Busole 2001
Nagrody „Przeglądu” dla tych, którzy wskazują drogę innym Nagrody „Przeglądu”, Busole, zostały rozdane po raz drugi. Laureatów, którzy są wzorem do naśladowania, wskazują drogę innym, wraz z uzasadnieniem przedstawiono w poprzednim numerze tygodnika. Są nimi: Stanisław Lem, premier Leszek Miller, Krystyna Janda, ksiądz Arkadiusz Nowak i Jerzy Engel. – Potwierdzam podejrzenia, że już mam busolę. Swoją, własną – tak uśmiechnięty Leszek Miller dziękował za Busolę 2001, którą wręczył mu redaktor naczelny, Jerzy Domański. Premier natychmiast dodał, że druga busola bardzo mu się przyda, szczególnie że dostał ją od dziennikarzy cenionego przez siebie tygodnika. To on przypomniał, że w grudniu „Przegląd” obchodzi drugą rocznicę powstania. Premier, chroniony dwiema busolami, zachowywał spokój, choć na uroczystość wyrwał się z politycznej burzy. Właśnie zakończyło się spotkanie koalicjantów, za chwilę miały się rozpocząć ostre obrady Sejmu. Gdy wychodził, przeżył dodatkowe emocje, bo młoda dziennikarka, która chciała zadać mu „parę bardzo ważnych pytań”, po chwili milczenia wyznała, że jest stremowana. Zapowiadało się, że Leszek Miller będzie musiał odpowiadać na niezadane pytania. Na szczęście trema ta okazała się stanem przejściowym. Nie daj Boże, żebym zbłądził Każdy z laureatów chętnie komentował fakt otrzymania wskazówki pomagającej w żeglowaniu przez życie. Leszek Miller był zadowolony, że doceniliśmy jego wkład w stworzenie koalicji. Skromna Krystyna Janda, która w ekspresowym tempie dotarła z próby do warszawskiego Centrum Multimedialnego przy Foksal, dziękowała za – jak to określiła – nagrodę rozszerzoną. – Wszystkie nagrody, które otrzymałam, były wyróżnieniem dla aktora – tłumaczyła. – Dzisiaj dostałam nagrodę dla człowieka, a jest to coś więcej i szczególnie mnie wzrusza. – Gdy tylko pojawia się na scenie, od razu rozlegają się brawa – te słowa rozpoczynały uzasadnienie nagrody dla Krystyny Jandy. I tłum zgromadzony w Centrum Multimedialnym natychmiast zaczął klaskać. Jerzy Engel myślami był już blisko mistrzostw w Korei. Stwierdził, że w tym kraju przyda mu się autentyczna busola. Taka prawdziwa, bez przenośni mówiących o życiowych decyzjach. – Nazwy miast są takie tajemnicze, język jeszcze bardziej – śmiał się trener polskiej reprezentacji. – Przyda się coś, co pomoże dotrzeć do celu. Metafory powróciły w refleksji księdza Arkadiusza Nowaka. – Cel mojego życia jest wytyczony od lat – zapewnił. – Ale przecież ludzie błądzą, także przewodnicy duchowi. Nie daj Boże, ale gdybym zbłądził, przyda się busola. Każdemu laureatowi towarzyszył krótki film z charakterystycznymi sytuacjami z jego życia. Trzeba przyznać, że bohaterowie byli nie mniej zainteresowani od zgromadzonej publiczności. Premier Miller ucieszył się, bo było zdjęcie z wnuczką, dla trenera Engela ważne były chwile triumfu, dla Krystyny Jandy – sceny z najlepszych ról, a dla księdza Nowaka – chwila, gdy odbiera nagrodę ONZ. – Tolerancja musi być odpowiednio rozumiana – mówił ksiądz Nowak już w kuluarach, gdy rozmawiał o ośrodkach dla osób z wirusem HIV. Rozmowy prawie optymistyczne Sala podzieliła się na wianuszki, które otoczyły szefa Kancelarii Prezesa RM, Marka Wagnera, i szefa Zespołu Doradców Premiera, Grzegorza Rydlewskiego. Swoje wianuszki mieli: rzecznik rządu Marek Tober, Marek Ungier z Kancelarii Prezydenta, wicemarszałek Sejmu, Tomasz Nałęcz, a także Jerzy Jaskiernia i Longin Pastusiak, marszałek Senatu. – Męskich wianuszków ludzi władzy jest więcej, co pokazuje, że w polityce kobiety ciągle są dyskryminowane – tłumaczyły pozostające w mniejszości panie, szczególnie te z organizacji feministycznych. Wreszcie kobiecy wianuszek „założyła” psycholog Zuzanna Celmer. Wianuszek to metoda statyczna, pozwalająca na długą dyskusję. Dla niektórych było to nie do zniesienia, bo chcieli być w kilku miejscach jednocześnie. Sławomir Wiatr, pełnomocnik rządu ds. integracji europejskiej, przemieszczał się od jednego polityka do drugiego. Przedstawiciele Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – Włodzimierz Czarzasty, Lech Jaworski i Aleksander Łuczak, nie trzymali się razem. Podobnie jak szefowie mediów – Sławomir Zieliński z telewizyjnej Jedynki i kierujący I Programem Polskiego Radia Andrzej Turski. Również profesorowie nie byli skłonni do skupiania się we własnym gronie. Grzegorz Kołodko, Jan Monkiewicz i Maria Jarosz raczej starali