Wakacje – czas konsularnej roboty, często bardzo ciężkiej i niedocenianej. Dzisiaj więc o pracy konsularnej, choć nie w letnim nastroju. Mignęła w mediach informacja, że w irańskim więzieniu przebywa prof. Maciej Walczak, naukowiec z toruńskiego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Przebywa, gdyż został skazany na trzy lata w procesie o szpiegostwo. Jak to się stało? Otóż irańska Gwardia Rewolucyjna zatrzymała trzech polskich naukowców, gdy w towarzystwie brytyjskiego dyplomaty Gilesa Whitakera pobierali próbki ziemi w pobliżu poligonu rakietowego na pustyni w centralnej części Iranu. Dwóch po przesłuchaniu puszczono, Walczak zaś został oskarżony i skazany. Dlaczego pobierali? Ano dlatego, że tym się zajmują, są mikrobiologami. Ich badania dotyczą m.in. upraw w warunkach ekstremalnych, np. na zasolonej glebie. Prowadzą je także razem z naukowcami irańskimi – zapraszali się na seminaria, badali mikroorganizmy w wysychających, zasolonych, pustynnych jeziorkach. Dlaczego więc podpadli Gwardii Rewolucyjnej? Jak możemy się domyślać, z dwóch powodów. Po pierwsze, w wyjeździe uczestniczył zastępca ambasadora Wielkiej Brytanii, który na glebie się nie zna, za to na innych sprawach niewątpliwie. Po drugie, Iran chętnie zatrzymuje cudzoziemców pod zarzutem szpiegostwa, jest tam wiele podobnych spraw. Teraz dodajmy, że profesorowie zatrzymani zostali we wrześniu 2021 r. A opinia publiczna dowiedziała się o tym dopiero w lipcu 2022 r., i to tylko dlatego, że telewizja irańska wyemitowała materiał na ten temat. Pytań jest aż nadto. Dlaczego nasza ambasada nie przestrzegła polskich naukowców przed wyjazdami w niebezpieczne okolice? I nie pomogła przy zdobywaniu różnych zgód? Owszem, naukowcy nie mają obowiązku meldowania się w ambasadzie, ale jeśli mieli kontakt z dyplomatami brytyjskimi, to trudno przypuszczać, by dla naszych przedstawicieli byli osobami nieznanymi. Inne pytanie jest równie ważne: dlaczego ich zatrzymanie i proces były przez MSZ ukrywane? Ministerstwo wydało ostatnio w tej sprawie komunikat, w którym czytamy: „Służby konsularne od samego początku pozostają w stałym kontakcie z naszym obywatelem oraz jego rodziną, zatrzymanemu udzielona została pomoc prawna. Podejmowane są działania konsularne i dyplomatyczne, by umożliwić naszemu obywatelowi jak najszybszy powrót do Polski. Nasze dalsze kroki koordynujemy również z państwami sojuszniczymi. Mając na względzie dobro uznanego naukowca, MSZ nie będzie podawać szczegółów sprawy i prosi o uszanowanie prywatności naszego obywatela oraz jego rodziny”. Nie czarujmy się, ten komunikat nic nie znaczy. Poza przyznaniem się, że nasze służby konsularne w Iranie niewiele mogą. I że najlepiej byłoby, gdyby zapadła na ten temat cisza. Cóż, dla MSZ to najwygodniejsza sytuacja, bo wtedy nikt w Polsce niczego od niego nie chce. Nie ma problemu ani natrętnych pytań. Szkoda tylko, że ministerstwo własną wygodę przedkłada nad polskie sprawy. Bo, jak widać, cisza profesorowi nie służy. Nagłośnienie, wywarcie presji – to mogłoby pomóc. A także byłoby formą przestrogi dla innych, którzy wybierają się do Iranu – zarówno naukowców, jak i turystów. Że lepiej tam nie jechać, bo można mieć kłopoty. A na nasze służby konsularne na tamtym terenie nie ma co liczyć. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint