Broniąc obranej w 1989 r. drogi, środowiska neoliberalne starają się zrzucić winę za złą sytuację na „chłopską mentalność” większości Polaków Anna Tatarkiewicz – romanistka, tłumaczka, publicystka, autorka książek,m.in. „Gry w inteligencję” oraz „W labiryncie”. „Jestem ze wsi… i mam kompleksy” – opatrzony tym tytułem wywiad z panią, opublikowany przed rokiem w „Przeglądzie”, nie wywołał debaty w mediach. Co się stało, że dyskusja na podobny temat podjęta kilka miesięcy temu stała się tak głośna?– Dość długo nad tym myślałam i mam pewną koncepcję. Ta debata tylko pozornie dotyczy naszej chłopskości, w istocie ma charakter polityczny. Ale od początku. Okładkowy temat z „Przeglądu” – poza wywiadem ze mną było tam jeszcze szereg wypowiedzi innych osób – prawie nikogo nie zainteresował. W przeciwieństwie do opublikowanej w miesięczniku „Znak” w maju tego roku rozmowy z prof. Jackiem Wasilewskim „Jesteśmy potomkami chłopów”, która otworzyła wielki serial o naszej chłopskości w „Gazecie Wyborczej”. Szkodliwy konsumpcjonizm Prof. Wasilewski tłumaczył w „Znaku”, że konsumpcjonizm Polaków wyrósł z biedy i ciągłego zagrożenia bytu. Powtórzył to samo w „Gazecie Wyborczej” i w rozmowie z „Przeglądem” po ujawnieniu tzw. taśm Serafina. Czy uważa pani, że mówienie o chłopskim pochodzeniu postaw konsumpcyjnych Polaków ma charakter polityczny?– Sądzę, że podobne opinie mogą być wykorzystywane w celach politycznych. Pamiętam, że w okresie PRL tłumaczono postawy konsumpcyjne niewyplenioną mentalnością drobnomieszczańską. Chciano zwalić winę za negatywne zjawiska społeczne na spuściznę dawnej Rzeczypospolitej i Polski międzywojennej, nie dopuszczając myśli, że ich źródła kryły się w ówczesnej rzeczywistości. Być może mamy do czynienia z analogiczną sytuacją.Broniąc obranej w 1989 r. drogi, środowiska neoliberalne starają się zrzucić winę za złą sytuację na „chłopską mentalność” większości Polaków. Za posądzeniem o rzekomy konsumpcjonizm kryje się obawa przed reakcją społeczeństwa na kolejne cięcia budżetowe. Zwracając się ku przeszłości, próbuje się odwrócić uwagę od faktu, że coraz większą rolę odgrywa pokolenie wychowane i ukształtowane w obecnej Polsce.Jednak uczestnicy dyskusji w „GW” z wielką troską pochylają się nad dolą chłopów. Eseista i powieściopisarz Arkadiusz Pacholski uznał, że „niewolnictwo chłopów” – pańszczyzna – było największą narodową tragedią, większą niż Katyń.– Dokładnie czytam teksty w „Gazecie Wyborczej”, która – jak wiadomo – nie słynie z miłości do chłopów. Zwróciłam uwagę, że cechą wspólną wielu publikacji jest traktowanie chłopów wyłącznie przedmiotowo – jako obiektu ucisku, zniewolenia, upodlenia. Tekst Arkadiusza Pacholskiego jest najdobitniejszym tego przykładem. Z jednej strony, mamy oprawcę – szlachcica, z drugiej – bezbronną ofiarę, chłopa.Jego przekaz brzmi podobnie jak opinie przedstawicieli najradykalniejszych grup lewicy w Polsce.– Być może. Nie mam zamiaru bronić gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej, jednak nie wolno kilkusetletniego okresu malować w czarno-białych barwach. Krzysztof Opaliński, magnat i latyfundysta z Wielkopolski, w wydanych w 1650 r.„Satyrach” potępił stosunek panów do chłopów i obyczaje panujące w Rzeczypospolitej. Ubolewał: „»Nierządem Polska stoi« – nieźle ktoś powiedział; / Lecz drugi odpowiedział, że nierządem zginie”. Z drugiej strony mamy XVI-wiecznego poetę Klemensa Janickiego, syna chłopa, a zarazem wykształconego m.in. we Włoszech – dzięki możnym mecenasom – przedstawiciela polskiego odrodzenia. W „Elegii o sobie samym do potomności” napisał: „Wysoko leży wieś nad żnińskim bagnem, / Od niejakiego Januszka nazwana; / Tamtędy ponoć jeździli od Gniezna / Nasi królowie do swych pruskich włości. / Tę glebę pługiem przewracał mój ojciec, / Człowiek szlachetny w swej ubogiej doli”. Jak widać, nie tylko nie wyparł się swojego pochodzenia, lecz chciał, by je zapamiętano. Worek kartofli Dlaczego pani sądzi, że przedmiotowe traktowanie chłopów jest wyrazem niechęci, a nie współczucia?– Nie wykluczam, że autorzy tekstów i wywiadów w „Gazecie Wyborczej” szczerze użalają się nad niedolą chłopów. Ale opisując ich wyłącznie jako bezwolnych chłopów pańszczyźnianych, odmawiają im jakiejkolwiek aktywnej roli w polskiej historii, w kształtowaniu kultury narodowej.Paweł Wroński napisał, że chłopi stali się częścią narodu polskiego dopiero w PRL – nawet Polska międzywojenna, jego zdaniem, była dla nich macochą, strzelała do nich. Mocne słowa.– Powojenny awans – cywilizacyjny, społeczny, kulturowy – chłopów jest faktem bezspornym. Ale nawet w tym tekście dziennikarza „Wyborczej” dopatruję się głębszego dna. Kończy się on pytaniami:
Tagi:
Krzysztof Pilawski