Ciao, Berlusconi!

Ciao, Berlusconi!

Odejście Berlusconiego było konieczne dla ratowania nie tylko sytuacji gospodarczej Włoch, ale też jego własnych biznesów Agnieszka Zakrzewicz Korespondencja z Rzymu O dymisji Berlusconiego zdecydowali nie Włosi, lecz giełda. Jego odejście było konieczne nie tylko dla ratowania sytuacji gospodarczej Włoch, ale i dla pozostałych członków strefy euro. Przede wszystkim jednak premier Włoch padł ofiarą własnego, gigantycznego konfliktu interesów. Berlusconi premier szkodził Berlusconiemu biznesmenowi – to prawdziwy powód, dla którego Kajman zrezygnował. 3332 dni i wystarczy Gwizdy i okrzyki: „Ty pajacu!” towarzyszyły rezygnacji włoskiego prezesa Rady Ministrów Silvia Berlusconiego. Tysiące manifestantów śledziło znienawidzonego premiera całe sobotnie popołudnie, skandując bezustannie: „Dymisja! Dymisja!”. Chodzili za nim spod siedziby rządu w pałacu Chigi pod jego rzymską rezydencję w pałacu Grazioli, a wieczorem czekali pod Kwirynałem, gdzie urzęduje prezydent Giorgio Napolitano. Tu przybyła także orkiestra, która odegrała utwór „Alleluja” Georga Friedricha Händla. Gdy konwój samochodów Berlusconiego podjeżdżał pod pałac prezydencki, Włosi zaczęli obrzucać go drobniakami. Tak samo jak w 1993 r. Bettina Craxiego opuszczającego rzymski hotel Raphael na krótko przed ucieczką do Tunezji. Wtedy jednak wściekłość Włochów była jeszcze większa. „Gdy Włosi czują, że władza jest słaba, ujawniają swoją naturę szubieniczników“, komentował Giuliano Ferrara, dyrektor dziennika „Il Foglio“ i wierny poplecznik telewizyjnego magnata. Kiedy po 40-minutowej rozmowie premiera z prezydentem rzecznik ogłosił: „Prezes Rady Ministrów Silvio Berlusconi złożył rezygnację swojego rządu”, przed Kwirynałem podniósł się radosny krzyk i strzeliły korki szampanów. Włosi śpiewali hymn narodowy oraz piosenki partyzanckie, tańczyli i wznosili toasty, powiewały flagi narodowe, widać było małe transparenty z napisem: „Dziękujemy prezydentowi Napolitanowi!“. Były premier opuścił Kwirynał tylnym wyjściem i tylnym wejściem wszedł do pałacu Grazioli. Nie miał odwagi stawić czoła kontestatorom. Tak radosne i spontanicznie zorganizowane zabawy uliczne z udziałem wiwatujących tłumów odbyły się w Rzymie, gdy włoscy piłkarze wygrali mundial w 2006 r. Samochody i motorynki jeździły po mieście, trąbiąc. Przez całą noc pod rzymskim domem Kawalera (Il Cavaliere – jeden z przydomków Berlusconiego, pochodzący od przyznanego mu orderu Kawalera Pracy) biwakowali młodzi ludzie, tańcząc, śpiewając i wykrzykując wyzwiska pod adresem miliardera. Zabawa i happeningi trwały prawie do rana, pomimo zimnej nocy. Era Berlusconiego zakończyła się oficjalnie w sobotę, 12 listopada 2011 r., o godzinie 21.43, po 3332 dniach sprawowania urzędu pierwszego ministra. Był premierem rządzącym najdłużej w dziejach Republiki Włoskiej. Od 27 marca 1994 r., kiedy to po wygranych wyborach po raz pierwszy został prezesem Rady Ministrów, minęło już prawie 18 lat. Ofiara własnego konfliktu interesów Do dymisji nie zmusiły Berlusconiego ani skandale obyczajowe z udziałem prostytutek i nieletnich, ani toczące się procesy, ani odejście starego koalicjanta Gianfranca Finiego. Mylą się także ci, którzy myślą, że przyczyną rezygnacji był ostateczny rozłam w partii Lud Wolności i „zdrada“ ośmiu deputowanych, którzy 8 listopada nie przegłosowali podsumowania budżetu państwa, pozbawiając rząd Berlusconiego większości kwalifikowanej. Prawda jest niestety taka, że Silvio Berlusconi padł ofiarą własnego konfliktu interesów, gdyż jako niewiarygodny premier szkodził rodzinnym spółkom oraz własnym biznesom. Już od dłuższego czasu rentowność włoskich obligacji biła negatywne rekordy. Dzień po ogłoszeniu decyzji Berlusconiego o podaniu się do dymisji po przegłosowaniu ustawy stabilizacyjnej (co miało trwać jeszcze dwa tygodnie), spread (różnica pomiędzy kursem kupna – wypłaty – a sprzedaży – spłaty – zaciągniętego zobowiązania kredytu walutowego) pomiędzy papierami Włoch i niemieckimi bundami osiągnął aż 7%, a koszt ubezpieczenia włoskiego długu sięgnął rekordowego poziomu 575 pkt bazowych. Była to najwyższa wartość od czasu wprowadzenia euro i wskazywała na to, że rynki europejskie nie mają już zamiaru dłużej czekać na zmianę rządu we Włoszech ani na reformy. Berlusconi stał się persona non grata. Tego samego dnia w Mediolanie główny indeks giełdowy tracił aż 5%, ustabilizował się później na –3,78%, po deklaracji prezydenta Napolitana: „Bardzo szybko powstanie nowy rząd lub będą wybory”. Największy spadek na giełdzie odnotowały

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 47/2011

Kategorie: Świat