Co by tu jeszcze wyrwać?

Co by tu jeszcze wyrwać?

Warszawa 14.01.2015 r. Palac PAN - Jablonna. fot.Krzysztof Zuczkowski

Najlepszym sposobem rozwiązania problemu reprywatyzacji jest jej zatrzymanie Reprywatyzacja nie przywraca sprawiedliwości, lecz powiększa niesprawiedliwość, nie naprawia krzywd, lecz wyrządza je w wielokrotnie większej skali. Na reprywatyzacji korzystają ustosunkowani cwaniacy, jej ofiarami padają ci, których nie stać na prawników albo nie mają koneksji wśród urzędników. Do tej pory władze państwowe i samorządowe oraz wymiar sprawiedliwości zazwyczaj stawały po stronie zgłaszających roszczenia reprywatyzacyjne. Komisja weryfikacyjna do spraw reprywatyzacji w Warszawie może to zmienić. I choć w zamyśle PiS komisja ma podtopić PO przed wyborami samorządowymi, upublicznienie kulis bezczelnych machinacji w stolicy powinno się przyczynić do skompromitowania idei reprywatyzacji w całej Polsce. Spalona żywcem 1 marca na warszawskim Dolnym Mokotowie pojawiły się niebieskie tabliczki „Skwer Jolanty Brzeskiej” oraz dwutonowy granitowy głaz z wypisanymi żądaniami ruchu lokatorskiego: „Aby uniknąć kolejnych krzywd, przywrócić regulacje czynszów w prywatnych mieszkaniach, zatrzymać reprywatyzację i wywłaszczyć czyścicieli kamienic (…)”. To pierwsze symboliczne upamiętnienie w przestrzeni publicznej – zgodę na nie wyraziła Rada Warszawy – ofiary przemian ustrojowych po 1989 r. Sześć lat wcześniej, 1 marca 2011 r., tlące się szczątki Jolanty Brzeskiej znaleziono w Lesie Kabackim. Spłonęła żywcem. Początkowo przyjęto hipotezę, że popełniła samobójstwo, później dopuszczono zabójstwo na tle konfliktu w sprawie reprywatyzacji kamienicy przy ul. Nabielaka 9, którą odbudowywał po wojnie ojciec Brzeskiej i w której dostał przydział na mieszkanie kwaterunkowe. Jolanta Brzeska przegrała walkę z nabywcą roszczeń do kamienicy – Markiem Mossakowskim, który wsławił się m.in. nabyciem od 85-letniej kobiety za 50 zł prawa do kamienicy przy ul. Hożej, a następnie domaganiem się w sądzie od władz miasta… odszkodowania w wysokości 5 mln zł za bezumowne korzystanie z jego nieruchomości. Brzeska otrzymała nakaz eksmisji za niepłacenie czynszu, a w lutym 2011 r. komornik zajął jej emeryturę. Do dziś ani nie wyjaśniono okoliczności zbrodni, ani nie wykryto sprawców. Rodzina Brzeskich nie zalegała z opłatami za mieszkanie, dopóki miało ono status lokalu komunalnego. Jej życie potoczyłoby się inaczej, gdyby nie tzw. reprywatyzacja dokonywana rzekomo w imię zwrotu prawowitym właścicielom i ich potomkom majątków zagrabionych przez „komunę”, a w rzeczywistości w celu szybkiego wypchania sobie portfeli (w 2014 r. mieszkanie Brzeskiej wystawiono do sprzedaży za 960 tys. zł). Ilu zreprywatyzowanych nieruchomości szybko wyzbyły się osoby, które, ubiegając się o nie, powoływały się na pielęgnowanie dziedzictwa przodków? Rodzina ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła nie zamieszkała w pałacu w Jadwisinie, lecz spieniężyła go wkrótce po odebraniu kluczy od skarbu państwa. Podobnie jak nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, nie da się przywrócić przedwojennych stosunków własnościowych. Nie tylko dlatego, że dawni właściciele nie żyją, a ich majątki zazwyczaj wyglądają dziś zupełnie inaczej – np. w miejscu ciasno zabudowanych czynszowymi kamienicami ulic w Warszawie stoi Pałac Kultury i Nauki. Budowa przedwojennej kamienicy czynszowej przy Nabielaka została na początku lat 30. sfinansowana z kredytu – do kogo więc należała? Ile kamienic, o których zwrot ubiegają się osoby uznające się za spadkobierców, miało obciążoną hipotekę? Podobna sytuacja dotyczyła dużej części zadłużonych majątków ziemskich i rezydencji, które po okupacji przejęto w ramach reformy rolnej. Spadkobiercy Adama Branickiego, „ostatniego pana na Wilanowie”, domagają się zwrotu pałacu przejętego na mocy dekretu o reformie rolnej i udostępnionego w 1962 r. zwiedzającym. Pracownicy muzeum wilanowskiego, broniąc się przed reprywatyzacją, dowodzą, że przed wojną Wilanów tonął w długach. Jak można zwracać obiekty, które – jak pałac w Jabłonnie, obiekt roszczeń Lubomirskich – państwo odbudowało ze zniszczeń wojennych? Kto zwróci państwu nakłady poniesione przez dziesięciolecia na utrzymanie przejętych po wojnie obiektów, które służyły ważnym celom społecznym, jak np. zreprywatyzowany w 2015 r. dwór w Oborach, do niedawna dom pracy twórczej literatów? Niemal jedną trzecią mieszkańców przedwojennej Warszawy stanowili Żydzi, wśród właścicieli nieruchomości było ich jeszcze więcej. Żydzi doznali największych krzywd w okresie okupacji hitlerowskiej. Gdyby kierować się tą prawdą, należałoby im przekazać znaczną część nieruchomości warszawskich w centralnych dzielnicach miasta, a także całe połacie setek miast i miasteczek (sztetli), które zajmowali przed wojną, a które w czasie okupacji przejęli Polacy. Wyobraźmy sobie, że Żydzi nie tylko obejmują nieruchomości, ale także, wzorem Marka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 24/2017

Kategorie: Publicystyka