Najpierw pracował dla SB, a potem dla PiS. Wie wszystko… Polska Ludowa w sercu PiS? Jak najbardziej! Oto mamy pierwszą ofiarę „taśm Kaczyńskiego”, czyli publikowanych przez „Gazetę Wyborczą” rozmów austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera z Jarosławem Kaczyńskim i ludźmi PiS w sprawie budowy w Warszawie dwóch wieżowców, tzw. K-Towers. Tą ofiarą jest Kazimierz Kujda, do niedawna prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Nie ta posada jednak stanowi (stanowiła) o jego pozycji. Znaczenie Kujdy wynikało z tego, że przez lata zarządzał spółką Srebrna, finansowym zapleczem partii Jarosława Kaczyńskiego. Było to w latach 1995-1998 oraz 2008-2015. Trzykrotnie zaś (2000-2002, 2006-2008 i 2015-2019) Kujda szefował Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), tyle że w jego karierze to był epizod. Istotny, dający dobre zarobki, ale epizod. Bardziej liczyło się to, że odpowiadał za Srebrną. Że Kaczyński współpracował z nim od lat, jeszcze w czasach Porozumienia Centrum. Kujda znał wszystkie finansowe tajemnice Kaczyńskiego. Był w gronie najbardziej zaufanych. Jak bowiem dowiedzieliśmy się z taśm, mimo że nie pełni dziś w Srebrnej żadnej funkcji (prezeską jest jego żona), właśnie on w imieniu spółki uczestniczył w negocjacjach z Birgfellnerem. I to go zgubiło. Austriacki biznesmen nagrał ich rozmowę, opublikowała ją „Gazeta Wyborcza”, a wkrótce potem do mediów wyciekła jego teczka. Do niedawna znajdowała się w zbiorze zastrzeżonym IPN, tzw. Zetce. Wynikało z niej zaś jednoznacznie, że Kujda był w latach 80. tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Ryszard”. • O tym, czym jest zbiór zastrzeżony, pisaliśmy parokrotnie, tutaj zatem tylko parę zdań przypomnienia. W ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej z 1998 r. zdecydowano, że archiwa służb specjalnych PRL, cywilnych i wojskowych, zostaną przekazane do IPN i będą jawne. Ale uznano również, że są w tym zbiorze teczki współpracowników, zwłaszcza wywiadu, z których pomocy nasze służby wciąż korzystają, więc nie można ich ujawniać. Tak powstał zbiór zastrzeżony, czyli teczki przekazane do IPN, do których nie było dostępu. PiS po przejęciu władzy zlikwidowało zbiór zastrzeżony. Formalnie przestał on istnieć w czerwcu 2017 r. Rozpoczął się proces jego ujawniania. Nie jest to działanie mechaniczne – teczki są przeglądane przez przedstawicieli służb i dopiero te, do których Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu ani służby wojskowe nie zgłaszają weta, są ujawniane. Innymi słowy, ze zbioru zastrzeżonego wyselekcjonowano „zbiór bardziej zastrzeżony”, wciąż tajny (czyli najważniejsi agenci nadal są chronieni) i wciąż obszerny, a resztę rzucono ciekawskim do oglądania. I trzeba trafu, że w kwietniu 2018 r. ujawniona została teczka Kazimierza Kujdy, to znaczy trafiła do ogólnodostępnego katalogu. Ale nikt się nią nie interesował aż do czasu nagrań Birgfellnera. Wtedy trafiła do rąk dziennikarzy. Dowiedzieliśmy się z niej, że Kujda został zwerbowany przez SB w Siedlcach, w roku 1979. Chciał mieć paszport i jeździć za granicę, a SB chciała z tych wyjazdów mieć sprawozdania. Fakt współpracy z SB Kujda potwierdził własnoręcznie: „Ja, Kazimierz Kujda, wyrażam zgodę na nawiązanie dialogu z pracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Fakt ten zachowam w ścisłej tajemnicy przed rodziną oraz przed sądem, prokuraturą, milicją i osobami trzecimi. W dialogu tym będę przekazywał wiadomości autentyczne i zgodne z prawdą. Dialog dotyczy spraw o charakterze naukowym (gospodarka energetyczna), wynikających z moich kontaktów z zagranicą”. Z tego zobowiązania wywiązywał się poprawnie. W sumie w jego teczce jest 105 stron raportów. Współpraca trwała do roku 1987. Kujda nie chciał jej kontynuować i wówczas została zakończona. • Nasuwają się więc dwa pytania. Po pierwsze, dlaczego Kujda, pełniąc funkcję prezesa NFOŚiGW, nie był lustrowany? To wiadomo – nie był, bo akurat tego stanowiska nie wpisano na listę wymagających lustracji. Dlaczego? Czy to przypadek, czy ktoś na etapie prac sejmowych je wykreślił? Po drugie, i chyba ważniejsze, jakim cudem teczka Kazimierza Kujdy znalazła się w zbiorze zastrzeżonym? Kierowano tam przecież materiały dotyczące działających, odziedziczonych przez nowe służby agentów, by ich chronić. A Kujda? Jak wynika z materiałów zgromadzonych w jego teczce, od 1987 r. agentem już nie był. Albo więc wcale nie zakończył współpracy w roku 1987, albo jego teczka przeniesiona została do zbioru zastrzeżonego z jakiegoś innego powodu. Znawcy tej materii wskazują, że najbardziej prawdopodobny jest właśnie przypadek drugi. Przecież widać na kilometr, że Kujda