Coś się zaczyna dziać, na dole, pośród ludzi. W tym widzę nadzieję na to, że Polsce uda się wyjść z tej endeckiej pomroczności Kazimierz Kutz (ur. w 1929 r.) – reżyser filmowy i teatralny, absolwent łódzkiej Filmówki, związany ze Śląskiem. Do jego najsławniejszych obrazów należą debiutancki „Krzyż Walecznych”, „Upał”, „Sól ziemi czarnej”, „Perła w koronie”, „Paciorki jednego różańca”, „Śmierć jak kromka chleba” i „Pułkownik Kwiatkowski”. W teatrze wyreżyserował m.in. „Przedstawienie ťHamletaŤ we wsi Głucha Dolna”, „Kopciucha”, „Śmierć Dantona”, „Opowieści Hollywoodu”, „Dwoje na huśtawce” i „Kartotekę rozrzuconą”. Od 1965 r. związany z Teatrem Telewizji. W 1997 r. został senatorem, w latach 2001-2005 był wicemarszałkiem Senatu. Teraz ponownie zasiada w ławach senatorskich. Jest senatorem niezależnym. – Panie senatorze, rozmawialiśmy na początku kadencji obecnej władzy. Mówił pan wówczas, że idą dla Polski ciężkie czasy, ale że musimy to przejść jak chorobę, by było lepiej. Tylko że przyszło coś znacznie bardziej pesymistycznego, niż pan wówczas przewidywał. Nie widać na horyzoncie tych lepszych czasów. – Owszem, ale wróżąc wtedy różne negatywne skutki rządów braci Kaczyńskich, dawałem im jednak bezinteresowny kredyt zaufania, bo to był początek. Dziś mam wrażenie, że dopiero kończy się uwertura. Jej bilans jest negatywny. – Dopiero się kończy? – Właśnie tak. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że klęska rozmów koalicyjnych Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej, a więc dwóch wielkich ugrupowań postsolidarnościowych, spowodowana była tym, że Kaczyńscy nie chcieli się podzielić żadnym resortem związanym z realną władzą. Siedem miesięcy trwało przewijanie tego paskudnego noworodka, urodziła się z tego egzotyczna koalicja, ale Kaczyńscy mają to, czego chcieli – bez przeszkód budują filary władzy absolutnej, czego wyrazem jest choćby powołanie horrendalnego Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Prawdziwe harce dopiero przed nami. – Brzmi to groźnie. – Bo zwiększanie dominacji państwa nad społeczeństwem jest groźne. Kaczyńscy chcą do jesiennych wyborów samorządowych uchwalić kilka ustaw, które w gruncie rzeczy zmierzają do zburzenia fundamentów demokracji III RP. To ich plan na teraz. Z drugiej strony po raz pierwszy w historii wolnej Polski mamy do czynienia z rodzącym się prawdziwym protestem obywatelskim przeciwko władzy, mam na myśli choćby sprzeciw uczniów wobec Giertycha. Zaplanowana na 10 czerwca kolejna Parada Równości może się przekształcić w olbrzymią manifestację obywatelską, bo tu chodzi o obronę podstawowych praw. – Tylko że ja mam wrażenie, że władza w ogóle nie przejmuje się tymi protestami. Z ust różnych ministrów słyszymy raczej epitety pod adresem różnych środowisk i nic się nie zmienia. – Ale do czasu. Niech pan zwróci uwagę: rząd musiał już ustąpić górnikom, będzie musiał ustąpić lekarzom, zbuntują się artyści i naukowcy, jeśli władza zechce zamieszać im w podatkach. Konsekwencje formowania nowych filarów autokratycznej władzy mogą być dla niej samej opłakane. To może się zawalić z bardzo prostej przyczyny – państwo nie będzie w stanie pokryć wszystkich kosztów swoich działań. Proszę też zwrócić uwagę, że na skutek tego, iż Kaczyńscy nie zajmują się rządzeniem, tylko poszerzaniem swojej władzy, mamy falę emigracji. Oblicza się, że w najbliższych dwóch latach wyjedzie z Polski co najmniej 3 mln młodych ludzi. Kto tu zostanie? – Młodzież Wszechpolska. – Niech pan nie żartuje, to jest garstka. Moim zdaniem, zostanie bunt społeczny, nastąpi wypowiedzenie posłuszeństwa władzy. To zresztą już się dzieje. I dlatego nie zgadzam się z panem, że władza ma to gdzieś, bo władza boi się tego, zwłaszcza że rozmiary buntu mogą być ogromne. – Strach strachem, a sondażowe słupki PiS stoją, jak stały. Ludzie, co dziwne, wciąż im ufają. – No dobrze, ale to wszystko może się skończyć bardzo szybko. Naprawdę sądzę, że nominacja Giertycha na ministra edukacji może być powodem nieustannego, powiększającego się buntu młodzieży, która ma do tego prawo. To jeden z elementów złości na państwo, a jak pan wie, obywatel zawsze ma rację. To samo jest z Lepperem, różnica polega jednak na tym, że Giertych jest ideologiczny, a Lepper tylko cyniczny. Zresztą to Lepper ma najmocniejsze karty w ręku, trzyma lufę przy skroni tego układu –