Chiński tygrys ucieka kryzysowi

Chiński tygrys ucieka kryzysowi

Społeczeństwo chińskie ogarnęła gorączka zakupów. Ludzie wymieniają sprzęt gospodarstwa domowego, kupują elektronikę i samochody W Chinach podobnie jak w Stanach Zjednoczonych? W tych dniach pojawiła się informacja Agencji Reutera o spadku zainteresowania kupnem nowych mieszkań i domów w Państwie Środka. Czyżby kryzys finansowy ugodził w tym kraju w rynek nieruchomości, który do niedawna, podobnie jak przemysł samochodowy, napędzał popyt wewnętrzny? Premier ChRL Wen Jiabao w marcu na dorocznej sesji parlamentu (Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych) obwieścił powstrzymanie kryzysu gospodarczego. Jak to więc jest z tym kryzysem, który boleśnie ugodził również w trzecią największą gospodarkę światową, jaką szczycą się obywatele Chin – najliczniejszego kraju na naszym globie. Czy można powiedzieć, że Chińczycy kryzys mają już za sobą? Pytam o to pana Ma Changlina, radcę ekonomiczno-handlowego w ambasadzie ChRL w Warszawie. Kryzys w odwrocie – Na całkowite wyjście z kryzysu musimy jeszcze poczekać – odpowiada. Przypomina, że pakiet stabilizujący gospodarkę w wysokości prawie 600 mld dol., uchwalony w listopadzie 2008 r., rząd przewidział na dwa lata, tj. do końca bieżącego roku. – Ale – stanowczo twierdzi – z pewnością kryzys został opanowany, powstrzymany, co jest widoczne m.in. we wzroście produktu krajowego brutto. W 2009 r. wyniósł on 8,7%, w tym roku rząd zaplanował wzrost również w wysokości 8%. Prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego mówi o 9,5%, a OECD przewiduje nawet 11,1%. Chiny nie są wyizolowaną, odseparowaną wyspą na świecie i to, co się dzieje w gospodarce światowej, ma znaczący wpływ na gospodarkę naszego państwa. Z całą pewnością działania podjęte w celu zwalczenia kryzysu przyniosły już pomyślne rezultaty – twierdzi radca. Trudno ocenić, dlaczego właśnie teraz Chińczycy poskromili swój apetyt na nowe, własne mieszkania. Może dlatego, że ci, którym się dobrze powodzi, już mieszkania, apartamenty czy wille kupili. Np. moja znajoma Chinka, z zawodu tłumaczka i dziennikarka, w ciągu minionych 20 lat trzykrotnie zmieniała mieszkanie, za każdym razem na większe i lepiej wyposażone. Zaczynała od pokoju z kuchnią i prysznica zrobionego w toalecie. Teraz korzystając z dogodnych warunków kredytowych i własnych rosnących dochodów, czeka na kolejne mieszkanie, mające ponad 100 m, co – jak tłumaczy – pozwoli jej wziąć opiekunkę do starej matki, sprowadzić do siebie schorowanego, owdowiałego brata i raz na zawsze zapomnieć o zakładach opieki dla członków najbliższej rodziny, a w przyszłości być może również dla siebie. Rząd sypnął kasą Rząd wyasygnował środki, wspomagając je funduszami prowincji i kredytami bankowymi. Zapewne, do czego oficjalnie się nie przyznaje, sięgnął do rezerw dewizowych, które są oceniane jako największe na świecie. W zeszłym roku sięgały ponad 2 bln dol. W marcu br. – jak podaje radca Ma Changlin – wynosiły 2,4 bln dol. Nie można więc mówić o gwałtownym topnieniu rezerw dewizowych. Znaczna część, jeśli nie prawie połowa nadwyżek dewizowych została ulokowana w amerykańskich papierach wartościowych, co władzom Chin spędza sen z powiek. Obawiają się bowiem kryzysu w USA i spadku wartości dolara. Ostatnio jednak dolar trzyma się dobrze, wręcz bardzo dobrze. Oczekiwane rezultaty przynosi pakiet posunięć stabilizacyjnych. Miał on w założeniu nie tylko utrzymać szybkie, duże inwestycje, szczególnie w infrastrukturę, w budowę autostrad, dróg, kolei, mieszkań, również na wsi, szkół. Miał też pobudzić eksport poprzez wprowadzenie specjalnych zachęt i ulg eksportowych oraz ożywić popyt wewnętrzny na wielkim rynku konsumenckim w Państwie Środka. To było szczególnie ważne zadanie wobec dużego spadku chińskiego eksportu, który w ubiegłym roku zmalał o ok. 16% i wyniósł „tylko” – jak mówią Chińczycy – 1,2 bln dol. Z tego powodu doszło do zamykania fabryk, zwalniania ludzi, ograniczania produkcji i zarobków. Teraz już idzie ku lepszemu. W pierwszych czterech miesiącach sprzedaż towarów made in China zwiększyła się o 29,2% w porównaniu z takim samym okresem roku ubiegłego. Obroty handlu zagranicznego w pierwszych czterech miesiącach wyniosły blisko 856 mld dol. i w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku zwiększyły się o 42,7%. Chińczycy w gorączce zakupów Najważniejsze jednak, że społeczeństwo chińskie – i to nie tylko w dużych miastach, ale również na wsi – ogarnęła gorączka zakupów.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 26/2010

Kategorie: Świat