Kiedy cadyk (charyzmatyczny duchowy przywódca chasydów) chciał zwerbować nowego zwolennika, kusił go słowami: „Chodź, powiem ci, kto to chasyd”. Kryła się za tym obietnica uchwycenia „prawdziwej natury” chasydyzmu, istoty zjawiska, tego, co najważniejsze. I to właśnie w swojej wieloletniej pracy robi z powodzeniem prof. Marcin Wodziński, jeden z najznakomitszych specjalistów od chasydów na świecie, autor kilku wyczerpujących książek o tym ekstatycznym ruchu religijnym. Ostatnio ukazał się jego „Chasydyzm. Atlas historyczny”, kartograficznie opracowany przez Waldemara Spalleka. Rzecz wyjątkowa i już doceniona na świecie, nie tylko przez gojów, ale i – co ważniejsze – przez chasydów właśnie. Definicje, które profesor przytacza we „Wstępie do chasydyzmu”, skupiają się na chasydzkiej pobożności, restrykcyjnej religijności, specyficznym stroju, wschodnioeuropejskich korzeniach ruchu czy jego domniemanym twórcy – Beszcie. Ruch ten stał się w XIX w. masowy i obrósł setkami legend i przesądów. Dominowało przekonanie, że to sekta – kat chasidim (sekta chasydów), i minut – herezja, odszczepieństwo. Pisano także o niskich kompetencjach intelektualnych chasydów czy – szerzej – o antyintelektualnym charakterze chasydyzmu w ogóle. Mówiono, że wyznawcy słabo znali podstawowe hasła i pojęcia kabalistyczne, a z księgą Zohar obcowali „dla pobudzenia pobożności”, bez głębszej analizy tekstu. Wodziński zajmuje się recepcją mistyków, interesuje go, jak byli postrzegani, ale przyjmuje inną perspektywę niż większość badaczy, bo performatywną – w celach badawczych sięga do praktyk i deklaracji szeregowych zwolenników ruchu. Bada religijność oddolnie, poprzez zwyczaje i codzienność wyznawców. W „Atlasie historycznym” wyjaśnia np., jak działał dwór cadyka. Pielgrzymka na taki dwór była jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu religijnym chasyda. Zazwyczaj cadyk mieszkał w niedużym mieście lub na wsi i wycieczka zajmowała wiernym kilka dni, składały się na nią bowiem modły w bożnicy, rytualne tańce, rozmowy na tematy religijne i oczekiwanie na wezwanie cadyka. Wodziński zaznacza, że charyzmatyczny przywódca mógł wezwać do siebie o trzeciej, czwartej czy piątej rano. Przecież wszystko podczas pielgrzymki miało być nadzwyczajne, włączając czas świętej wizyty. Profesor opisuje dwór jako miejsce pełne życia, gdzie swoje funkcje (czasem quasi-religijne, jak pewnego rodzaju pośrednictwo) miały matki, żony czy córki cadyka. Chociaż trzeba zaznaczyć, że chasydyzm nie tylko nie dopuszczał kobiet do pełnienia wyższych funkcji, ale po prostu kobieta nie mogła być chasydem/chasydką, aczkolwiek badacze mówią o pewnej kobiecie cadyku. Natomiast synowie charyzmatyków najczęściej przejmowali stopniowo funkcje duchowych przywódców. Na dworze funkcjonowało wielu współpracowników – m.in. skryba czy gabaj (człowiek, który zajmował się kontaktami cadyka z jego chasydami). Był też bliski krąg najbardziej oddanych uczniów i rezydentów, którzy przebywali czasem na dworze kilka miesięcy z rzędu. Wodziński pisze o kłopotach, jakie niesie ze sobą słowo sekta, które – najpierw neutralne – stało się z czasem pejoratywne, kojarzone z nieracjonalnymi zachowaniami, przemocą wewnątrz grupy, wrogością wobec świata zewnętrznego itd. (włączając nieobliczalne, manipulujące przywództwo i techniki prania mózgu). Słowo to stało się tak stygmatyzujące, że właściwie nie można go używać w dawnym, nieobciążonym znaczeniu. Wodziński podkreśla, że chasydzi nigdy sektą nie byli, funkcjonowali raczej jak bractwo, różnice liturgiczne wywodzili z tradycji, a zanoszenie próśb do cadyka (chodzi o tzw. kwitle) także miało w judaizmie długą tradycję. Nowością zaś były interpretacje pewnych praktyk religijnych, takich jak gestykulacja w trakcie modlitwy. I oczywiście rola cadyka, który nie tylko był duchowym przewodnikiem, ale także potrafił czynić cuda. Czytając źródła, które ukazały się w opracowaniu Marcina Wodzińskiego, można się przekonać, ile czasu i energii poświęcano na formułowanie rozmaitych, nieraz bardzo przyziemnych próśb: o to, żeby żona zaszła w ciążę, żeby ustąpiło krwawienie z ust, żeby komuś tam się powiodło. Źródłem historycznym może być dla Wodzińskiego wszystko. Zbadał spisy pożarowe, książki telefoniczne chasydów, wpływ kolei na życie duchowe itd. Profesor używa w pracy także narzędzi socjologicznych, co łatwo zauważyć, studiując choćby wydany ostatnio „Atlas historyczny”. Jeśli nadal nie wiedzą Państwo, „kto to chasyd”, gorąco zachęcam do lektury tej publikacji. W przeciwnym razie też do niej Państwa zachęcam. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
chasydzi, historia, historia Polski, judaizm, książki, Marcin Wodziński, pielgrzymki, Polska, religia, religijność, Żydzi