Zwyczajne pakistańskie życie Asi Ludzie zaczęli jej zadawać pytania, kiedy była już po trzydziestce. Wystarczyło, że wyszła za mąż, a już przechodnie zaczepiali ją słowami: „Czy twoje małżeństwo było zaaranżowane?”. Szła na spacer i słyszała: „Czy twoje oczy są prawdziwe?”. Podbiegały do niej nieznane dzieci i z nadzieją szeptały: „Jesteś może lalką Barbie?”. Żeby jakoś sobie poradzić z tym nieoczekiwanym zainteresowaniem swoją osobą, pisała blog. I mimo że w jego tytule widniało „zwyczajne życie”, to i tu pytań było coraz więcej. Tak jakby ludzkość chciała nadrobić te trzydzieści lat, kiedy nie była jej ciekawa. (…) * Urodziła się w Lublinie 34 lata temu. Nie Joanna, nie Aśka, ale delikatnie – Asia, tak będzie lubić najbardziej. Tak jak wszystkie dzieci w tym czasie uczy się dzielić czekoladkę przywiezioną z Zachodu na równe części, a złotko wklejać do zeszytu. (…) Niepostrzeżenie dorosła i powiedziała rodzicom, że jedzie na studia do Warszawy. Ci jeszcze długo nie mogli się z tym pogodzić. Po co jechać w świat, kiedy istnieje dom? Na tle Pałacu Kultury wygląda anemicznie. W lustrze też widzi ni to białą, ni to zieloną twarz i przestraszone duże oczy. (…) Ma niecałe metr sześćdziesiąt wzrostu, więc prawie wszyscy są wyżsi od niej. Z roku na rok wydają się jednak coraz wyżsi. Tak że wykładów w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej oraz Studium Europy Wschodniej słucha z dwa razy od siebie większymi studentami. Potem wychodzi z uniwersytetu i musi wejść w ten wysoki tłum, co zaczyna stanowić wyzwanie. Najchętniej porusza się więc po zmroku, ale nawet wtedy zdarza jej się czekać na tramwaj trzy godziny. Coraz częściej nie wychodzi też z akademika, skupiona na codziennym przeżywaniu strachu. Nie jest to strach związany z Warszawą, ale z życiem. Jakby coś w przyrodzie poszło nie tak i samo bycie wymagało od niej dużego wysiłku. Kiedy zaczyna wymagać tak dużego, że podlanie fiołka na parapecie staje się zadaniem śmiesznym, bo nie do wykonania, panie w dziekanacie intuicyjnie (bo nie wiedzą przecież o tym zaniedbanym fiołku) skreślają ją z listy studentów. Wiedzą o zaniedbanych studiach. (…) * Asia: – Zaraz, zaraz, jak to było? Chorowałam w sumie pięć lat. Na trzy przerwałam studia. W szpitalu psychiatrycznym byłam dwa razy po trzy miesiące. Co ja robiłam z resztą czasu? Musiałam pewnie jeść, skoro żyłam. * Podczas jednej z wizyt psychiatra przygląda się Asi uważnie i pyta: „Jest pani w ciąży?”. Nie jest. Idą razem na badania do szpitala. Z USG Asia dowiaduje się, że ma raka. Pierwsza myśl: „Nareszcie”. Pierwsze uczucie – ulga. Zalecenia: do natychmiastowego usunięcia, pacjentka do bezzwłocznego zatrzymania w szpitalu. (…) Przed operacją przychodzi do niej ksiądz i mówi mniej więcej tak: „Nie powiem, że wszystko będzie dobrze. Ale niech pani prosi Boga o miłosierdzie, bo odrzuca pani życie, które jest darem”. (…) Po operacji lekarz mówi: „Nie miałem sumienia usunąć dwóch jajników, bo jest pani młoda. Proszę urodzić dziecko, a potem wytniemy ten drugi, dobrze?”. Wtedy Asia podejmuje decyzję, że nie popełni jednak samobójstwa. Skoro personel medyczny wywalczył dla niej dodatkowe życie, to może Bóg tak chciał. I nieładnie byłoby się zabić. * (…) Wraca na studia i pisze prace magisterskie. (…) Któregoś wieczoru dostaje maila. A dokładnie reklamę portalu społecznościowego o nazwie Fanbox. Do dziś nie wie, dlaczego weszła na ten adres i założyła swój profil. Nawet zdjęcie umieściła. – Nie chodziłam już do onkologa, byłam pod opieką psychiatry, ale nie brałam już leków antydepresyjnych, jeździłam na badania etnograficzne na Ukrainę. Zaczęłam żyć. Trzeba było wrócić do świata ludzi, a nie słyszałam jeszcze o Facebooku – mówi Asia. Dostaje wiadomości o treści: „Masz ładne oczy” i „Cześć, mała”. Ale pisze też do niej Wakar, Pakistańczyk pracujący jako fotograf w Karaczi. I tak jak w każdej historii miłosnej tu też trzeba zaznaczyć – on był inny. Pokazuje fotografie, które robi, jeżdżąc pod Pakistanie. Na urodziny wysyła paczkę ubrań. I choć Asia jest tym prezentem przerażona („Co on sobie myśli!? Kupi mi pięć spódnic i w te pędy do niego pobiegnę?”), to musi przyznać, że ubrania leżą na niej idealnie. Jak akurat w domu Wakara jest prąd – włączają kamery