Po trzech elekcjach w ubiegłym roku Bułgarzy w końcu mają rząd. Czy to już koniec kryzysu politycznego w tym kraju? Po ostatnich wyborach, przeprowadzonych jeszcze w listopadzie, bułgarski parlament zdołał sformować wyraźnie zarysowaną większość koalicyjną złożoną z czterech partii: Kontynuujemy Zmiany (PP), Jest Taki Naród (ITN), Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP) i Demokratycznej Bułgarii (DB). Żadne ze stronnictw, jakkolwiek są one od siebie programowo oddalone, nie zgłasza pretensji do kompozycji rady ministrów. Mało tego, liderzy wszystkich ugrupowań sprawiają wrażenie, jakby odetchnęli z ulgą, że ktoś ich w końcu pogodził. Radew – pogromca Borisowa Tym kimś jest prezydent Bułgarii Rumen Radew, wybrany niedawno na drugą kadencję. Faktycznie Radew doprowadził do przełomu nie tylko podczas ubiegłorocznego kryzysu. Przez ostatnie pięć lat to właśnie biuro prezydenta było jedynym ośrodkiem politycznym w Bułgarii, które nie tylko „wypowiedziało wojnę korupcji” (popularny slogan wyborczy), ale podjęło też realną walkę z reżimem Bojka Borisowa i ostatecznie go pogrzebało. To pod auspicjami Radewa powstał rząd tymczasowy po nierozstrzygniętych w kwietniu 2021 r. wyborach parlamentarnych i dzięki współpracy z prezydentem udało się na podstawie składu tego technicznego gabinetu stworzyć zupełnie nowe stronnictwo i wynieść je do władzy. Dziś premierem Bułgarii jest Kirił Petkow, który wraz z Asenem Wasilewem przewodzi PP; obaj byli ministrami w rządzie tymczasowym. Powstanie tej organizacji i błyskawiczne wywindowanie jej do poziomu partii rządzącej poprzez bezpośrednie skojarzenie z Radewem, pierwszym od 1989 r. uczciwym i moralnym politykiem na tak eksponowanym stanowisku, okazało się czynnikiem, który natychmiast uspokoił niezaspokojone ambicje starych wyjadaczy próbujących w drugiej połowie minionego roku upiec swoją pieczeń. Wydaje się też, że pierwsze decyzje nowej rady ministrów, podjęte tuż po jej zaprzysiężeniu w połowie grudnia, są wyważone, ostrożne i raczej racjonalne. Ogłoszono trzymiesięczne moratorium na ceny gazu i energii elektrycznej, zajęto się poziomem płacy minimalnej, podjęto poważną rozmowę na temat wyrównań świadczeń dla emerytów. Mało tego, nowy rząd, kierowany przez Petkowa, mającego – skądinąd słusznie – opinię człowieka bardzo spolegliwego wobec Zachodu, dyskretnie i stanowczo odmówił NATO zgody na rozmieszczenie kolejnych kontyngentów na terytorium Bułgarii. Przynajmniej na razie. Powstaje jednak wątpliwość, czy ostrożne i niekonfrontacyjne postępowanie ma szanse sprawdzić się jako strategia na dłuższą metę. Rumen Radew pomógł dokonać oczywistego przełomu, ale rozbrat z – jak określa się to w Bułgarii – „modelem Borisowa” wymaga zdecydowanych rozstrzygnięć. Z bułgarską oligarchią nie da się po prostu dogadać. Trzeba będzie zaaranżować przynajmniej jeden poważny proces pokazowy ze spektakularnymi aresztowaniami, błyskawicznymi procesami i triumfalnymi konferencjami. Sprzężenie zwrotne – Chętnie żegnamy Borisowa i chętnie rozstajemy się z tą epoką, ale to wcale nie oznacza, że doszło do jakiejś rewolucji politycznej. Potrzebne będzie zrozumienie tego, czym ten reżim był, jaką odgrywał rolę i dlaczego w ogóle się pojawił. Obserwuję dość bezmyślną tendencję, zarówno w mediach bułgarskich, jak i zagranicznych, do skupiania się na osobie byłego premiera. To wdzięczna postać dla dziennikarzy i komentatorów, bo nad takim prostakiem i prymitywem łatwo się pastwić. Czy jednak Borisow był problematyczny głównie ze względu na swoją estetykę czy emploi? Gdyby nie było Borisowa, trzeba by go było wytworzyć. Niezależnie od ubóstwa kulturowego, etycznego i w ogóle ogólnohumanistycznego tego człowieka, trzeba przyznać, że prawie 15-letni okres jego autorytarno-mafijnych rządów był efektem katastrofy transformacji ustrojowej w naszym kraju – komentuje politolog i znany komentator oraz wykładowca akademicki Strachił Delijski. – Reżim Borisowa był symbiozą między kilkoma najważniejszymi oligarchicznymi klanami, którym udało się narzucić względną współpracę, dobudowując do ich konglomeratu skrzydło polityczne z dyktatorskim zacięciem. Zważywszy, że oligarchia funkcjonuje jako bezwzględnie decydująca siła w każdej sferze bułgarskiej gospodarki, „współpraca” z nią była konieczna, by zapewnić w ogóle trwałość państwa. W tym modelu instytucje państwowe i cały samorząd oraz firmy, czy to powiązane z działaczami niższego szczebla, czy też opierające swoją działalność na zamówieniach publicznych, oraz ich podwykonawcy stają się szybko klientelą. Ta ostatnia nie da skrzywdzić posiadacza ręki, która ją karmi, i tak powstaje sprzężenie zwrotne utrwalające władzę Borisowa. Dało mu to wolną rękę do swobodnego działania bez konieczności przejmowania
Tagi:
Asen Wasilew, Bałkany, biznes, Bojko Borisow, Bułgaria, Bułgarska Partia Socjalistyczna, Demokratyczna Bułgaria, Europa, Europa Południowa, Europa Środkowa, Iwo Christow, Jest Taki Naród, Kanada, kapitalizm, Kirił Petkow, Kontynuujemy Zmiany (PP), NATO, oligarchowie, Rumen Radew, Strachił Delijski, Unia Europejska