Chcą nam przetrącić kręgosłup

Chcą nam przetrącić kręgosłup

Mam wrażenie, że niektórzy politycy w atakach na NIK szukają rewanżu za krytyczne wobec nich wyniki kontroli Rozmowa z Januszem Wojciechowskim, prezesem Najwyższej Izby Kontroli – Dlaczego pan pomawia, narusza, ujawnia i nadużywa? Przeciw szefowi NIK wysyła się pozwy do prokuratury o ujawnienie tajemnicy służbowej, naruszenie dóbr osobistych, pomówienie, padają zarzuty nadużycia władzy, opierania kontroli o fałszywe przesłanki. Pretensje do pana miało Ministerstwo Pracy, Ministerstwo Zdrowia, PAP… – Czuję się normalnie, bo niczego nie ujawniam, nie naruszam, nikogo o nic nie pomawiam, nie godzę w niczyje dobra osobiste. Jestem bardzo rozważny w swych wypowiedziach, a to, co mówię, piszę i podpisuję, zawsze jest oparte na dowodach i ustaleniach kontroli. Oczywiście, czasem – rzadko na szczęście – zdarzają się, niestety, pomyłki czy błędy rachunkowe, jak ostatnio w przypadku strat Polskiej Agencji Prasowej, którą wielokrotnie przeprosiliśmy za błąd w naszej informacji. Żałuję tylko, że ten pojedynczy, niezamierzony błąd stał się pretekstem nie tylko do krytyki, ale wręcz do upokarzania i poniżania Izby. – No to skąd raptem tyle oskarżeń? – Cała kampania zdarzeń, które pan wymienił, to wyraz stosowania prostej metody: najlepszą obroną jest atak. A zatem, im więcej ustaleń dokonuje Najwyższa Izba Kontroli i im bardziej jest dociekliwa, tym więcej pojawia się na nią napaści. Bardzo łatwo to wykazać, kojarząc różne wydarzenia. Przykładowo, gdy była kontrola prywatyzacji Domów Towarowych Centrum, to natychmiast pojawił się atak pod tytułem “luksusowe mieszkanie prezesa NIK”. Bezzasadność tych zarzutów musiałem wyjaśniać za pomocą konferencji prasowej we własnym mieszkaniu. Mam wrażenie, że niektórzy politycy w atakach na NIK szukają rewanżu za krytyczne wobec nich wyniki kontroli. – Czym innym jest jednak atak werbalny, a czym innym skierowanie przez pełnomocnika rządu ds. reformy emerytalnej wniosku do prokuratury. Ewa Lewicka zarzuciła, że pomawia ją pan o złe przygotowanie reformy i nieudaną komputeryzację ZUS-u. – A jakież przestępstwo popełnił tu prezes NIK? Przypominam, że minister pracy odmawiał poddania się kontroli. Opinia publiczna zapytała więc, co NIK chce kontrolować w resorcie pracy i dlaczego? Odpowiedziałem – i powtarzam to w tej chwili – iż dysponujemy dowodami, że pełnomocnik rządu ds. reformy emerytalnej, Ewa Lewicka, zażądała przyśpieszenia reformy emerytalnej, zaś decyzja o przyśpieszeniu tej reformy miała podstawowe znaczenie dla załamania się systemu emerytalnego i kłopotów ZUS-u, co w efekcie przyniosło budżetowi państwa 8 mld zł strat. Moim obowiązkiem jest skonfrontowanie posiadanych dowodów ze stanowiskiem minister Lewickiej. Problem w tym, że pani Lewicka pozostawiła bez odpowiedzi nasze pytania, a minister Komołowski nie chciał poddać się kontroli i zlekceważył nasze późniejsze wezwanie go w charakterze świadka. Nigdy natomiast nie mówiłem o winie pani Lewickiej, co niektórzy teraz próbują mi włożyć w usta. – Ale czy powinien pan przed zakończeniem kontroli, w wywiadzie dla radia, mówić o dowodach dotyczących minister Lewickiej, ujawniając tajemnicę służbową? – Mogę podać co najmniej pięć argumentów prawnych, że moja wypowiedź nie stanowiła karalnego naruszenia tajemnicy służbowej. Za ujawnienie tajemnicy służbowej odpowiada się wtedy, gdy może ono narazić na szkodę jakieś dobro prawne. Nie uważam, że mówiąc o posiadanych przez NIK dowodach, narażam na szkodę jakiekolwiek dobro prawne. Może cierpi na tym jakiś interes minister Lewickiej – ale to nie jest takie dobro, z powodu którego musiałbym nakładać knebel na swe wypowiedzi. W radiu powiedziałem, iż jeden z wiceprezesów ZUS oświadczył, że pani Lewicka zażądała przyśpieszenia reformy emerytalnej. Dziwię się, że pani Lewicka odebrała to jako pomówienie. Dlaczego miałem o tym nie mówić? Przecież ja nie przesądzałem o niczyjej winie. Wyjaśniałem po prostu, jakie pytania stawialiśmy pani Lewickiej. Chcieliśmy ją zapytać, czy rzeczywiście było tak, jak wynika z naszych materiałów, czy może inaczej? Pytając o to, dawaliśmy pani Lewickiej szansę wyjaśnienia kwestii przyśpieszenia reformy. Ponieważ odpowiedzi nie było, w protokole kontroli napisaliśmy, że pani Lewicka nie skorzystała z prawa złożenia oświadczenia. W publikacji w “Rzeczpospolitej” pani Lewicka nazwała to wymuszoną odmową zeznań, nihilizmem prawnym kontrolerów, praktykami państwa policyjno-prokuratorskiego i totalitarnego, niesłychaną manipulacją itd. itp. Jestem absolutnie spokojny, że oskarżenie skierowane do prokuratury jest pozbawione wszelkich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 39/2000

Kategorie: Wywiady