Czy nadchodzące wybory do parlamentu są najważniejszymi od lat? Może tak, może nie. Jestem przekonany, że kolejna kadencja rządów PiS będzie kontynuacją i dopełnieniem wielu działań tej partii, które przez lata krytykowałem – to, co ma nadejść, to nie są groźby, to będą działania. W razie zwycięstwa Kaczyńskiego (a prawdę mówiąc, z trudem przychodzi mi dzisiaj pogodny, niezmącony optymizm, że tak się nie stanie) zostanie postawiona kropka nad i w radykalnym przemodelowaniu całego systemu politycznego. Najkrócej rzecz ujmując, wszystkie zabezpieczenia przed autokratycznym, monopartyjnym zwrotem ostatecznie znikną. Los Trybunału Konstytucyjnego podzielą sądy, w tym Sąd Najwyższy, prokuratura już jest instytucją podległą partyjnym wytycznym, jej wybiórczość i ręczne sterowanie widać jak na dłoni od lat. Gdzieś na obrzeżach pozostaje Najwyższa Izba Kontroli z wybranym głosami PiS prezesem Marianem Banasiem (niby wrogiem partii rządzącej, bo któż z tego świata politycznego tak głośno się przeciwstawił Kaczyńskiemu, ale pozostającym w stanie niejakiej hibernacji). Media… Nawet nie chce się ust otwierać. W mojej ocenie mediów jakby po prostu nie było. Tych, które pełnią funkcje „kontrolne” wobec władzy (wyjątki personalne tylko wzmacniają to przeświadczenie). Całe to „pole medialne”, jak powiedziałby Bourdieu, zostało dokumentnie zaorane – przez komisaryczne, w niewyobrażalnej skali, zawłaszczenie polityczne całych mediów „publicznych” i przez nienaruszalną świętość zasady zysku mediów prywatnych w rękach takiego czy innego kapitału. Choroby, które toczyły polskie media od 1989 r., okazały się, co było oczywiste, śmiertelne, jesteśmy zatem obserwatorami stanu agonalnego. Słowo propaganda jest już niewystarczające na oddanie istoty tak „niefunkcjonujących mediów”. Zabawne, choć przez łzy, jest trwanie w tym patologicznym układzie tysięcy osób, które „tylko wykonują swoją robotę”, „politykom się nie interesujom i nie zajmujom”, albo tych niezależnych, którzy żywią przekonanie, że są solą tej dziennikarskiej ziemi, że służą świętym dogmatom obiektywizmu i niezaangażowania, że pracują poza politycznymi kontekstami. Jednym z elementów tego karykaturalnego zakłamywania rzeczywistości jest udawanie, że dziennikarze nie mają poglądów politycznych, że co kilka lat nie idą jak inni do urn i nie wrzucają tam skreślonych własną ręką kart. Paradoksalnie ów fenomen samooszukiwania się (i wprowadzania w błąd wszystkich odbiorców) dotyczy głównie dziennikarzy, którym z PiS nie po drodze. Ci partyjni nawet nie muszą nic mówić, wiadomo, na kogo oddadzą głos, bez skrępowania biorą udział w procederze. Opłaca się. Wystarczająco dobrze. Czy oczekuję, że dziennikarze będą masowo i publicznie dzielili się sympatiami albo wyborami politycznymi? Nie. Ale też nie widzę jakichkolwiek powodów, żeby nie móc tego zrobić z otwartą przyłbicą. Nie jest to może trudniejsze od ujawnienia zarobków (którego w Polsce nie sposób się spodziewać), ale doskonale podtrzymuje mit „niezaangażowania”. He, he, pusty śmiech. Pamiętacie tę postać z Tuwima? Jakiż to uroczy facet! / kulturalny, religijny, / absolutnie apolityczny /i zupełnie bezpartyjny. Jakie wzniosłe ideały / głosi szeptem na uboczu! / jaki czysty, święty płomień / bije z tych szlachetnych oczu! Jakiż on ma program piękny, / słuszny i prostolinijny: / absolutnie apolityczny / i rozkosznie bezpartyjny! Ma być tak: Cywilizacja, / Demokracja, Wolność Słowa, / Duch Zwycięzca, Rząd Wszechludzki / Tudzież Zgoda Wszechklasowa. Serce rośnie, kiedy słucham / jego tyrad melodyjnych, / absolutnie apolitycznych / i uroczo bezpartyjnych. Ma być również Sprawiedliwość, / Czysta Sztuka, Pokój Wieczny, / Miłość, Błogość, Szczęście – słowem / świat wspaniały i bajeczny. Taki program zachwyt budzi! / Toż to istny raj biblijny: / absolutnie apolityczny / i cudownie bezpartyjny. „Wieszczu, mówię, bóstwo moje! / wszystko pięknie i prześwietnie, / ale jak to niby zrobić / i wprowadzić w czyn konkretnie? Wszyscy pójdą za twym głosem, / każdy cię jak zbawcę przyjmie – / Absolutnie! Apolitycznie! / Z entuzjazmem! Bezpartyjnie! Ale powiedz mi, wieszczuniu, / archaniele i proroku, / kto załatwi te drobnostki: / szczęście, zgodę, wolność, pokój?” Wieszcz zadumał się głęboko, / potem westchnął elegijnie / (absolutnie apolitycznie / i przedziwnie bezpartyjnie) – I natychmiast najkonkretniej / opowiedział o swym planie: / zaczął od Sanctissimusa, / skończył zaś na Guderianie. Tak wylazła z Archanioła /