pod murem cmentarnym. Zwykle anonimowo. Kwestia godnego pochówku płodów i noworodków warta jest rozstrzygnięcia. Bo traktować je niczym śmieć szpitalny się nie godzi. Jednak szefowa fundacji „towar” do swego happeningu obyczajowo-politycznego pozyskała, jak informują media, drogą nielegalną. Albo wykradła je ze szpitali, albo zachowała się niczym profesjonalny, acz niemoralny zakład pogrzebowy, czyli skorumpowała pracowników służby zdrowia. Ciekawe, czy w tej sprawie będzie prokuratorskie postępowanie. Jeśli nie, okaże się, że sprzedawanie ciał firmom komercyjnym jest niemoralne, płodów zaś katolickiej fundacji już tak. Tylko czy Fundacja Nazaret jest firmą działającą wyłącznie non profit? Skąd czerpie środki na pokazowe medialne pogrzeby? Warto, by ujawniła te informacje. Na Wartościach Chrześcijańskich można nieźle w naszym kraju zarobić. To nie nowość, ale każde rządy klerykalnej prawicy koniunkturę nakręcają. W Warszawie władze miasta zorganizowały konkurs na uhonorowanie papieża Jana Pawła II na reprezentacyjnym placu Piłsudskiego. Wygrała jedenastokolumnowa budowla z piaskowca spięta u góry poprzeczną belką. Jak żywo przypominająca wielką szubienicę. Co z tego, że ze świątobliwie brzmiącymi napisami. Co z tego, że zaprojektowane w szczytnym celu. Ale to niewątpliwy kicz architektoniczny, brzydactwo szczególne. Obiekt, który na lata zeszpeci reprezentacyjny plac stolicy. Warto przypomnieć, że ów plac nie ma szczęścia do obiektów sakralnych. Przed I wojną światową zbudowano tam reprezentacyjny sobór św. Aleksandra Newskiego. Dla części opinii publicznej odrodzonej II RP był symbolem rosyjskiego panowania. Dla prawie czteromilionowej grupy prawosławnych obywateli II RP był ich świątynią. Po czteroletnich dyskusjach wygrał polsko-katolicki nacjonalizm i cerkiew została rozebrana. Patrząc dziś na stare pocztówki, żałuje się jej utraconego piękna. Karykaturalnej szubienicy ku czci Jana Pawła II nie uda się pewnie szybko rozebrać. Kult papieża Polaka jest w mediach tak silny, że nawet jego osobisty sekretarz, dziś metropolita krakowski, abp Dziwisz, jawi się personą ważniejszą niż prymas Polski. Ma medialny status wicepapieża. Każdy jego ruch jest monitorowany, każde słowo traktowane jak święte. Szubienica być musi, bo szumnie zapowiadany Ośrodek Myśli Jana Pawła II w stolicy szybko nie powstanie. Wygrał lobbing abp. Dziwisza i taka placówka będzie w Krakowie. Ewentualna warszawska zostanie zepchnięta do drugorzędnej roli. Na osłodę pozostaje bezmyślna kolumnada. Będzie stała w miejscu, gdzie kiedyś był krzyż papieski. Zamiana krzyża na szubienicę to wymowny symbol rodzącej się IV Rzeczypospolitej. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint