Ciąg dalszy nastąpi

Ciąg dalszy nastąpi

Pisanie przed finałem tak ważnych wyborów to prawdziwa tortura. Do ciszy wyborczej brakuje kilka godzin. Ale drukarnia czeka. Gdziekolwiek spojrzeć, tam łamigłówka. Tak niedawno wydawało się, że Duda ma drugą kadencję w kieszeni. Wejście Trzaskowskiego i jego oferta sprawiły, że zaczęło się wielkie budzenie – nadziei i wiary, że Polska nie musi być w rękach pazernego dziadostwa. Dla zmyłki obwieszonego biało-czerwonymi flagami i przy każdej okazji, choć bez większego sensu, wyśpiewującego hymn narodowy. Oglądałem wiece Dudy, by zrozumieć, co sprawia, że z taką desperacją jeździ z tym samym tekstem po kraju. I żebrze o poparcie, bo potrzebuje jeszcze pięciu lat. Do czego? By było, jak było. Bo gdyby wygrał rywal, to wszystko zabierze. Co jest taką samą prawdą jak to, że Duda miał jakiś wpływ na decyzje niejawnego ośrodka władzy. Zbudowanego na całkowitej lojalności wobec Kaczyńskiego i przydatności w jego planach. Z występów Dudy, jego okrzyków i megalomanii można się śmiać. Ale skutkiem jego prezydentury jest ośmieszenie urzędu. Dopóki nie miał poważnego rywala, mógł się ukrywać za osłoną oficjałek i ustawek w rządowych mediach. W zderzeniu z Trzaskowskim zaczął maleć nawet w oczach własnego elektoratu. Porównanie tych, których widzieliśmy na wiecach Dudy, z tymi, co przychodzili na spotkania z Trzaskowskim, pokazuje, że podziały są głębokie. Gdzie jest większa dynamika? Chęć zmiany? Atrakcyjniejsza oferta? Odpowiedź nie jest dla Dudy pozytywna. To polityk schodzący. Ciąży na nim odpowiedzialność za formację, która potraktowała całe państwo jako należny jej łup wyborczy, od premiera po koło gospodyń wiejskich i ochotniczą straż pożarną. Formację, w której każdy może zostać każdym. Bez ograniczeń. Bez kompetencji. Byle był swój. PiS deklaruje, że wszystko, co robi, jest działaniem na rzecz ludu, tych, którzy gorzej zarabiają, są słabiej wykształceni, mają niskie emerytury. Trudno temu nie przyklasnąć. Ale też trudno się nie dziwić, że na czele tej walki o lud idą milionerzy pod wodzą Morawieckiego. Z daleka pachnie to instrumentalnym traktowaniem ludu. I oszustwem. Bo przekazując ludziom trochę pieniędzy do ręki, zrujnowano edukację i publiczną służbę zdrowia. Za dobrą szkołę i leczenie trzeba słono płacić. 500 zł na to nie wystarcza. Władzy udaje się utrzymać poparcie, bo wyborcy PiS są na nią skazani. Nie widzę innej partii, która by rzeczywiście, poważnie i konsekwentnie, chciała tych ludzi wspierać. Tylko część polityków lewicy to rozumie. Reszta chce po prostu korzystać z uroków życia i przywilejów poselskich. Pasują do lewicowych wyborców jak siodło krowie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 29/2020

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański