Czujniki umieszczone w ziemi wokół Białego Domu wykrywają nawet najlżejsze kroki Pierwszym prezydentem, który wprowadził się do Białego Domu, był drugi prezydent Stanów Zjednoczonych, John Adams. Było to w roku 1800. Przez znaczną część XIX w. do Białego Domu mógł wejść każdy i nawet porozmawiać z prezydentem, jeżeli w tym momencie go zastał. Dopiero w końcu XIX w. ograniczono dostęp do Białego Domu, choć nadal prezydenci amerykańscy uważali, że każdy obywatel ma prawo obejrzeć dom, który jest własnością narodu. Poza oficjalnymi gośćmi, politykami i znajomymi, prezydentów najczęściej nachodzili poszukiwacze posad. Biały Dom, który przez dwa stulecia był symbolem otwartości i dostępności, jest obecnie jednym z najbardziej strzeżonych obiektów w świecie, chociaż władze amerykańskie starają się, by publiczność miała wprawdzie ograniczony, ale nadal dostęp do tego budynku – symbolu historii Stanów Zjednoczonych. Biały Dom dziś jest szczególnie chroniony. Zdarzały się różne niebezpieczne incydenty, przesyłki z materiałami wybuchowymi, groźby terrorystyczne, ostrzelania rezydencji itp. Secret Service, czyli amerykańska ochrona prezydenta i Białego Domu, zdaje sobie sprawę, że Biały Dom to pomnik i symbol narodowy, dlatego mimo środków bezpieczeństwa pozostaje on względnie dostępny, chociaż obecnie w mniejszym stopniu niż jeszcze kilkanaście lat temu. Zarówno umundurowani, jak i ubrani po cywilnemu agenci chronią prezydenta i Biały Dom przez całą dobę. Są obecni zarówno we wschodnim, jak i zachodnim skrzydle Białego Domu oraz na zewnątrz. Szczególnie strzeżone jest dojście do Gabinetu Owalnego, gdzie pracuje prezydent. Biały Dom otacza ponaddwumetrowe metalowe ogrodzenie w kolorze czarnym. Zainstalowane są również elektroniczne czujniki i kamery wideo. Na dachu Białego Domu znajdują się stanowiska obserwacyjne. Czujniki umieszczone w ziemi wykrywają nawet najlżejsze kroki. Patrole samochodowe i motocyklowe regularnie kontrolują sytuację na ulicach wokół Białego Domu. Betonowe zapory uniemożliwiają przejazd przed Białym Domem wzdłuż Pennsylvania Avenue. Również ściśle monitorowana jest przestrzeń powietrzna nad Białym Domem. Żaden samolot z wyjątkiem prezydenckiego helikoptera nie może tamtędy przelatywać, po tym jak kilkakrotnie próbowano lądować w pobliżu Białego Domu. Tak było m.in. za prezydentury Nixona, kiedy pewien 21-letni żołnierz skradzionym helikopterem wylądował na trawniku przed siedziba prezydenta. Żołnierza zmuszono do lądowania i aresztowano go. Później wyjaśnił, że nie zamierzał wyrządzić żadnej krzywdy prezydentowi, a jedynie trochę poszumieć. W 1983 r. zainstalowano wyrzutnie ziemia-powietrze dla ochrony Białego Domu. Mimo to 12 września 1994 r. samolot sportowy Cessna 150 rozbił się na trawniku Białego Domu, zaledwie kilka metrów od budynku. Pilot Eugene Corder, 39-letni kierowca ciężarówki, zginał na miejscu. Państwa Clintonów nie było w tym czasie w budynku. Przy wejściu dla turystów zainstalowane są bramki detektory wykrywające nie tylko metal, lecz także materiały radioaktywne. Torebki, teczki podlegają inspekcji. Nie wolno też wnosić gazet, które mogą kryć broń. Z turystami zwiedzającymi Biały Dom przemieszani są agenci ochrony, którzy uważnie obserwują zwiedzających i przysłuchują się im. Wszyscy pracownicy Białego Domu noszą widoczne identyfikatory. Gabinet Owalny ma kuloodporne szyby, chociaż jego okna nie są widoczne od strony ulicy. Prezydent przy swoim biurku ma specjalny guzik alarmowy uruchamiający alarm, jeżeli prezydent zrobi odpowiedni ruch ciałem. Zdarzało się, że prezydenci zrobili przez przypadek taki ruch i włączyli alarm. Grupa uzbrojonych agentów natychmiast wpadała do Gabinetu Owalnego na ratunek jego gospodarzowi. 29 października 1994 r. niejaki Francisco Martin Duran oddał zza ogrodzenia Białego Domu przy Pennsylvania Avenue 27 strzałów w kierunku Białego Domu. Kule trafiły w szyby biura prasowego. Prezydent Clinton był w tym czasie po drugiej stronie budynku, oglądał w telewizji mecz futbolowy. Śledztwo wykazało, że sprawca zamierzał zabić prezydenta. 17 grudnia 1994 r. nieznany sprawca ostrzelał Biały Dom od strony południowej. Jedna z kul trafiła w okno oficjalnego Państwowego Salonu Jadalnego. Również w grudniu 1994 r. policja śmiertelnie postrzeliła mężczyznę z nożem w ręku na chodniku przed Białym Domem. Wymachiwał on nożem i wznosił okrzyki przeciw policji. Okazało się, że 33-letni Marcelino Corniel jest jednym
Tagi:
Longin Pastusiak