Simone Lange rzuciła rękawicę Andrei Nahles i chce odnowić SPD Korespondencja z Berlina Nieznana dotąd Simone Lange niespodziewanie zgłosiła swoją kandydaturę w wyścigu o przywództwo SPD. Wszystkie media zastanawiają się teraz, kim jest odważna kobieta ze Szlezwika-Holsztynu. „Przede wszystkim rzuca się w oczy uśmiech. Zawsze uśmiech, wszędzie uśmiech. Jakby ta twarz nigdy nie była smutna, zmartwiona, wściekła. Jeśli bez uśmiechu, to raczej zamyślona, skupiona. Zakłopotana”, pisał Artur Domosławski o Ryszardzie Kapuścińskim. Podobnie można opisać pierwsze wrażenie ze spotkania z Simone Lange. 41-letnia burmistrz Flensburga jest bez przerwy uśmiechnięta. Jej spokój i pogoda ducha są na pewno istotnymi atutami. Stworzenie przyjemnej atmosfery we flensburskim ratuszu Lange traktuje niemal jak obowiązek służbowy. Kiedy rok temu została zaprzysiężona, już pierwszego dnia oświadczyła swoim 600 pracownikom: „Razem ze mną do ratusza wprowadza się dobry humor, a to dlatego, że jest zdrowy i skuteczny”. Odwaga i pracowitość Odtąd urodzona w Turyngii socjaldemokratka cieszy się na terenach północnych fiordów rosnącą popularnością. Gdy w końcu 2016 r. kandydowała na stanowisko nadburmistrza, miała za sobą tzw. koalicję kenijską, składającą się z SPD, CDU i Zielonych. O ile na lokalnym szczeblu Lange ma ogromne wsparcie nawet wśród deputowanych z innych ugrupowań, o tyle główni aktorzy w jej własnej partii w Berlinie traktują ją z rezerwą. Po roszadach personalnych w SPD, odejściu z pierwszego szeregu Martina Schulza i Sigmara Gabriela, wydawało się, że karty są już rozdane. Nową szefową klubu parlamentarnego została Andrea Nahles, a przejęcie przez nią przewodniczenia SPD wydawało się czystą formalnością. Nahles zakładała, że sam fakt pojawienia się pierwszej w historii SPD kobiety w fotelu szefa partii zawczasu wyeliminował wszystkich kontrkandydatów. I nagle 12 lutego pojawiła się w stołecznych mediach nieznana dotąd szerszej opinii publicznej Simone Lange, która zapragnęła zmierzyć się z liderką. 22 kwietnia odbędzie się zatem zjazd partyjny, na którym zostanie wybrana nowa przewodnicząca. Na początku decyzja Lange wywołała w Willy-Brandt-Haus zaskoczenie i zakłopotanie, ale miesiąc później wielu kolegów i wyborców już się z nią oswoiło. Zwłaszcza że nowa kandydatka odznacza się nie tylko pozytywną energią i odwagą, lecz także talentem politycznym i pracowitością. Zanim w połowie marca oficjalnie zgłosiła swoją kandydaturę, zdążyła zebrać kilkanaście tysięcy podpisów. A do końca kwietnia zostało jeszcze wiele czasu, przy czym Lange właśnie zaczęła kampanię. – Nie żywię żadnej awersji do Andrei Nahles. Chodzi mi jedynie o sposób, w jaki SPD wybiera nowego przewodniczącego. Moim zdaniem to niepokojące, gdy nowa przewodnicząca zamiast zostać demokratycznie wybrana, jest instalowana odgórnie. Swoją kandydaturą chciałam zaznaczyć, że istnieją alternatywy. I o tym pragnę dyskutować – tłumaczyła w wywiadzie dla tygodnika „Die Zeit”. Musimy się obudzić Teraz, gdy już prawie wszyscy znają twarz buntowniczki z Flensburga, chcieliby poznać samą Simone. Natomiast ci, którzy ją już znają, mają o niej jak najlepsze zdanie. – Decyzja Simone jest dla naszej partii niezwykle ważna. Jeśli Andrea Nahles ma być twarzą odnowy, to Horst Seehofer (rocznik 1949 – przyp. red.) jest kwintesencją młodości – uważa Alexander Ahrens, nadburmistrz saksońskiego Budziszyna z ramienia SPD. W pierwszych dniach swojej kampanii Lange zamierza skoncentrować się na spotkaniach w większych miastach: Hamburgu, Hanowerze, Heidelbergu i „ojczystym” Erfurcie. Następnie przyjdzie kolej na mniejsze miejscowości, a na koniec odbędzie się wiecowy finał w Berlinie. – Spodziewałam się, że zainteresowanie medialne będzie rosło, ale kiedy to się dzieje naprawdę, to zupełnie coś innego – przyznaje młoda kandydatka. Niektórzy są niemal pewni – nawet jeśli przegra kwietniowe głosowanie, już teraz stała się gwiazdą niemieckiej socjaldemokracji, która najlepsze chwile ma jeszcze przed sobą. – Wielu towarzyszy z SPD się poddało. W sondażach mamy nieodmiennie ok. 15%. Powinien wreszcie nastąpić jakiś zryw, musimy się obudzić i zacząć spoglądać naprzód! – żądała w wywiadzie dla dziennika „Flensburger Tageblatt”. I mimo że w mainstreamowych mediach podkreśla, że akceptuje kandydaturę Nahles, nie podoba się jej tylko sposób wyboru, w gazetach lokalnych nie kryje