Cenzura w internecie

Cenzura w internecie

Dziennikarze portalu internetowego nagle stracili pracę. Ich teksty nie podobały się ludziom Walendziaka W poniedziałek w ubiegłym tygodniu ponad dwudziestu dziennika­rzy redakcji prasowej należącego do Telekomunikacji Polskiej portalu inter­netowego jak zwykle przyszło do pra­cy. Nie zostali wpuszczeni do budynku. Od strażników pilnujących wejścia do­wiedzieli się, że już nie pracują w fir­mie. Ich nazwiska znalazły się na spo­rządzonej przez szefów czarnej liście. Dzięki temu wydarzeniu opinia pu­bliczna dowiedziała się o wywieranych na nich naciskach politycznych. A miało być tak pięknie… Tworząca portal.pl spółka TP Inter­net jest własnością Telekomunikacji Polskiej SA. O utworzeniu portalu in­ternetowego przez tę firmę mówiło się dużo i głośno. Szefowie TP Internet zapowiadali, że będzie to jeden z naj­lepszych portali w Polsce. Ich ambicją było, by serwis prasowy nie był two­rzony – jak dzieje się w większości re­dakcji tego typu – jedynie na podsta­wie doniesień agencyjnych, ale by dziennikarze sami pisali teksty i szu­kali informacji. Portal ruszył w czerw­cu tego roku. Wydawało się, że wszystko idzie dobrze: serwis działał sprawnie, uruchamiano nowe projek­ty, zespół był pełen entuzjazmu i miał głowy pełne pomysłów. Szefowie byli zachwyceni. Nagle z dnia na dzień okazało się, że dziennikarze są jednak niepotrzebni, wszystko zbyt dużo kosztuje, więc firmie potrzebna jest reorganizacja. “Nikt nam wcześniej o tym nie wspominał”- twierdzą zwolnieni pracownicy. Polityka w sieci “Nigdy nie przedstawiono nam me­rytorycznych zarzutów. Prezes nigdy nie miał z nami kłopotów. Każda jego prośba, większa lub mniejsza, po kon­sultacjach była spełniana” – mówi szef redakcji prasowej portalu, Jacek Podgórski. Dlaczego więc został zwolniony? I on, i pozostali dzienni­karze wskazują na motywy politycz­ne. “Pierwsze próby nacisku pojawia­ły się wcześniej” – mówią dziennika­rze. Wspominają artykuł, który doty­czył wizyty delegacji SLD w Brukse­li i zarzutów wobec nich, jakoby w trakcie rozmów podważyli stanowi­sko rządu w sprawie negocjacji z Unią Europejską. Jeden z dziennika­rzy portalu skontaktował się z amba­sadorem Janem Truszczyńskim, który uczestniczył w rozmowach w Brukse­li i zapewnił, że zarzuty są niepraw­dziwe. Następnego dnia tekst był cy­towany w mediach. Zespół twierdzi, że kilka dni później redaktor naczelny portalu został wezwany do prezesa, Sławomira Kulągowskiego, który oświadczył, że “ma naciski, że zmusi­liśmy premiera, by tłumaczył się przed Leszkiem Millerem”. Potem uzupełnił listę zarzutów argumentem, że “żona redaktora naczelnego pracu­je w sztabie Aleksandra Kwaśniew­skiego” (w rzeczywistości pracuje w Kancelarii Prezydenta – przyp. AR). “Nigdy nie złamaliśmy zasady rzetelności dziennikarskiej” – mówią dziennikarze. Ostatni konflikt dotyczył przepro­wadzonego przez jedną z dziennika­rek wywiadu z posłem AWS, Andrze­jem Anuszem. W rozmowie Anusz, wcześniej uważany za bliskiego współpracownika Janusza Tomaszew­skiego, zapowiedział jego rychły po­wrót do polityki. Nie spodobało się to szefostwu i wywiad szybko zniknął ze stron internetowych portalu. Jak gło­siła redakcyjna plotka, nie był nim za­chwycony lider, Wiesław Walendziak, który nigdy nie był w dobrych stosun­kach z Anuszem i Tomaszewskim. Jednym z członków zarządu Teleko­munikacji Polskiej SA jest jego czło­wiek: Tomasz Tywonek, poprzednio rzecznik i współtwórca kampanii wy­borczej AWS, następnie rzecznik rzą­du Jerzego Buzka. Z Akcją związany jest również wiceprezes TP Internet, Marek Zdrojewski, były minister łączności, rekomendowany na to sta­nowisko przez ZChN, wcześniej od­powiedzialny za finanse w Telewizji Polskiej SA za czasów prezesury Wa­lendziaka. Fora ze dwora W kilka dni po opublikowaniu wy­wiadu w redakcji pojawiły się plotki o szykujących się zmianach kadro­wych. Pod koniec lipca dla obrony swoich praw dziennikarze postanowi­li założyć w firmie komisję zakłado­wą związku zawodowego. W dzień, po rejestracji, 28 lipca, powiadomili o tym swoich szefów. Trzy dni póź­niej prezes TP Internet poinformował zespół o rozwiązaniu umów o pracę ze wszystkimi osobami zatrudniony­mi w redakcji, w tym z dziennikarza­mi będącymi członkami związku. Na zebraniu miano wręczyć zaklejone koperty z wypowiedzeniami, których treści – jak twierdzą dziennikarze – nie chciano ujawnić. Pracownicy od­mówili odebrania kopert. Prezes po­wołał się na uchwałę zarządu. Na je­go polecenie technicy wymontowali z komputerów twarde dyski, zabloko­wali pocztę elektroniczną oraz telefo­ny. Kilka dni później okazało się, że nie mają prawa wejść do firmy. Kierownictwo portalu zapewnia, że zespół

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 32/2000

Kategorie: Kraj