Stanisław Filipowicz

Powrót na stronę główną
Felietony Stanisław Filipowicz

Błaganie o mit

Rollo May, amerykański psychiatra i psychoterapeuta, przekonywał, że nasze życie to „błaganie o mit”. Taki tytuł nadał jednej ze swoich książek. Na czym polega wielkość mitu? Mit prowadzi nas za rękę, pozwala dotknąć rzeczy najważniejszych, przyjąć dar istnienia, wyrwać się z szamotaniny i niepewności. Kto potrafi usłyszeć mowę mitów? Terapeuci, artyści, pisarze. Tak jak Francis Scott Fitzgerald, autor nieśmiertelnej powieści „Wielki Gatsby”, który, wprowadzając na scenę swojego bohatera, zawiódł nas do źródeł amerykańskiego snu, pokazał świat, który przemierzają bogowie: dzieci Sukcesu i Sławy.

Mit – jak tłumaczył Mircea Eliade, wielki znawca zaklętej mowy mitów – ma zaspokoić nasz głód istnienia. Czyni to, stawiając nas na krawędzi ostateczności – pomiędzy dobrem i złem, rozkładem i restytucją, unicestwieniem i ocaleniem: pokazując rozdarty świat, w którym napierają na siebie wrogie żywioły. Oddzielając życie od śmierci, wraz z obrazami walki, mity przynoszą obietnicę ocalenia.

W tym miejscu zaczyna się polityka. Mit – jak powiedzielibyśmy dzisiaj – jest platformą komunikacyjną. Biada tym, którzy tego nie rozumieją. Są skazani na porażkę, utracą oddech, osłabną i przeminą. Polityczne mity są narzędziem autokreacji. Mają nas zmobilizować – pokazać przepaść, poprowadzić na progi ostateczności. Magowie świata polityki – przywódcy – muszą uzbroić swój język w schematy transmitujące mowę mitów.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Jest diabeł czy go nie ma?

Największym sukcesem diabła jest ponoć to, że nikt już nie wierzy w jego istnienie. Nasze kłopoty zaczynają się bardzo często wtedy, gdy zapominamy, że nam także mogą się one przydarzyć. Siedzę z głową w książkach; być może to jakaś wada. Jesteśmy dziś zachłannie nastawieni na przeżycia związane ze spojrzeniem i dotykiem. Zmysłowość anulowała dawne upodobania, jednak czasami na zadrukowanym papierze można znaleźć rzeczy godne odnotowania. 

Są autorzy, którzy szarpią nas za rękaw i krzyczą: „Słoń jest w pokoju, a wy odwracacie się plecami”. Otwieram pracę Paula Masona „Jak zatrzymać faszyzm” (została wydana przez wydawnictwo Penguin, ma więc szeroki zasięg). Autor alarmuje: na Zachodzie jest problem – publiczność liberalnych mediów, takich jak „Le Monde”, „The New York Times” czy „The Guardian”, ma swój program: nie zauważać! Popadła w „stan zaprzeczenia wobec powagi istniejących zagrożeń”. Niedobrze.

Ostrzegać próbują nas także artyści (sztuka jest w istocie naszym organem poznania). Wybierzmy się na film „Civil War” – ujrzymy świat wywrócony na opak, zdewastowaną Amerykę, w której obłęd miesza się z radością zabijania. Wcześniej był Philip Roth i jego „Spisek przeciwko Ameryce”. Powieść łącząca fakty i fikcję, przedstawiająca historię złowrogiej afektacji – nagły przypływ nienawiści uderzającej w Żydów, eksplozję gwałtu obracającą wniwecz amerykański sen o wolności. Zło jest w nas – mówi Roth – gdzieś w ukryciu drzemią paskudne skłonności: pogarda, nietolerancja, głód przemocy. Kiedy i w jaki sposób to wszystko wypływa na powierzchnię? Steven Levitsky i Daniel Ziblatt w książce „Tak umierają demokracje” przypominają o pronazistowskich sympatiach w Stanach Zjednoczonych. W którym miejscu przeszłość stać się może przyszłością? Podobny akcent kładzie francuski autor Jean-Louis Vullierme w pracy „Lustro Zachodu. Nazizm i cywilizacja zachodnia”. Nie odwracajmy oczu – zło jest tutaj, a nie „tam”. W liberalnym społeczeństwie działają ukryte sprężyny konwersji. 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Rozdarcie

W maju 1794 r. w Warszawie wyrosły szubienice. Insurekcja wystawiła rachunek za nikczemność i zdradę. Naczelnik Kościuszko prowadził sprawy twardą ręką. Przyjmując najwyższą i niepodzielną władzę, stawał pomiędzy niebem i ziemią, w rzędzie postaci mitologicznych. Aż strach pomyśleć, jak wielu ludzi miernych zasług, o skłonnościach prowincjonalnych megalomanów, wprowadzono do naszego narodowego panteonu. Postać Kościuszki pozostaje często w ich cieniu. Tymczasem jest on bohaterem otwierającym przestrzeń wielkiej przemiany.  W czasie insurekcji rodził się nowy mit

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Trucizna i lament

Czy to, co śmieszne, może być zarazem groźne? Biegając w kółko, PiS ściga niezmordowanie własny ogon. Słyszymy wciąż te same frazesy; nie milknie kabotyński lament przegranych. Ludzie, którzy potraktowali własny kraj jak złodziejski łup, prawią morały. Co rusz pokrzykują, że obowiązywanie prawa jest nielegalne. Za pomocą insynuacji i kłamstw inscenizują swoje polityczne marzenia. Przed oczami mają pewnie złoty wiek demokracji, kiedy to akta prokuratorskie przechowywano w garażu, a miliony z CBA wynoszono w siatce na zakupy. Twierdzą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Za ciasne buty, za duży kapelusz

Humphrey Bogart zapytany kiedyś o to, jak powstaje jego mistrzowska mina – kamienna twarz bez wyrazu, odpowiedział krótko: „Zakładam po prostu za ciasne buty”. Uczmy się od najlepszych – każdy szanujący się człowiek powinien mieć w domu chociaż jedną parę za ciasnych butów i zakładać je, jeśli mu na czymś naprawdę zależy. Wyczynowcy – ci, którzy starają się najmocniej – czasami takich butów w ogóle nie zdejmują. Tu jednak powiem coś, co z pewnością nikogo nie zaskoczy:

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Horda iuris

Zacznę od dłuższego cytatu, moim zdaniem bardzo ważnego. W powieści „Niewinni” jej autor, Hermann Broch, tłumaczył: „Książka przedstawia stosunki i typy ludzi w Niemczech przedhitlerowskich. Wybrane w tym celu postaci są całkowicie apolityczne (…). Jednakże jest to ten właśnie stan umysłów i uczuć, z którego – tak przecież było – czerpał swe siły narodowy socjalizm. Indyferentyzm polityczny bowiem jest blisko spokrewniony z indyferentyzmem etycznym, a co za tym idzie, z etyczną perwersją. Słowem, na ludziach politycznie niewinnych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Garść obrazków z epoki cezarów ku refleksji i umileniu

Święta – czas nacieszyć oczy świecidełkami. Trzymając się tej myśli, pomówmy przez chwilę o tradycji rzymskiej. Nasi przodkowie chętnie przywdziewali szaty Rzymian. Akcentując swoją łacińskość, wkraczali do świata marzeń. Splendory rzymskiej tradycji stały się polskim strojem paradnym. Widzieliśmy siebie w blasku, w aureoli wzniosłości. No cóż, miłość – jak wiemy – jest ślepa. Co tak naprawdę pokochaliśmy? Poddając się świątecznym pokusom, otwieram wiersz Herberta „Kaligula”. Wspaniały i jednocześnie bardzo okrutny,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Sen listopadowy i ogrody plastikowych krasnali

Listopad – widma, echa, wspomnienia. Równo 160 lat temu – 19 listopada 1863 r. – odbyła się w Gettysburgu uroczysta inauguracja cmentarza wojennego, miejsca spoczynku żołnierzy poległych w bitwie, którą kilka miesięcy wcześniej stoczyły armie Północy i Południa. Gettysburg pozostawił w pamięci Ameryki bolesny ślad. Stoczona tu największa bitwa wojny secesyjnej była okrutna i krwawa – armia Południa poniosła w niej druzgocącą klęskę, zapowiadającą definitywną przegraną. Zachowane świadectwa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Barbarzyńca – nieodzowna korekta w dziele stworzenia

U zarania dzieło stworzenia stanowiło monolit, w raju nie było barbarzyńców. Ale poradziliśmy sobie – wymyśliliśmy ich. W tym punkcie zaczęła się nasza historia. Ci „inni” – budzący niechęć i grozę – stali się naszymi wrogami. Wrogów – rzecz jasna – należy zabijać. Historia świata to historia niekończących się wojen. Figura wroga – umożliwiająca projekcję pogardy, agresji i nienawiści – przypieczętowała nasz los. Mordować się mogą nawet bracia –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Wolność i splendor pustej kieszeni

Czy wiemy, jakie źródła ma wolność? Potoczny entuzjazm podpowiada, że wolność po prostu jest. Zgodnie z nawykami, które utrwaliła kultura konsumpcji, jest ona traktowana jako artykuł codziennego użytku. Nie zastanawiamy się na ogół nad tym, jaką ma cenę i czego od nas wymaga. W zamierzchłych czasach przekonywano wprawdzie, że wolność jest dramatem, trudem, staraniem, że ma swój aspekt tragiczny. Przypominano Antygonę, która postawiła prawdę własnego serca ponad prawami narzuconymi przez otoczenie, ale któż by o tym dziś myślał. Wolność stała

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.