Busole na niepewne czasy
Jolanta Kwaśniewska, Jurek Owsiak, Marian Szamatowicz, Jerzy Duda-Gracz – laureatami nagród „Przeglądu” Po raz czwarty przyznaliśmy nagrody ludziom, którzy są wzorem do naśladowania, wskazują drogę innym, tworzą lepszą rzeczywistość i pomagają potrzebującym. Szukaliśmy tych, których dzieło ma magiczną moc, dodaje siły. Dzień wręczenia Busol jest także symboliczną rocznicą urodzin tygodnika „Przegląd”. Debiut Busol to rok 2000. Minęło kilka lat, a problemy tamtych czasów wydają się odległe. Zniknęło wiele nazwisk, wtedy na pierwszych stronach gazet. Jednak opoką pozostali nasi laureaci. Na imponującej i, co najważniejsze, ciągle aktualnej liście, bo nikt z nagrodzonych nie stracił wyznaczonego kierunku, są wspaniałe nazwiska. Niektórzy byli z nami w ten zimny, miniony poniedziałek. Był prof. Karol Modzelewski (Busola 2000), który teoretycznie być nie powinien, bo kończy kolejną książkę i terminy tak go gonią, że – jak mówi – nie stać go na stratę nawet jednej godziny. A tymczasem był, i to niemal do końca, otoczony emocjami rozmówców. Przywracający słuch prof. Henryk Skarżyński (laureat przyznawanych jeszcze przez „Przegląd Tygodniowy” Latarni) skrócił zagraniczną podróż; Olga Lipińska(także laureatka Latarni) przyszła przed premierą w Teatrze Telewizji. Jerzy Engel (Busola 2001) spierał się z Kazimierzem Górskim, czy losowanie piłkarskich mistrzostw świata było dla nas korzystne. Engel twierdził, że możemy spać spokojnie, guru piłkarstwa ostrzegał przed pułapkami naszej grupy eliminacyjnej. Prof. Zbigniew Religa (Busola 2002) zamiast naszej uroczystości musiał wybrać walkę z NFZ. Wierny jest prostej zasadzie, o której mówił w zeszłym roku: „Najważniejsze jest dobro pacjenta”. Leszek Miller (Busola 2001) walczył ze skutkami katastrofy, zaś ksiądz Arkadiusz Nowak (Busola 2001) szkolił policjantów. Ale wszyscy zapewniali, że myślami są z nami. – W tym roku są nowe burze – i polityczne, i społeczne. Potrzebne są nowe Busole na ciężkie czasy – przypomniał Jerzy Domański, redaktor naczelny „Przeglądu”. Jolanta Kwaśniewska została uhonorowana za „znalezienie klucza do serc milionów Polaków”. W uzasadnieniu napisaliśmy, że „od lat styka się z chorobami, cierpieniem, biedą, które mogłyby stać się dla niej elementem politycznej i społecznej rutyny. Tak się jednak nie stało. Ludziom podoba się także jej sposób działania – niekonfrontacyjny, elegancki, pokojowy i pełen godności”. Jerzy Owsiak, który z arcyciężką Busolą, wykonaną przez artystę plastyka Andrzeja Pietraszka, nie chciał się rozstać ani na chwilę, został nagrodzony za „przypomnienie, że potrafimy być lepsi”. Wzruszyliśmy go, mówiąc, że „kogo naprawdę kocha, widać w prawie każdym szpitalu, oklejonym czerwonymi serduszkami. To tysiące dzieci uratowanych dzięki jego, jak mówi, »świętu oszalałej przeciętności«. Zrewanżował się stwierdzeniem, że „Przegląd” uważnie obserwuje jego działalność, nie pisze laurek, ale też nie szuka sensacji za wszelką cenę. Prof. Marian Szamatowicz, białostoczanin, mistrz polskiej ginekologii, z dumą pokazywał dyplom za „podarowanie macierzyństwa tysiącom kobiet”. Z uwagą słuchał słów: „16 lat polskiego in vitro to wielka przemiana społeczna i światopoglądowa. To dzięki np. prof. Szamatowiczowi bezpłodność nazywa się wreszcie chorobą, a in vitro nie jest już grzeszną metodą”. Jerzy Duda-Gracz został uhonorowany za publicystyczne obrazy, „malowanie polskiej prowincji, która jest w każdym z nas. Artysta drwi z polskich przywar i wad, tropi ludzkie słabości”. Gdy skończyły się oklaski, Jolanta Kwaśniewska powiedziała, że czuje się skrępowana nagrodą, gdyż jest „tylko ziarenkiem piasku, małym trybikiem pośród osób, które pomagają potrzebującym”. – Zdaję sobie sprawę, że tych czekających na pomoc jest bardzo dużo”. Za to Jerzy Owsiak, zanim rzucił swój bukiet w tłum, nie miał wątpliwości, że jego Orkiestra jest czymś wyjątkowym. Namawiał do szczodrości w czasie jej najbliższego, styczniowego grania. Prof. Szamatowicz wykorzystał obecność mediów i zaapelował o zjednoczenie sił (padło nawet słowo lobbing) na rzecz dofinansowania in vitro przez państwo. – Kiedy Polska przestanie być krajem stanowiącym niechlubny wyjątek? – pytał profesor i przypomniał, że u nas z metody zapłodnienia in vitro może skorzystać tylko ktoś bogaty, a szanse na posiadanie dziecka powinien mieć każdy. Jerzego Dudę-Gracza zmogła grypa. Mogliśmy go tylko pozdrowić. Tłum szumiał i falował. Wyłowiliśmy z niego wielu naszych przyjaciół, tych, którzy zaszyli się