Zdawałam sobie sprawę, że córka się głodzi, ale zupełnie nie wiedziałam, co z tym zrobić Kitty stoi przy moim łóżku. Jest późny sobotni wieczór, prawie północ. Nie mogę zasnąć. Czuję, że Kitty ma jakiś problem, mimo że jest ciemno, a ona nic nie mówi. Siadam, zapalam lampkę, po omacku szukam okularów. Kitty trzyma rękę na piersi. – Mamusiu – mówi to takim tonem, że przechodzą mnie ciarki. – Serce mi dziwnie bije. (…) Kitty kręci głową. Zamyka oczy, ogromne w wychudłej buzi, i wciska mi brodę w ramię. Sięgam po słuchawkę, żeby zadzwonić do naszej lekarki. Czuję, bo takie rzeczy się czuje, że to coś poważnego, że dziś nie wystarczą kojące słowa. Doktor Beth mówi, żeby natychmiast zabrać Kitty do szpitala. Mówi, że ich uprzedzi. Opowie wszystko o Kitty. To znaczy o jej anoreksji. (…) Sześć miesięcy temu nie wiedziałam o anoreksji niemal nic. Sześć miesięcy temu wydawało mi się, że cały świat sprzyja mojej córce: Kitty była piątkową uczennicą i uprawiała gimnastykę, uwielbiała swoje przyjaciółki, książki, konie i najrozmaitsze przygody, z grubsza w tej właśnie kolejności. Od wczesnego dzieciństwa była niezwykle rozsądna. Ujawniała tę cechę bardzo często, nawet kiedy się tego po niej nie spodziewałam. (…) Tym bardziej dziwiło mnie, że Kitty zaczyna wykazywać brak rozsądku w kwestii jedzenia. Rozmawiałyśmy o tym bardzo często. O tym, że jej organizm potrzebuje paliwa, zwłaszcza do uprawiania sportu. Że jedzenie jest zdrowe i że nie należy się go obawiać. Że ludzie powinni jeść wszystko w umiarkowanych ilościach. Także słodycze. Nawet teraz nie do końca rozumiem, dlaczego Kitty nie może po prostu wziąć do ręki widelca i jeść tak jak dawniej, dlaczego nagle wpada w obsesję na punkcie kalorii i tycia. Nigdy nie była gruba, nikt nigdy się nie wyśmiewał z jej wagi. Zawsze kochała jeść. (…) Potrafię przewidzieć, co wydarzy się podczas posiłku: ja i Jamie będziemy się na zmianę przymilać, prosić, będziemy nakazywać córce, żeby jadła, a ona będzie odparowywać nasze argumenty ze zręcznością wytrawnego szermierza. Zje kilka listków sałaty i troszkę chińskiego makaronu bez sosu. Odliczy sześć winogron i będzie je powoli przeżuwać. Wyleje mleko do zlewu, myśląc, że nikt tego nie widzi, i wypije pięć łyków czystej wody. Po posiłku pójdzie na górę, do swojego pokoju, i zrobi sto dodatkowych przysiadów – to będzie kara za to, że zjadła tę odrobinę. Taka ilość jedzenia nie utrzymałaby przy życiu nawet psa. I nie utrzyma przy życiu także jej. (…) Była wtedy w pierwszej klasie gimnazjum. Na zajęciach poświęconych zdrowiu, tak samo teraz, jak i wtedy, dużo uwagi poświęca się otyłości. Uczniów ważono, obliczano im BMI, mierzono suwmiarką grubość tkanki tłuszczowej. Opowiadano im o kaloriach i wartości odżywczej, ostrzegano raczej przed jedzeniem zbyt dużo niż zby mało. Dlatego nie byliśmy zaskoczeni, gdy pewnego dnia Kitty obwieściła, że rezygnuje ze słodyczy, bo nie są zdrowe. Uznałam, że to dobry pomysł. Podziwiałam jej samodyscyplinę i silną wolę. Jak większość Amerykanek w kwestiach jedzenia byłam rozdarta. Jak większość kobiet z mojej rodziny byłam niska, pulchna i lubiłam słodycze. I jak większość matek z mojego pokolenia postanowiłam, że moje dzieci będą zdrowsze ode mnie. (…) Ostatnio zrobiła się lękliwa i nerwowa. Gdy szłyśmy gdzieś razem, cały czas trzymała mnie za rękę. Kręciła się po kuchni, kiedy przygotowywałam kolację. Zastanawiałam się, czy to normalne. Przecież czternastolatki raczej odsuwają się od rodziców. To prawda, spędzała dużo czasu w swoim pokoju, narzuciła sobie ostry reżim ćwiczeń: robiła setki pompek, brzuszków, podciągała się na poręczy. Chodziła na treningi cztery albo pięć razy w tygodniu – ćwiczyła z koleżankami z drużyny od szóstej po południu do dziewiątej wieczorem, a obiad jadła sama około piątej. Wracała do domu o wpół do dziesiątej, odrabiała lekcje i szła spać. (…) – Mamo, boję się – szepnęła. – Czego się boisz? – spytałam. Podniosła rękę i zasłoniła sobie oczy. – Pamiętasz, jak ci mówiłam, że moja nauczycielka hiszpańskiego ma zaburzenie obsesyjno-kompulsywne? Skinęłam głową. To była ulubiona nauczycielka Kitty w tym roku. Jej dziwactwa stały się już znane w całej
Tagi:
Harriet Brown