Chłopi i zamek

Chłopi i zamek

W sylwestra byliśmy u przyjaciół. Gospodyni nieostrożnie przełączyła telewizor na stację publiczną. Od razu inne głosy, inna scenografia, świat zrobiony z odmiennej materii. Pachnie Koreą Północną. W popłochu uciekamy do TVN. Dowiedziałem się potem, że doszło do skandalu na koncercie sylwestrowym w TVP. Członkowie zagranicznego zespołu wystąpili w tęczowych opaskach, co głęboko zgorszyło elektorat PiS. Solidarna Polska nawet zawyła z bólu. Cała ta radykalna prawica doprawdy ma bzika, wymyślają sobie jakieś zarazy cywilizacyjne i mają na nie uczulenie. A przecież chodzi o ludzi, często nieszczęśliwych, bo tłamszonych przez okoliczności, ludzi odmiennych, którzy zgodnie z tą odmiennością chcą ułożyć sobie życie po swojemu. Wstrząśnięty Janusz Kowalski, wyjątkowy model, poseł Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, pisał o „homopropagandzie w TVP za 1 mln dol.”. To jedna z wielu pretensji, jakie płoną w PiS, gdzie wszyscy ze wszystkimi się kłócą i podgryzają się. Im bliżej gardła, tym lepiej. Znamienne, że w podobnym czasie ukazały się trzy ważne książki na ten sam temat – uciemiężenia polskiego ludu. O książce Adama Leszczyńskiego „Ludowa historia Polski” już kiedyś pisałem, teraz czytam świetną pozycję Kamila Janickiego „Pańszczyzna” i wybitną pracę Kacpra Pobłockiego „Chamstwo”. W Polsce chłopi przez cztery stulecia byli niewolnikami, traktowanymi okrutnie, jak niewolnicy w Ameryce. Niby o tym wiedzieliśmy, ale ta wiedza była mglista, szkolna, u mnie z czasów szkoły, której za bardzo się nie wierzyło. A zmiażdżenie duszy chłopa, trauma, skrajne upokorzenie, które trwało cztery stulecia, zostawiło trwałe ślady i blizny. To dopiero teraz z trudem się goi. Chłopi byli uważani za przedmioty, ewentualnie za ćwierćludzi. Bici i bezkarnie zabijani, pracujący jak katorżnicy, sprzedawani jak bydło. Gospodarka pańszczyźniana była niewydolna i chora. I Polska była chora na pańszczyznę. To jeden z kluczy do zrozumienia polskiej współczesności – los chłopski i zwarcholona szlachta. Nie przypadkiem PiS ma głównie elektorat wiejski i małomiasteczkowy, lud mści się na dawnych panach, czyli na elitach, na miastowych. To oczywiście wielkie uproszczenie, ale ten mechanizm istnieje. Chłopi stanowili przygniatającą większość w dawnej Polsce. Więc prawie wszyscy wywodzimy się z chłopów, z traumy i upokorzenia. Stąd też polska neurastenia i alkoholizm, wszak chłopi byli celowo rozpijani. Cudzoziemcy podróżujący po Polsce byli w szoku, jak zaniedbana, biedna i niechlujna jest polska wieś. Jak wyniszczeni jej mieszkańcy. To dopiero teraz się kończy. Koniec lat 50., z rodzicami pojechaliśmy do małego miasteczka, dom znajomych, gdzie mieliśmy nocować, stał na jego obrzeżach. Ojciec zapytał, gdzie jest toaleta. „Za stodołą, pod chmurką to się załatwia”, powiedział kulturalny gospodarz. Pamiętam do dzisiaj minę ojca. I gwiazdy za stodołą. Stąd słynna międzywojenna akcja premiera Sławoja Składkowskiego „poprawy zdrowotności i świadomości higienicznej polskiego chłopstwa”, czyli budowania drewnianych wychodków, zwanych potem sławojkami, bo do tej pory wszyscy, niemal bez wyjątków, chadzali za stodołę. Premier osobiście jeździł na wieś i sprawdzał te „budowle”, co było przedmiotem wielu dowcipów. Do Zamku Królewskiego na wystawę malarstwa Canaletta, przedostatni dzień trwania wystawy i groźna kolejka. By zjeść trochę czasu, ja z dziećmi na hamburgera, a żona w kolejce. Kamienica przy placu Zamkowym, w której mieści się McDonald’s, zbudowana kilka lat temu, nie w stylu Starówki, ale nawiązującym do starej architektury. Nie podobała mi się, a teraz już mi nie przeszkadza. Przyzwyczajenie gra dużą rolę w ocenie estetycznej. Na Zamku udało się zgromadzić obrazy z wielu muzeów. Dzieci oczywiście marudziły, szczególnie starszy Antek, a przecież on i młodszy Franio mają talent plastyczny. Nasz 16-latek utyskiwał, że to strata czasu, równie dobrze można zrobić zdjęcie, a przeszłość właściwie nie jest interesująca, interesująca jest tylko przyszłość. Jest w epoce barbarzyńskiej, ciekawe, czy mu to minie. Oczywiście na wystawie najbardziej wzruszają pejzaże Warszawy, konfrontowane ze współczesnością, dają metafizyczny dreszcz. Zawsze mnie wzrusza Zamek Królewski, pamiętam, gdy przy placu sterczały jego kikuty. Jak to dobrze, że został odbudowany. I z latami coraz bardziej jest zabytkiem. Liczę na rekonstrukcję pałacu Saskiego, ciekawe, czy doczekam. Być może będzie to jedyna dobra rzecz, jaka zostanie po PiS. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2023, 2023

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun