Car na kłopoty?

Car na kłopoty?

Bułgarzy zmęczeni biedą popierają ruch polityczny utworzony przez Symeona II Czy car Bułgarii zostanie premierem? Sondaże przed głosowaniem do bułgarskiego parlamentu, wyznaczonym na 17 czerwca, zapowiadały, że to bardzo prawdopodobne. Ruch polityczny utworzony w kwietniu br. przez zdetronizowanego w 1946 r. cara Symeona II może odebrać centroprawicowej koalicji premiera Iwana Kostowa władzę sprawowaną od 1997 r. Na pięć dni przed wyborami „carska lista”, z której car osobiście nie kandyduje, miała szansę uzyskać od 37,5 do 45% głosów, pozostawiając w pobitym polu centroprawicę i lewicową opozycję. Po raz pierwszy w jednym z krajów postkomunistycznych na scenie wyborczej pojawił się były monarcha. Jego powrót wzbudził niezwykły entuzjazm i wśród elektoratu, i wśród części polityków. Małe partie o bardzo różnych programach, nie mające szans na pokonanie 4-procentowej bariery, wzywały swych zwolenników do oddania głosów na Ruch Symeona. 64-letni Symeon II, który objął tron po zmarłym w 1945 r. carze Borysie III Koburskim, musiał opuścić ojczyznę w 1946 r., gdy w Bułgarii zniesiono monarchię. Niemal całe życie spędził w Hiszpanii, robiąc interesy. Dopiero od sześciu lat zaczął odwiedzać kraj. W kwietniu tego roku ogłosił, że tworzy Narodowy Ruch Symeona II. „Carski desant”, jak nazwały to prorządowe media, już po kilkunastu dniach okazał się triumfalnym lądowaniem: w połowie maja sondaże dawały Ruchowi Symeona II 50-procentowe zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. W obozie rządowym zapanowała konsternacja. Od 1989 r. władzę sprawowały na zmianę niezagrożone przez nikogo centroprawicowa koalicja Związek Sił Demokratycznych i lewicowy sojusz Bułgarskiej Partii Socjalistycznej. Rządzącej od 1997 r. prawicy nie można odmówić sukcesów. Opanowała inflację, która z ponad 400% w lutym 1997 r. została sprowadzona w roku ubiegłym do 11,4%. Czyżby więc Bułgarów ogarnął nagle szał monarchizmu? Od lat wszystkie badania wykazywały, że tylko 10% Bułgarów stanowią zwolennicy wskrzeszenia monarchii. Rosnąca popularność cara zmusiła Komisję Wyborczą do zarejestrowania Ruchu Symeona II. Ruch pokonał również drugą mającą go zdyskredytować przeszkodę: ogłoszenie przez Komisję Lustracyjną na 16 dni przed wyborami 78 nazwisk kandydatów partii opozycyjnych, którzy, według Komisji, współpracowali z komunistycznymi tajnymi służbami i wywiadem. Na tej liście znalazło się ośmiu kandydatów Ruchu. Zostali natychmiast skreśleni z list wyborczych. Klucz do tego, co wydarzyło się w ostatnich miesiacach, można znaleźć w raporcie Banku Światowego. Jego eksperci napisali: „Skala ubóstwa w Bułgarii jest zbyt wielka, jest niemożliwa do zaakceptowania”. Zdaniem Nikoły Wasylewa, bułgarskiego bankiera z Londynu, który jest autorem programu gospodarczego Symeona II, koszty ustabilizowania bułgarskich finansów i stworzenia minimalnych rezerw dewizowych, przekroczyły wytrzymałość społeczeństwa. Oficjalne dane dotyczące bezrobocia (18 %) są zaniżone, jak twierdzi Wasylew. Według jego oceny, dotyka ono od 22 do 40% osób w wieku aktywności zawodowej. „Z europejskiego punktu widzenia, nie sposób moralnie ani politycznie uzasadnić tego, że większość Bułgarów żyje w nędzy, podczas gdy niektórzy politycy chełpią się ostentacyjnie swym niewytłumaczalnym dobrobytem”, napisał Symeon w „Orędziu do narodu”. „Trzeba skończyć z rozdawaniem stanowisk kolesiom, praca musi być dla wszystkich”, brzmiały przesłania zawarte w orędziu. Program Symeona, który zastrzega się, że na jego zrealizowanie potrzebuje 800 dni, w znacznej mierze pokrywa się z programem lewicy, jednak kładzie większy nacisk na walkę z powszechną korupcją, zwłaszcza z aferami celnymi, które pozbawiają państwo znacznej części dochodów. Za najgorsze błędy popełnione przez rządzących Bułgarią w ciągu ostatnich 12 lat uważa spowodowanie rozkładu stosunków gospodarczych z Rosją i zaniedbanie infrastruktury, która niegdyś sprawiała, że Bułgaria liczyła się na turystycznej mapie Europy. Zaniepokojony popularnością cara prezydent Stojanow przekonywał, że rozumie, iż „Bułgarzy mają dość niekończącego się oczekiwania na lepsze życie”, ale byłoby „niewybaczalnym błędem, gdyby zaprzepaścili teraz wszystko, co osiągnęli”. Głos w tej sprawie zabrał nawet komisarz UE do spraw rozszerzenia Unii, Günter Verheugen, wyrażając „zaniepokojenie przyszłością pokoju w Bułgarii w związku z jej przyszłym przystąpieniem do UE”. Czy to jednak przekona Bułgarów? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 25/2001

Kategorie: Świat