Chłopa gnębić, Niemca hołubić

Chłopa gnębić, Niemca hołubić

Polska sarmacka była ksenofobiczna i rasistowska. Własnych chłopów uważano za inną i gorszą rasę W stabilnej i jednorodnej etnicznie powojennej Polsce, gdzie nawet ateiści byli mentalnie w znacznym stopniu katolikami, zatraciliśmy świadomość, że migracje są istotną częścią ludzkiej historii. Ważnym elementem modernizacji Polski był trwający od średniowiecza napływ ludności żydowskiej, wypędzanej z europejskich krajów i przyjmowanej u nas gościnnie. Ogromne znaczenie miała, też trwająca od średniowiecza, kolonizacja niemiecka. Nacjonalistyczna prawica przedstawia ją jako przykład inwazji obcego kraju, germanizacji. Tak było po rozbiorach, ale wcześniej, po wojnach, zarazach i głodach XVII i XVIII w., kiedy kraj był wyludniony i zbiedniały, kolonistów sprowadzały polskie elity, aby przynosili wyższe dochody niż poddani. Chłop polski bowiem był tak uciemiężony, że wiele już z niego nie dało się wycisnąć. Historyczka prof. Adelheid Simsch pisze o organizowanej przez szlachtę silnej akcji kolonizacyjnej w latach 1773-1793, kiedy w Wielkopolsce przybyło 310 nowych osiedli, 13 tys. gospodarstw i 120 tys. ha upraw. To po części wyjaśnia duży wzrost liczby już nie poddanych, ale zapowiadających nowe czasy gospodarzy czynszowych. Przybyło ich jednak nie w związku z polepszeniem się bytu polskich włościan, lecz dlatego, że kolonizacja Niemców odbywała się na lepszych prawach. Obok siebie żyli więc wynędzniały i uciskany przez pana Polak oraz mający nieporównanie lepsze warunki i wyższe dochody Niemiec. Poddany niewolnikiem szlachcica Po zabraniu przez Prusy Wielkopolski w 1793 r. zaborcy systematycznie sprowadzali nowych niemieckich kolonistów mieszczańskich i chłopskich. Akcja kolonizacyjna w tym okresie miała na celu nie tyle germanizację tych terenów, ile podniesienie poziomu rolnictwa i zwiększenie populacji. W 1796 r. król Prus Fryderyk Wilhelm II zatwierdził sprowadzenie 200 rodzin menonitów, którzy byli wysoko cenieni ze względu na umiejętności rolnicze i pracowitość. 342 kolejne rodziny menonickie osiedlono w latach 1803-1804. Ogółem w latach 1793-1806 osiedlono ok. 10 tys. osób. Akcję kolonizacyjną kontynuowały również władze polskie w Królestwie Kongresowym po 1815 r. Imigranci mieli znać się na roli i posiadać minimum majątku potrzebnego do zasiedlenia. Otrzymywali zwrot kosztów podróży w wysokości pół talara od mili, strawne (diety za żywność – przyp. aut.), zwolnienie na kilka lat od podatków i służby wojskowej oraz bezzwrotne zapomogi lub nisko oprocentowane pożyczki na budowę domów i budynków gospodarczych. Pracownicy dniówkowi dostawali na zagospodarowanie więcej ziemi niż polscy poddani, a oprócz tego inwentarz żywy i narzędzia. Osadnicy nie byli poddanymi, płacili jedynie czynsz za dzierżawę wieczystą, a po upływie lat wolnych także podatki. Historyk ks. prof. Kazimierz Zimmermann podaje przykład Koźmina w Wielkopolsce, gdzie umowa dla kolonistów przewidywała siedem lat zwolnienia od wszelkich czynszów. Nic dziwnego, że na tle zniewolonych i biednych polskich chłopów osadnicy prezentowali się niezwykle zamożnie. Zachodnioeuropejscy podróżnicy, urzędnicy i lekarze tłumaczyli sobie to wiarą protestancką, wykształceniem (protestanci zakładali szkoły), pracowitością i dobrą organizacją, ale prawda była zupełnie inna. Przepaść wynikała nie z różnic w polskim i niemieckim charakterze narodowym, z wyznania czy z lenistwa i pijaństwa polskich chłopów, lecz z całkowicie odmiennych warunków pracy i życia stworzonych przez polskich i sarmackich właścicieli i pracodawców. Wojewoda poznański Stefan Garczyński w 1750 r. w „Anatomii Rzeczypospolitej Polskiej” kreśli obraz różnicy między niemieckim kolonistą, który „dziedzicowi swojemu nie płaci więcej czynszu, tylko talarów dziesięć albo dwanaście”. W tym czasie „kmieć Polski chłop katolik (…) musi Panu co dzień trojgiem zaciąg obrabiać, więc w jednym roku dni powszednich mamy 271”. Szwajcar Johann Bernoulli podawał konkretny przykład: „Dla Niemców jest Polska w okolicach Witkowa ziemskim rajem, krajem pełnym zbytku i zupełnej wolności w gospodarowaniu – żadnej akcyzy, prawie żadnych podatków, żadnej służby wojskowej, wszelka możliwa ochrona ze strony szlachty… poddany jest niewolnikiem szlachcica, glebae adscriptus, Niemiec zawiera kontrakt ze szlachcicem i może sobie iść gdzie chce”. Podobnie było z miastami, które szlachta przez stulecia pozbawiła wszelkich praw i osłabiła ekonomicznie. Aby je wzmocnić, nie poprawiono sytuacji polskich mieszczan, ale również ściągano kolonistów niemieckich. W Wielkopolsce już w XVII w. powstało wiele miast niemieckich, m.in. Rawicz (1638), Bojanowo (1638), Szlichtyngowa i Zaborowo (1644), Kargowa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 52/2015

Kategorie: Historia