Wszystko wskazuje na to, że Argentyna będzie miała wkrótce za prezydenta jedną z piękniejszych i atrakcyjniejszych kobiet tamtejszej socjety Wszystko wskazuje na to, że Argentyna będzie miała wkrótce za prezydenta jedną z piękniejszych i atrakcyjniejszych kobiet tamtejszej socjety. Wiele jest w tej historii ze stylu hollywoodzkiego filmu z lat 50., a może bardziej jeszcze argentyńskiego serialu telewizyjnego. Rzecz rozgrywa się jednak we współczesnych realiach Argentyny, która wychodzi ze straszliwej zapaści gospodarczej, włączając się do buntu Wenezueli, Boliwii i Brazylii przeciwko nadmiernemu dyktatowi zagranicznego kapitału w ich gospodarkach. Wszystko to dzieje się przy akompaniamencie głośnych afer korupcyjnych, które jednak nie są wyłącznie kolorytem lokalnym republik latynoamerykańskich. Wyborcza fotografia rodzinna Cristina Elizabeth Fernandez de Kirchner, żona obecnego prezydenta Argentyny, ma słabość do najlepszych markowych ubrań, zmienia fryzurę co kilka dni, ale nawet z tego potrafi uczynić argument w swej kampanii wyborczej. Jest elokwentna, żeby nie powiedzieć wygadana. Mimo iż 60% jej rodaczek nadal nie stać na dobrych fryzjerów ani na butiki, potrafiła przekonać połowę Argentyńczyków, że pierwsza dama Argentyny i kandydatka na jej nowego prezydenta musi być kobietą elegancką i czarującą. Otwierała w tych dniach wystawę poświęconą ikonie Argentyńczyków, Evie Peron, którą CK, jak nazywają Crisitine Kirchner, według amerykańskiego zwyczaju, przedstawia jako swój „niedościgniony wzór i natchnienie”. Żona urzędującego prezydenta Nestora Kirchnera przemawia jak po dobrej szkole aktorskiej, spokojnie, ale dobitnie, podkreślając gestami znaczenie słów. W swym wystąpieniu przemyciła usprawiedliwienie tego, co mają jej szczególnie za złe media: wydatków na stroje i własny wizerunek. Powiedziała, że wywodząca się z biedoty Eva Peron będąc jako żona prezydenta Juana Perona wielką orędowniczką najbiedniejszych Argentyńczyków, zawsze pojawiała się wśród nich „niczym anioł czarujący kobiecością i wdziękiem swych strojów”. CK nigdy nie zadowalała się rolą pierwszej damy i nie sposób oprzeć się wrażeniu, że gdy tylko cztery lata temu państwo Kirchnerowie wprowadzili się do pałacu prezydenckiego Casa Rosada w Buenos Aires, ona postanowiła, że zostaną tam na dłużej. Prawicowa i liberalna opozycja, a także socjaliści podejrzewają ich o przebiegły plan. Konstytucja pozwala prezydentowi na dwie kadencje. Nestor Kirchner nie korzysta z możliwości ubiegania się o drugi mandat, aby umożliwić wybór swej żony. Według podejrzeń opozycyjnych mediów, po prezydenturze żony Kirchner zamierza startować ponownie, aby z kolei i ona mogła się ubiegać potem o drugą kadencję. W ten sposób zgodna para miałaby przetrwać w Casa Rosada 16 lat! Ulubione, romantyczne zdjęcie CK, które można oglądać w jej blogu internetowym: prezydent Nestor Kirchner, wysoki, postawny, przystojny w szykownej jesionce włoskiego kroju i sięgająca mu ledwie do ramienia żona, bardzo kobieca Cristina w zgrabnym kapelusiku patrzą pogodnie przed siebie. „Wydaje się, że na tym zdjęciu patrzymy w przyszłość pełni nadziei”, napisała bez kompleksów CK. Pod zdjęciem podpis: „Jesteśmy aktywistami obozu ludowego z sercem otwartym dla wszystkich Argentyńczyków”. Oboje Kirchnerowie są peronistami. Jej dziadek był działaczem partii justicialistów, czyli peronistów, zakazanej przez juntę wojskową. Z domu wyniosła kult dla Evy Peron, której zdjęcia przechowywał dziadek. Posag kandydatki Profesjonalnie wyreżyserowane teledyski, na których przy akompaniamencie rumby lub salsy piękna Cristina pozdrawia uśmiechem i dyskretnym gestem swych zwolenników, krzyżuje na piersiach wypielęgnowane dłonie, jakby chciała powiedzieć „kocham was wszystkich”, to tylko część znakomitego PR w jej kampanii wyborczej. Nazywają ją argentyńską Hillary. To porównanie nawiązuje nie tylko do tego, że obie panie pojawiły się na scenie politycznej jako żony prezydentów i obie mają tytuł senatora. 54-letnia Cristina, która zawdzięcza swemu temperamentowi, naturze i magii kosmetyków wygląd apetycznej czterdziestolatki, na ogół dobrze wychodzi z pojedynków werbalnych z przeciwnikami politycznymi i prasą. Odkąd miesiąc temu ogłosiła, że postanawia kandydować na prezydenta Argentyny w wyborach wyznaczonych na 28 października tego roku, prawie nikt w kraju nie ma wątpliwości, że obejmie to stanowisko po swym mężu, który cztery lata temu wygrał wybory prezydenckie, zdobywając poparcie zaledwie 22% wyborców. Cristina ma w sondażach prawie 50-procentowe poparcie. Jej główny rywal, b. minister gospodarki, Roberto Lavagna – 20%.
Tagi:
Mirosław Ikonowicz