Choroba czystych rąk – rozmowa z prof. Bolesławem Samolińskim

Choroba czystych rąk – rozmowa z prof. Bolesławem Samolińskim

Nie ma zdrowych alergików, to choroba na całe życie Z roku na rok przybywa w Polsce alergików. – Niestety. W 2008 r. opublikowaliśmy raport na podstawie badań ECAP – Epidemiologia Chorób Alergicznych w Polsce. Wynika z niego, że średnio 21-22% populacji cierpi z powodu kataru alergicznego, a są regiony, gdzie takie objawy ma nawet co trzecia osoba. Jeszcze 20 lat temu było to zaledwie 13%. 40% populacji miało w życiu jakiś incydent alergiczny. Krzywa zachorowań rośnie regularnie od 20 lat, nie tylko u nas, lecz także w innych państwach Europy Środkowo-Wschodniej. Eksplozja chorób alergicznych w krajach wysoko cywilizowanych była widoczna już wcześniej, u nas wiąże się z wyrównywaniem różnic rozwojowych. Coraz częściej notujemy też przypadki astmy – z ostatnich badań wynikało, że jej objawy ma 12%, zdiagnozowaną chorobę zaś ok. 5%. Najwięcej chorych jest w Gdańsku i we Wrocławiu. Najmniej – na wschodzie, np. w Białymstoku. Obserwujemy bardzo typowe zjawisko: mniej alergii jest na wsi niż w mieście. Tu, gdzie jest dużo alergenów, samych alergii jest mniej. Wiemy zatem, że to nie one decydują o jej rozwoju. Co w takim razie decyduje? – To dobre pytanie, niestety wciąż nie do końca potrafimy na nie odpowiedzieć. Na świecie cały czas prowadzi się badania. Prawdopodobnie alergii sprzyja ruch samochodowy i skażenie środowiska, a także zbyt higieniczny, sterylny tryb życia, szczególnie w trzech pierwszych latach od urodzenia. Nasza cywilizacja bardzo naciska na higienę, zewsząd słyszymy o konieczności likwidowania zarazków, czyszczenia, mycia, dezynfekowania. A alergolodzy chcą nam powiedzieć, że to źle? – Niezupełnie. Jestem ostatnią osobą, która powiedziałaby, że należy dziecko wychowywać w brudzie. Ale nie da się ukryć, że zamieniliśmy choroby brudnych rąk na choroby czystych rąk. Choroby brudnych rąk, czyli rozmaite zakażenia, infekcje panoszące się w poprzednich wiekach, zostały w dużym stopniu opanowane. Natomiast choroby niezakaźne znacząco utrudniają życie, a wśród nich najczęstsze choroby wieku rozwojowego to właśnie alergia i astma. Wiemy, że kobiety dłużej karmiące piersią w większym stopniu chronią dzieci przed alergią, mniej alergii jest także w pomieszczeniach o większym zagęszczeniu, czyli w rodzinach, gdzie jest więcej rodzeństwa. Jedynacy żyjący w dużych mieszkaniach są bardziej narażeni na zachorowanie. Kogo odczulać Co zatem możemy zrobić? – Na razie badania wciąż są w toku. Nauka ma swoje wymagania czasowe do sprawdzania hipotez. Może gdybyśmy wprowadzili probiotyki, żeby zastąpić kontakt z naturalnymi alergenami, „odsterylizowalibyśmy” środowisko i alergii byłoby mniej. Wciąż jednak wymaga to wielu lat badań i obserwacji. Wiemy na pewno, że dzieci, które mają alergię, znacznie częściej biorą antybiotyki. O ile w zdrowej populacji najczęściej w pierwszych trzech latach życia antybiotyk stosowany jest raz, rzadziej dwa lub trzy razy, o tyle u alergików najczęściej stosowano go trzykrotnie, rzadziej dwa razy lub raz. W ogóle z polskich badań wynika, że antybiotyków nadużywamy – w pierwszym roku życia 70% dzieci brało antybiotyki, do trzeciego roku aż 90%. Czasem za szybko decydują się na nie lekarze, niekiedy domagają się ich sami rodzice, chcąc, żeby dziecko szybciej wyzdrowiało. Trzeba jednak pamiętać, że 80% infekcji jest wirusowych, gdzie antybiotyk nie tylko nie pomaga, lecz wręcz może nawet przedłużyć leczenie. A co z dostępem do lekarzy i leczeniem alergików? Jak wypadamy w porównaniu z innymi krajami Unii? – Trudno to jednoznacznie określić. Na pewno nie mamy złego zabezpieczenia – choroby alergiczne może leczyć lekarz podstawowej opieki zdrowotnej. Oczywiście w diagnozie i odczulaniu niezbędny jest alergolog, ale na co dzień leczenie może prowadzić lekarz ogólny. Alergologów w kraju nie brakuje, spełniamy pod tym względem kryteria unijne. Niestety nieco gorzej jest poza ośrodkami wielkomiejskimi, w miasteczkach i na wsiach. Pewne problemy wiążą się też z dostępnością niektórych leków i z regulacjami NFZ, a także – jak w wielu innych dziedzinach medycyny – z płaceniem za diagnostykę i terapię. A musimy wciąż pamiętać, jak ważne jest leczenie we wczesnym okresie choroby. Taka inwestycja pozwala ograniczyć późniejsze koszty, obniżyć także koszt życia chorego. W Unii Europejskiej na leczenie samej astmy wydaje się 40 mld euro, na przewlekłe choroby układu oddechowego – 100

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 40/2011

Kategorie: Wywiady, Zdrowie
Tagi: Agata Grabau