Bunt austriackich proboszczów

Bunt austriackich proboszczów

Domagają się kapłaństwa kobiet, zniesienia celibatu, komunii dla wszystkich chrześcijan

Jan Piaseczny

Wśród proboszczów narastała frustracja. Powołali 11-osobowy zarząd, który rozważał strategię działania. Stojący na czele ruchu 58-letni ksiądz Helmut Schüller uznał w końcu, że nadszedł czas na bardziej stanowcze kroki. Schüller jest obecnie proboszczem małej wiejskiej parafii Probstdorf, bezpośrednio na wschód od Wiednia. To ksiądz charyzmatyczny i elokwentny, specjalista od mediów, potrafiący zaprezentować swoje poglądy i bronić swoich racji. Był dyrektorem organizacji Caritas, potem został wikariuszem generalnym Wiednia, czyli najbliższym współpracownikiem, prawą ręką abp. Schönborna. Ale niepokorny kapłan nie znalazł uznania w oczach kardynała. W 1999 r. arcybiskup zwolnił go ze stanowiska. Schüller dowiedział się o swej dymisji z listu, który położono mu pod drzwiami. Niektórzy uważają, że obecny bunt proboszczów jest odwetem byłego wikariusza generalnego za doznane upokorzenie, ale to zbyt uproszczona ocena. Wydaje się, że Schüller i popierający go księża idą za głosem sumienia.
19 czerwca zbuntowani proboszczowie opublikowali siedem tez, opatrzonych dramatycznym tytułem

„Wezwanie do nieposłuszeństwa”

(Aufruf zum Ungehorsam). Tytuł uznany został za prowokację pod adresem episkopatu i Stolicy Apostolskiej, może jeszcze większą niż treść tego manifestu. Sufragan Salzburga, konserwatywny hierarcha Andreas Laun, określił ten tytuł jako „wariacki i niemożliwy do przyjęcia”.
Struktura Kościoła katolickiego wzniesiona jest bowiem na fundamencie posłuszeństwa, które muszą ślubować księża przyjmujący święcenia kapłańskie. Przez 2 tys. lat istnienia Kościół musiał walczyć z rozłamami, herezjami i schizmami. Jedność chrześcijan zawsze była krucha, zniszczyły ją najpierw schizma wschodnia, czyli oderwanie się greckiego Wschodu, potem reformacja. „Wezwanie do nieposłuszeństwa” zatrwożyło więc austriackich prałatów.
Autorzy orędzia stwierdzają, że Rzym odmawiał przeprowadzenia koniecznej od dawna reformy Kościoła, biskupi austriaccy pozostawali zaś bezczynni. Wobec powyższego inicjatorzy ruchu czują się zmuszeni posłuchać sumienia i samodzielnie przystąpić do czynu.
Postanowili, że odtąd podczas każdego nabożeństwa będą się modlić za reformę Kościoła. Nie odmówią sakramentu Eucharystii wierzącym ludziom dobrej woli, w tym osobom rozwiedzionym, które zawarły ponowny związek małżeński, oraz członkom innych Kościołów chrześcijańskich.
W miarę możliwości będą unikać odprawiania kilku mszy w niedziele i święta, jak również korzystania z pomocy księży będących przejazdem lub z innych okolic, ponieważ „lepsza jest samodzielnie przygotowana Służba Boża Słowa niż gościnne podróże liturgiczne”. W Austrii coraz bardziej brakuje księży, w związku z czym liturgia słowa połączona z udzielaniem komunii będzie uważana za „celebrację eucharystyczną bez kapłana” (priesterlose Eucharistiefeier). Zakaz wygłaszania kazań przez kompetentne osoby świeckie oraz nauczycielki religii nie będzie już obowiązywał, gdyż „zwłaszcza w obecnych trudnych czasach konieczne jest głoszenie Słowa Bożego”.
Każda parafia powinna mieć swojego zwierzchnika, trzeba jednak osiągać to nie przez łączenie parafii, lecz przez nowy model kapłaństwa. Należy zatem dopuścić do urzędu kapłańskiego kobiety oraz żonatych mężczyzn – twierdzą sygnatariusze orędzia. Wyrażają ponadto solidarność z tymi księżmi, którzy wstąpili w związek małżeński i dlatego nie wypełniają obowiązków kapłańskich, a także z duchownymi, którzy nadal pełnią posługę duszpasterską, aczkolwiek pozostają w relacji z kobietą.
Nie jest pewne, czy zbuntowani duchowni sami dokładnie wiedzą, czym ma być „celebracja eucharystyczna bez kapłana”. Na temat wygłaszania kazań przez osoby z laikatu biskupi są skłonni rozmawiać. Właściwie nie należy to w austriackich kościołach do rzadkości – wierni świeccy składają tzw. świadectwa wiary, które często trudno odróżnić od homilii. Ale żądania kapłaństwa kobiet czy zniesienia obowiązkowego celibatu są dla biskupów, a także dla Watykanu, kamieniem obrazy. W tych sprawach decyzję może podjąć

tylko papież.

W 1994 r. Jan Paweł II stanowczo i jednoznacznie oznajmił, że na kapłaństwo kobiet Kościół zgodzić się nie może. Podobnie uważa tradycjonalista Benedykt XVI oraz konserwatywnie nastawieni katoliccy hierarchowie, którzy podkreślają, że Jezus powołał przecież na apostołów wyłącznie mężczyzn. Zbuntowani proboszczowie argumentują, że Jezus postępował zgodnie z wartościami i oczekiwaniami swojej epoki, ale obecnie są całkowicie inne czasy – gdyby konsekwentnie brać z niego przykład, należałoby wyświęcać na biskupów wyłącznie rybaków z Palestyny.
Tradycjonaliści zareagowali na „Wezwanie do nieposłuszeństwa” oburzeniem. Kard. Schönborn napisał, że ten manifest napełnił go „smutkiem i gniewem”. Spotkał się z ks. Schüllerem i innymi „rebeliantami”. Przypomniał, że dobrowolnie wstąpili do stanu kapłańskiego, złożyli ślub posłuszeństwa oraz przyrzekli zachować nauki Kościoła. Czy jeśli zawodnicy klubu piłkarskiego wypowiedzą posłuszeństwo trenerowi, to nie muszą liczyć się z konsekwencjami? Arcybiskup Wiednia oświadczył, że gotów jest do rozmów, ale w końcu nadejdzie czas na podjęcie decyzji. Być może buntownicy powinni poszukać sobie miejsca poza Kościołem. Schönborn zapowiedział, że nie prześle żądań zbuntowanych duchownych do Stolicy Apostolskiej, uważa bowiem, że celibat powinien zostać utrzymany.
Helmut Schüller okazał się nieugięty. W wywiadzie prasowym powiedział, że członkiem Kościoła stał się przez chrzest, a więc trudno będzie go wyrzucić. Stwierdził, że tytuł „Wezwanie do nieposłuszeństwa” został wybrany świadomie, ponieważ księża już od dziesięcioleci praktykują ciche nieposłuszeństwo wobec Rzymu – teraz chodzi o to, aby je przekształcić w nieposłuszeństwo szczere i otwarte. Schüller zradykalizował nawet swoje stanowisko. Oświadczył, że wierni powinni mieć wpływ na powoływanie biskupów. To dla kościelnych dygnitarzy i Watykanu jest absolutnie nie do przyjęcia.
Zbuntowani proboszczowie mogą liczyć na życzliwość kapłanów i wiernych. Do tej pory pod ich orędziem podpisało się

400 księży i diakonów.

Wybitny teolog pastoralny Paul Zulehner uważa, że inicjatywę „rebeliantów”, a przynajmniej jej część, popiera może nawet 80% spośród 4 tys. austriackich duchownych. Według ankiety przeprowadzonej przez instytut badania opinii publicznej Oekonsult 71,7% obywateli Austrii uważa inicjatywę zrewoltowanych duchownych za „stosowną i słuszną”. Ponad 30% ankietowanych uznało, że najważniejszą reformą powinno być dopuszczenie kobiet oraz osób w związkach małżeńskich do kapłaństwa. 24% za najważniejsze uznało zniesienie celibatu.
Ks. Schüller opowiada, że inicjatywa „Wezwanie do nieposłuszeństwa” spotkała się z wielkim zainteresowaniem za granicą. Księża ze Stanów Zjednoczonych, Irlandii, Niemiec, Francji, a nawet ze Sri Lanki, którzy łączą się z plebanią w Probstdorfie przez internet, deklarują solidarność, pytają o szczegóły. Pewien duchowny z Meksyku, który przeczytał o buncie austriackich proboszczów w gazecie brazylijskiej, westchnął: „W mojej ojczyźnie jest tak samo. I też potrzebne są zmiany”. Schüller i jego współpracownicy rozważają zorganizowanie konferencji z udziałem kapłanów z różnych krajów, domagających się zasadniczych reform w Kościele.
Nie jest pewne, czy uda się uniknąć rozłamu. Jan-Heiner Tück, dyrektor Instytutu Teologii Dogmatycznej Uniwersytetu Wiedeńskiego, podkreśla, że faktyczna schizma między skłonnymi do reform wiernymi i kapłanami a katolikami oddanymi Rzymowi istnieje od lat. Toczą się spory na temat interpretacji Soboru Watykańskiego II (1962-1965). Podczas gdy tradycjonaliści uważają, że reformy soborowe posunęły się za daleko, zwolennicy zmian twierdzą, że należy je dopełnić poprzez złagodzenie celibatu i etyki seksualnej oraz dopuszczenie kobiet do kapłaństwa. Tück wyraził opinię, że z powodu coraz bardziej dotkliwego braku kapłanów złagodzenie celibatu byłoby pożądane, jednak do tego nie dojdzie. – Jeżeli celibat nie będzie już obowiązkowy, bardzo niewielu księży zdecyduje się na tę drogę. Wtedy siłą rzeczy pojawią się także rozwiedzeni kapłani, i co z nimi zrobić? Kościołowi zapewne nie wystarczy też środków na utrzymywanie dzieci z takich związków – przekonuje teolog z Wiednia.
We wrześniu mają się odbyć kolejne rozmowy kard. Schönborna z buntownikami w sutannach, ale jak napisał magazyn „Profil”, nie ma widoków na kompromis. Rozstrzygnięcie kwestii celibatu czy kapłaństwa kobiet leży w gestii Stolicy Apostolskiej, od której obecnie nie można oczekiwać ustępstw. Gdyby buntownicy zrezygnowali z prowokacyjnego tytułu orędzia oraz zgodzili się na rozpatrywanie swoich tez pojedynczo, być może episkopat Austrii zgodziłby się na mniej znaczące zmiany. Już teraz biskupi w alpejskiej republice po cichu tolerują Eucharystię dla osób rozwiedzionych, znowu będących w związkach małżeńskich. Ale rebelianci do żadnych ustępstw nie są skłonni. Już nie zgłaszają postulatów ani życzeń, po prostu oznajmili społeczeństwu i kościelnym dygnitarzom swoją decyzję. Czy więc Kościół austriacki zostanie rozdarty przez schizmę? Buntownicy liczą na wsparcie licznych wiernych. Jednym z nich jest rolnik Josef z parafii Probstdorf, który powiedział: „Jeśli biskup usunie naszego proboszcza, urządzę na znak protestu strajk siedzący przed katedrą św. Stefana. Ale do tego nie dojdzie, nasz Schüller zwycięży. Jest lwem, a kardynał to tylko jagnię”.
 

Wydanie:

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. Anonimowy
    Anonimowy 26 czerwca, 2013, 14:35

    Skandal ale tak to jest jeżeli odrzuca się TRADYCYJNE KRĘGI KRK to tym samym daje się ciche przyzwolenie modernistom, a jak już zaczęto modernizować (SV2, NOM, wiele modlitw, nauczanie religii, Komunia na rękę, Nadzwyczajni szafarze świeccy) to dlaczego miał by ktoś przestać ?

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy