Dawno nie czytałem równie kuriozalnego tekstu. Na okładce „Dużego Formatu” bardzo z siebie zadowolony człowiek ogłosił: „Zamknę Sejm na klucz”. Nie był to niestety początek reportażu z zakładu dla osób cierpiących na choroby psychiczne, ale pogląd wygłoszony przez Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego, tytułowanego przez autora „księciem”. Redakcja ma oczywiście do tego prawo, podobnie jak ja mam prawo uważać tę manierę za śmieszną i bałamutną. Zwłaszcza wtedy, gdy poglądy przedstawione przez pana Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego nie opierają się na twardych realiach historycznych, czyli faktach. A picie herbaty ze srebrnej zastawy, na sofie, nie jest wystarczającym powodem do tego, by sięgać głęboko do kieszeni tych obywateli, którzy takiego majątku nie mają. Nie mają, bo przez całe pokolenia byli okradani przez magnaterię. W Polsce żyje jeszcze zbyt wielu ludzi, którzy na własnej skórze doświadczyli rozmaitych dobrodziejstw właścicieli majątków, by uwierzyć w mit o sielankowych relacjach dworów z chłopami czy fabrykantów z robotnikami. W przeważającej mierze były to relacje półniewolnicze. A rachunek za efekty rządów tych elit zapłacił cały naród w 1939 r. Trzeba niebywałej bezczelności, by jeszcze teraz próbować wyszarpywać dla siebie resztki majątku państwowego. Czyli wspólnego, jeśli ta grupa rozumie znaczenie tego słowa. Nie będę owijał w bawełnę. Brzydzi mnie hucpiarstwo ludzi, którzy powołując się na rzekome zasługi odległych przodków, chcą tu i teraz ograbić realnych obywateli dzisiejszego państwa. Ograbić z bardzo skromnego przecież dobytku. O grabieży, zwanej reprywatyzacją, pisze w tym numerze dr Dobrzański. Uważam, podobnie jak autor, że nie było żadnego uzasadnienia dla kwestionowania decyzji sprzed ponad pół wieku. Rozkradzenie majątku państwa i setek tysięcy obywateli odbyło się z inicjatywy bądź za przyzwoleniem wszystkich partii politycznych, które rządziły po 1989 r. Nie byłoby tego haniebnego procederu bez sądownictwa sankcjonującego to bezprawie i mediów, które skutecznie prały mózgi Polaków, mówiąc o „świętym prawie własności” i o tym, że „zagrabione trzeba oddać”. Ta pseudodoktryna dotyczyła tylko swoich i silnych, bo słabym do dziś odbiera się mieszkania. Tolerowanie tej gigantycznej grabieży nie będzie trwało wiecznie. Zbliża się chyba czas na dokładną analizę tego, co się stało po 1989 r. I na rachunek za krzywdy. I o to warto pytać ludzi, którzy przedstawiają się jako książęta czy hrabiowie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
reprywatyzacja