Proces hiszpańskiej księżniczki Cristiny, oskarżonej o malwersacje i unikanie podatków, to najnowsza afera rodziny królewskiej Choć różnica wieku między nimi to zaledwie trzy lata, a w dzieciństwie byli sobie bardzo bliscy, dziś role, które odgrywają dla monarchii, są całkowicie odwrotne. Filip, najmłodsze dziecko Juana Carlosa i królowej Sofíi, od objęcia tronu w czerwcu 2014 r. bardzo się stara odbudować zaufanie Hiszpanów do rodziny królewskiej, mocno nadszarpnięte przez wątpliwą reputację jego ojca i polityczne teorie spiskowe na jego temat. I robi to z dobrym skutkiem, regularnie wyprzedzając w rankingach popularności niemal wszystkich hiszpańskich polityków. Jego wysiłki skutecznie niweczy jednak siostra Cristina – średnie dziecko pary królewskiej i czarna owca rodziny. Z fundacji do prywatnej kieszeni Do sądu w Palma de Mallorca weszła w poniedziałek, 11 stycznia, ubrana skromnie, w stonowany szary garnitur. Na rozprawie towarzyszył jej mąż, były olimpijczyk i reprezentant Hiszpanii w piłce ręcznej, Bask Iñaki Urdangarin, współoskarżony o zdefraudowanie ponad 6 mln euro z pieniędzy publicznych. Mechanizm był prosty – Urdangarin zakładał kolejne fundacje i organizacje pozarządowe, najczęściej związane z promocją sportu masowego, lub rozpoczynał w nich działalność, a Cristina wykorzystywała swoją pozycję do faworyzowania podmiotów męża w przetargach na organizację wydarzeń publicznych i konkursach na państwowe granty. Sporo z tych subwencji trafiało na prywatne konta szczypiornisty, który opłacał z nich swoje wydatki – od mandatów za niewłaściwe parkowanie po pełne przepychu imprezy urodzinowe dzieci. Cristina zaszła Hiszpanom za skórę, zanim jeszcze skandal ujrzał światło dzienne. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy przez Półwysep Iberyjski przetaczał się kryzys, bezrobocie sięgało niemal 30%, a dziesiątki Hiszpanów codziennie traciło pracę, pierwsze strony tabloidów obiegły materiały ukazujące ostentacyjnie luksusowy styl życia księżniczki i jej męża. Modernistyczna rezydencja w Barcelonie, publiczne pieniądze wydawane na lekcje salsy i trwające miesiącami wakacje w ekskluzywnych ośrodkach w Afryce i na wyspach Oceanu Indyjskiego doprowadzały Hiszpanów do furii. Niedługo potem pojawiły się pierwsze podejrzenia o malwersacje. O ile dynastia Burbonów, a przynajmniej jej ostatnie pokolenia, była znana z upodobania do szastania majątkiem, o tyle trudno było wytłumaczyć nagłe bogacenie się osób z otoczenia Urdangarina. Wkrótce śledczy w Walencji zainteresowali się prowadzoną przez niego fundacją Noos, pierwotnie zarejestrowaną w Barcelonie jako centrum badań i analiz rynkowych, później przemianowaną na ośrodek rozwoju sportu publicznego. Szybko okazało się, że większość imprez organizowanych przez fundację odbywała się na zlecenie samorządów lokalnych, głównie w cieszących się dużą autonomią Katalonii i Walencji, a także na Balearach. Stan konta Instituto Noos nie pokrywał się jednak z tym, co rozliczały lokalne władze – jak ujawniła prokuratura na Majorce, z każdej dotacji przyznanej fundacji pokaźna część trafiała do prywatnej firmy Urdangarina. Mąż księżniczki długo łudził się, że królewskie koneksje osłonią go przed podejrzeniami, ale tak się nie stało. Urdangarinowi grozi do 19 lat więzienia. Oprócz niego i Cristiny w procesie oskarżonych jest jeszcze 16 osób, w tym były przewodniczący władz lokalnych regionu Balearów i kilku wysokich funkcjonariuszy samorządu w Walencji. Sama Cristina, zasiadająca w radzie patronackiej fundacji Noos, zaprzecza, jakoby wiedziała o nielegalnej aktywności męża. Jako jedyna księżniczka jest oskarżona tylko o unikanie podatków, co hiszpański kodeks uznaje za przestępstwo znacznie mniejszej wagi. Jej adwokaci od początku postępowania wnoszą o umorzenie sprawy, argumentując, że prokuratura nie zgromadziła wystarczająco mocnych dowodów, by postawić w stan oskarżenia członkinię rodziny królewskiej. W dodatku postępowanie nie zostało wszczęte z urzędu, ale na tzw. wniosek obywatelski – jedyny w swoim rodzaju instrument hiszpańskiego prawa pozwalający odpowiedniej liczbie obywateli wnieść oskarżenie przeciwko niemal każdemu podmiotowi w kraju. Tłumaczenia, mocni prawnicy i królewski rodowód mogą jednak nie wystarczyć, gdy ma się przeciwko sobie praktycznie cały kraj. Śmiertelny postrzał Jeśli śledczym uda się udowodnić winę byłego olimpijczyka i księżniczki, wyrok może nie tylko zburzyć pieczołowicie odbudowywane przez Filipa relacje rodziny królewskiej ze społeczeństwem, ale też przypomnieć Hiszpanom, za co wielu z nich przez lata nienawidziło lokatorów Palacio de la Zarzuela na przedmieściach Madrytu. Hiszpańscy Burbonowie, panujący w kraju